Punkty karne będą się kasować po roku, wrócą kursy. Kiełbasa wyborcza już się smaży
Punkty karne kasujące się po roku, a nie po dwóch latach, powrót kursów reedukacyjnych i usunięcie opłaty ewidencyjnej przy zwrocie prawa jazdy. To niektóre ze zmian, jakimi partia rządząca chce kusić kierowców do oddania na siebie głosu.
Dwuletni okres kasowania się punktów karnych i jednoczesny brak możliwości „zbicia” punktów po udaniu się na kurs reedukujący to błąd i olbrzymie utrudnienie życia dla kierowców, zwłaszcza tych zawodowych, którzy o wiele łatwiej mogą teraz stracić źródło dochodu. Oto wnioski, jakie płyną z sondażu przeprowadzonego przez Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych IBRIS "Opinie na temat bezpieczeństwa ruchu drogowego i zaostrzenia kar". Kierowcy, którzy jeżdżą codziennie – w tym zawodowi – mocno krytykowali tam ostatnie zaostrzenie przepisów.
To przecież istotna grupa wyborców
Z jednej strony, partia rządząca argumentowała podniesienie wysokości mandatów i późniejsze podniesienie stawek punktowych – przy jednoczesnym wydłużeniu ich obowiązywania i skasowaniu kursów „naprawczych” – zwiększeniem bezpieczeństwa na drodze. Z drugiej, teraz podobny argument jest używany przy robieniu kroku w tył.
Sejm właśnie przyjął ustawę zwiększająca bezpieczeństwo tak zwanych przejazdów „na aplikację”. Co to ma wspólnego z punktami karnymi? Otóż w ustawie „sprytnie” zawarto też poprawkę, która sprawia, ze punkty karne skasują się już po roku. Przy okazji wrócą kursy reedukujące. Autorzy zmian tłumaczą, że taki kurs pomaga jeżdżącemu nieprzepisowo kierowcy przypomnieć sobie, jakie przepisy obowiązują na drogach.
„Poprawka uzyskała jednogłośne poparcie sejmowej komisji infrastruktury, choć posłowie głosowali w pośpiechu i nie znali szczegółów. Byli przekonani, że popierają techniczne zmiany, które mają gwarantować bezpieczeństwo podczas przejazdów na aplikację. Nowelizacji przepisów dotyczących punktów karnych nie zauważył również szef komisji Paweł Olszewski z Koalicji Obywatelskiej” – pisze o sprawie Wirtualna Polska. Autorem wprowadzanych „po cichu” zmian ma być Jerzy Polaczek, były minister transportu.
Kursy reedukujące nie będą dostępne dla młodych kierowców
W ciągu roku od wydania prawa jazdy po raz pierwszy nie będzie można skorzystać z kursu. Reszta kierowców będzie mogła w ten sposób usunąć z rejestru sześć punktów karnych. Dla niektórych to sposób na uratowanie się przed utratą uprawnień i ponownym egzaminem.
Czy mniej surowe przepisy wpłyną na liczbę wypadków? Póki co, w 2022 roku wydarzyło się ich mniej niż w 2021 r, kiedy punkty kasowały się „po staremu”. O 15,6 proc. zmniejszyła się także liczba wypadków śmiertelnych. Spadła liczba rannych. Warto pamiętać, że wolniej kasujące się punkty karne to nie wszystko – na zmianę statystyk na lepsze ma też wpływ m.in. stała poprawa jakości samochodów na drogach. Są coraz nowsze i bezpieczniejsze.
O tym, czy punkty karne powinny znikać po roku czy po dwóch, można dyskutować. Ale w pakiecie przechodzi jeszcze jedna zmiana – tym razem raczej nikt nie będzie wątpił w jej słuszność. Po okresie zatrzymania prawa jazdy (zwykle na trzy miesiące po przekroczeniu prędkości o co najmniej 51 km/h w terenie zabudowanym) elektroniczny dokument będzie automatycznie wracał do kierowcy. Teraz aby otrzymać „prawko” z powrotem, trzeba… uiścić opłatę ewidencyjną w wysokości 50 groszy. Problemem nie jest koszt, ale sam fakt istnienia opłaty. Wielu kierowców o niej nie wie i nie płaci, tylko wsiada za kierowcę po upływie okresu karencji. Tymczasem kto nie zapłacił 50 groszy, nie może jeździć i w razie zatrzymania jest traktowany jak osoba bez uprawnień. To będzie zmiana na lepsze.
Czy szybciej kasujące się punkty karne pozwolą rządzącym się utrzymać?
Wprowadzona właśnie poprawka ma zacząć obowiązywać jesienią – akurat przed wyborami. Czy to dobry sposób na uniknięcie gniewu kierowców przy wyborczych urnach? Zobaczymy – a potem trzeba będzie jeszcze sprawdzić statystyki wypadków.
Czytaj również: