Hyundai Kona Electric wjeżdża do Polski. Zasięg do 450 km i niezła cena
Co jest teraz modne? SUV-y. O czym się dużo mówi? O samochodach elektrycznych. Ale do tej pory idealnego połączenia, czyli elektrycznego SUV-a nie mogliśmy w Polsce kupić. Teraz do gry wchodzi Hyundai Kona Electric z naprawdę ciekawymi cenami.
Na wszelki wypadek uprzedzam - ciekawe ceny nie oznaczają atrakcyjnych cen - szczególnie w porównaniu do odmian spalinowych.
Hyundai Kona Electric - ceny w Polsce
Elektryczna Kona dostępna jest w naszym kraju w dwóch wersjach silnikowych.
Pierwszą wyposażono w 136-konny silnik elektryczny (395 Nm), zasilany z zestawu akumulatorów o pojemności 39,2 kWh. Takie połączenie ma zapewnić przyspieszenie do 100 km/h w 9,7 s, a także jazdę bez potrzeby doładowania na dystansie maksymalnie 289 km (według WLTP). Samochód można ładować ze zwykłego gniazdka (19 godzin...), szybszej ładowarki (6 godzin i 10 minut), albo prawdziwej, szybkiej ładowarki (57 minut do 80 proc.).
Cena - 165 900 zł w jedynej dostępnej wersji wyposażenia, czyli Premium.
Mocniejsza odmiana, z silnikiem o mocy 204 KM i zestawem akumulatorów o pojemności 64 kWh (zasięg nawet 449 km), kosztuje 189 900 zł w odmianie Premium albo 206 900 zł za wersję Platinum. Na wszelki wypadek przypomnę, że mowa o niewielkim (4,18 m), miejskim (napęd tylko na jedną oś) crossoverze.
Wersja 64 kWh może się natomiast pochwalić lepszymi osiągami (7,6 s do 100 km/h), ale wypada zaopatrzyć się przy niej w lepszą ładowarkę. Ze zwykłego gniazdka będziemy ją ładować aż 31 godzin. Z szybką ładowarką uzupełnienie 80 proc. energii w akumulatorach zajmie natomiast godzinę i kwadrans.
Hyundai Kona Electric - skąd taka cena?
Najtańsza spalinowa wersja Kony kosztuje - dla rocznika produkcji 2019 - 72 200 zł. Bazowa odmiana elektryka jest więc ponad dwa razy droższa. Elektryczna Kona jest też o 40 tys. zł droższa niż najdroższa odmiana zwykłej Kony (Premium 1.6 CRDI 7DTC 4WD).
Zaletą Kony Electric - poza rodzajem napędu - jest bez wątpienia wyposażenie. W wersji Premium mamy prawie wszystko, wliczając w to m.in. system utrzymania toru jazdy, dostęp bezkluczykowy, podgrzewaną kierownicę i fotele, podparcie lędźwiowe, fotochromatyczne lusterko, automatyczną klimatyzację, aluminiowe felgi, reflektory LED, zestaw Bluetooth, nawigację i większość innych dodatków dostępnych dla Kony.
Odmiana Platinum uzupełnia listę m.in. o HUD, bezprzewodową ładowarkę do smartfona, elektrycznie sterowane fotele, a także bogatszy zestaw systemów bezpieczeństwa. Do tej wersji można też dokupić pakiet skórzanego wykończenia wnętrza za 5000 zł.
Dopłaty w obu wersjach wyposażenia wymaga też lakier metaliczny, perłowy lub metaliczno-perłowy oraz dach i lusterka w kolorze Dark Knight lub Phantom Black.
Czyli tak - można kupić malutką Konę nawet za ponad 210 tys. zł. Wow.
Jeśli ktoś za wszelką cenę chce być całkowicie zeroemisyjny (przynajmniej w pewnym sensie), to Kona Electric jest z kilku powodów ciekawą propozycją.
Po pierwsze - jest jedynym dostępny w Polsce oficjalnie elektrycznym SUV-em/crossoverem. Tesla Model X? Niedostępna oficjalnie, a do tego ani trochę nie jest na tym samym poziomie cenowym, co Hyundai.
Po drugie - w samochodach elektrycznych póki co najczęściej zwraca się uwagę na zasięg. I dla miejskiego crossovera w najtańszej wersji te niecałe 300 km jest jak najbardziej wystarczające. Trzeba jednak mieć na uwadze, że tańszy Leaf (155 tys. zł w bazowej wersji) ma większy zasięg (do 389 km w cyklu miejskim według WLTP), a do tego jest szybszy do setki (7,9 s.).
Po trzecie - jak na samochody elektryczne dostępne w Polsce, ta cena jest naprawdę niezła. Podobnie wyceniony i3 (172 800 zł) jest wprawdzie szybszy, ale cechuje się raczej niezbyt przekonującą urodą. I nie jest SUV-em. Podobny problem ma też Ioniq Electric (163 500 zł), który dodatkowo ma minimalnie mniejszy zasięg.
Volkswagen e-Golf też wyceniony jest podobnie (169 490 zł), ale może pochwalić się maksymalnym zasięgiem ok. 230 km.
Auta elektryczne tańsze od Kony to przeważnie mini-samochody, nadające się głównie do jazdy miejskiej. Droższe to z kolei naprawdę drogie konstrukcje, takie jak Jaguar i-Pace (356 600 zł na start).
Hyundai Kona Electric gra więc sam ze sobą, nie mając jakiejkolwiek, nawet najmniejszej konkurencji w swoim segmencie. Elektryczny SUV? Tego jeszcze w Polsce nie było.
I wybór byłby teoretycznie prosty, gdyby nie to, że dalej można kupować samochody spalinowe. Nie jestem pewien, ile osób uda się przekonać, żeby za małego crossovera zapłaciły 170, a może i nawet 200 tys. zł.