Kraków konsultuje strefę czystego transportu po upadku poprzedniej. Dyskurs zawłaszczają zwykłe szury
Kolega był na spotkaniu konsultacyjnym w sprawie strefy czystego transportu w Krakowie. Przyszło sporo osób, ale wśród nich ludzie zupełnie odklejeni – nic dziwnego, że takich konsultacji później nie bierze się na poważnie.
Pierwsza koncepcja strefy czystego transportu w Krakowie upadła całkowicie. Przypomnę, że strefą miało być całe miasto w swoich granicach administracyjnych, tyle że niespecjalnie precyzyjnie wyznaczonych. Sąd administracyjny odrzucił tę koncepcję, twierdząc że sama definicja słowa „strefa” kłóci się z założonym obszarem, bo strefa co do zasady to fragment terenu wydzielony z innego. Dlatego cała machina pt. wprowadzanie nonsensownych regulacji utrudniających ludziom życie ruszyła w Krakowie od nowa. Wczoraj odbyło się spotkanie konsultacyjne w formie tradycyjnej, a dziś będzie wersja online.
Na spotkanie przyszli przedstawiciele różnych środowisk
Można ich podsumować tak: wszyscy byli przeciwni strefie, tylko każdy inaczej. Przedstawiciele środowiska związanego z autami zabytkowymi to oczywiście ludzie kultury, skłonni do dyskusji, przeciwni strefie nawet nie z powodu wykluczenia ich aut (zabytki raczej wjadą), ale z powodu zbytecznego obciążenia nakładanego na uboższych kierowców czy destabilizacji rynku przez lawinowy spadek cen diesli. Obok mamy środowisko polityczne, związane raczej z Konfederacją i jej przybudówkami, przeciwne SCT, ponieważ to zamach na wolność. I wreszcie trzecia grupa: ludzie z lekkimi zaburzeniami, którzy będą krzyczeć przeciwko SCT, choć nie do końca wiedzą jak ona ma działać. Często nawet nie mają samochodu. Na sali ponoć zabrakło... zwolenników SCT, co nawet nie jest dziwne, ponieważ z założenia miasto chce strefę wprowadzić, więc jeśli się z tym zgadzasz, to wystarczy nic nie robić i przyjdzie samo.
Spotkanie było głośne i pełne frustracji ze strony uczestników
Urządzono nawet głosowanie ad hoc na sali, w którym wszyscy opowiedzieli się przeciwko strefie. Trik polega na tym, że tak mała grupa nie daje żadnych wiążących rezultatów. Całe konsultacje prowadzone są przez zewnętrzną firmę, która po prostu zbiera ich wyniki i przekazuje ratuszowi miejskiemu. Miasto potem może ujawnić ich wyniki, ale pewnie tym razem tego nie zrobi, bo przy poprzedniej próbie doszło do kompromitacji. Okazało się bowiem, że w wynikach ankiety SCT wiele razy wklejono jeden i ten sam tekst, popierający strefę, tak jakby jakaś grupa aktywistów skrzyknęła się, żeby nieudolnie wykazać swoje poparcie.
Ponoć największym rozsądkiem wykazali się przedstawiciele Zarządu Transportu Publicznego, którzy prowadzili spotkanie
Podkreślali, że nowy kształt strefy jeszcze nie jest znany i że w zgodzie z ustawą można byłoby wyznaczyć strefę na przykład tylko na Rynku Głównym. Zresztą byłby to znakomity pomysł, bo wówczas taka strefa nie musiałaby mieć praktycznie żadnych wyłączeń gminnych, jak w Warszawie, gdzie jest ich milion. Przecież gdyby trzymać się ustawy, to strefa czystego transportu umożliwia wjazd tylko pojazdem elektrycznym, wodorowym lub na CNG. Wszelkie wymysły, że Euro 3 wjeżdża do lutego, a Euro 5 do kwietnia, to już kombinacje na poziomie samorządowym. Mieszkańcy Krakowa, świadomi tego że przed strefą nie ma ucieczki, powinni postawić właśnie na takie stanowisko: jak najmniejsza strefa bez żadnych wyłączeń.
Oczywiście jest jeszcze kwestia pomiarów
Nie jest tajemnicą, że pomiary, na których się opierano wprowadzając pierwszą (upadłą) wersję SCT w Krakowie były stare i mało precyzyjne. Nawet ZTP to wie i zdaje sobie sprawę, że przydałyby się nowe. A jest to sprawa kluczowa, bo to wyniki badań przekroczeń tlenków azotu wpływają bezpośrednio na konieczność wyznaczenia SCT. Wyobraźmy sobie, że jeden z czujników w mieście znajduje się tuż przy autostradowej obwodnicy (nie należącej do miasta) i całe zanieczyszczenia z niej trafiają na „konto” miasta. Nie jest to sytuacja zmyślona.
Krakowiacy, bierzcie udział w konsultacjach
Bierzcie w nich udział szczególnie, gdy nie należycie do żadnych z trzech powyżej wymienionych grup. Inaczej będziecie mieli tam drugą Warszawę. U nas wprowadzono system tak idiotyczny i szkodliwy, że już dawno jakiś sąd powinien się tym zająć, ale ze względu na to, że przesunięto go o kilka lat do przodu, to ludzie uznali, że to ich nie dotyczy. To dotyczy również ciebie, nawet jeśli masz samochód elektryczny, bo strefa w restrykcyjnej warszawskiej formie z czasem wpłynie na ograniczenie dostępności usług wszelkiego rodzaju – od kurierskich po hydrauliczno-remontowe. Więc idźcie i się kłóćcie, tylko nie opowiadajcie (jak jeden z uczestników wczorajszego spotkania), że wszystkie normy Euro to oszustwo i nie istnieją.