REKLAMA

Rząd przywraca kursy redukujące punkty karne. W programie nauka hamowania

Rząd przedstawił projekt przepisów, które mają przywrócić kursy redukujące punkty karne. Nie obyło się bez zabawnego akcentu.

policja mandat kursy redukujące punkty karne
REKLAMA
REKLAMA

Można sobie wyobrazić sytuację, że dużą liczbę punktów karnych mogą uzbierać osoby, które nie radzą sobie z panowaniem nad samochodem. Bardziej pasuje to jednak do kierowców, którzy przemierzają sporą liczbę kilometrów lub/i nie bardzo przejmują się przepisami. Rząd sądzi, iż kierowcy ze zbyt dużą liczbą punktów nie potrafią hamować. No trudno, ale po kolei.

Kursy redukujące punkty karne powracają

Niedługo przyszło nam żyć bez kursów redukujących liczbę punktów karnych. Powrócą we wrześniu i jest już gotowy projekt rozporządzenia. Żeby wyjaśnić dobrze stan prawny, przytoczę fragment uzasadnienia.

Niniejszy projekt rozporządzenia w zdecydowanej większości powiela treść rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 15 września 2022 r. w sprawie ewidencji kierujących pojazdami naruszających przepisy ruchu drogowego (Dz. U. poz. 1951, z późn. zm.), natomiast różnice polegają przede wszystkim na dostosowaniu nowoprojektowanych treści do zmian wprowadzonych ustawą nowelizującą, a także usunięciu wątpliwości zdiagnozowanych w trakcie stosowania przepisów obowiązującego rozporządzenia.

To ekstra, że super, ale nie ma co przesadnie długo zajmować się tym, jak rządzącym szły prace nad przepisami, choć samej koncepcji zabierania i oddawania chwilę bym poświęcił. Kursy redukujące punkty karne zniesiono na fali zmian wymierzonych w łamiących przepisy kierowców, czyli tak mniej więcej we wszystkich. Uznano zapewne, że to trochę jest nie w porządku tak sobie zbijać te punkty, taki pirat drogowy miał w życiu za dobrze. Troszkę przeskrobał, trochę zredukował i od nowa znowu skrobał. Wprowadzono więc surowe zasady i kursów nie ma. Sens przebywania na nich i tak był mocno dyskusyjny.

Coś jednak się zmieniło, bo rząd zaczął wyczuwać tu niesprawiedliwość. Tak to nie może być, żeby uczciwy obywatel nie mógł sobie obniżyć liczby punktów, uiszczając jakąś drobną kwotę. Dlatego już niedługo kursy powinny powrócić. Co się wydarzyło przez ten rok, że rządzącym zmieniło się nastawienia, mnie nie pytajcie, ale WORD-om budżety się uszczupliły. Tak tylko nieśmiało zauważam. Popyt na kursy po zaostrzeniu przepisów na pewno będzie spory. Oto jak będą wyglądały. Trzymajcie się mocno, bo będziecie hamować.

Podejrzewam, że sens przebywania na sali szkoleniowej pozostanie niezachwiany, ale w cyferkach będzie wyglądać to tak. Kurs będzie trwał 8 godzin i zakończony będzie częścią praktyczną. Będzie można do niego przystąpić raz na pół roku. Kurs obniży liczbę punktów karnych o 6. Na sali będzie mogło przebywać maksymalnie 15 osób. Po 2 godziny zostaną poświęcone na:

  • Zasady i przepisy ruchu drogowego;
  • Wypadki drogowe w Polsce – przyczyny, skutki, zapobieganie;
  • Prawne i społeczne skutki wypadków drogowych;
  • Psychologiczne aspekty kierowania pojazdem.

Trzy pierwsze tematy poprowadzi policjant lub ekspert, a czwartym zajmie się psycholog transportu. A potem przejdą do deseru. Szkolenie zakończy się ćwiczeniem praktycznym i będzie to awaryjnie hamowanie przy prędkości 30-50 km/h. Ta pozycja opisana jest jako szkolenie, nie jako egzamin. Zakładam więc, że można zahamować kompletnie nieporadnie.

Umiejętność panowania nad pojazdem jest oczywiści bardzo ważna, szczególnie w zmiennych warunkach atmosferycznych. Jakimi ścieżkami podążały umysły rządzących, żeby zaplanować w trakcie kursu hamowanie z prędkości przynależnej bardziej dla roweru niż do samochodu, to naprawdę nie wiem. Może komuś źle wcisnęły się cyferki na klawiaturze. Nie sądzę, żeby podejrzewali osoby, które na kurs trafiają głównie po przekroczeniach prędkości, że nie potrafią zahamować na parkingu. A może podejrzewają, któż może to wiedzieć. Z pewnością nie chodzi o to, żeby kurs podrożał i WORD-y zarobiły więcej.

Koszt przystąpienia do takiego kursu nie jest jeszcze znany, ale spokojnie, inflacja jest. Kiedyś trzeba było zapłacić 350 zł. Obawiam się, że ta cena się nie utrzyma, bo wiecie, to hamowanie jest strasznie drogie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA