Wydali mu dwie różne tablice rejestracyjne. Teraz ma problem, i to jest jego problem
Odbierasz nowe tablice rejestracyjne. Idziesz do domu, rozpakowujesz je z folii, a tu dwie różne „blaszki”. Wracasz do wydziału komunikacji, a tam Stanisław Bareja.
Każdemu zdarza się pomylić i wydać dwie różne tablice rejestracyjne. Różne, to znaczy z inną kombinacją liter i cyfr na tablicy. To oczywista pomyłka i normalnie powinno być tak, że petent wraca do wydziału komunikacji, zdaje jedną tablicę omyłkową (inną niż ta, którą ma w dowodzie rejestracyjnym) i dostaje właściwą. Myślicie że to takie proste? A widzieliście kiedyś żółty kolor?
Poszło o tablice zabytkowe w Zielonej Górze
Właściciel zabytkowego Saaba zarejestrował go „na żółte”. Tablice otrzymał, jak wszyscy petenci, zapakowane w folijkę. Mało kto wyjmuje je z folii na miejscu i sprawdza, czy na pewno obie są identyczne. Dlatego pomyłka wyszła na jaw dopiero w garażu. Wydano mu tablice z numerami następującymi po sobie: 71C i 72C. To by oznaczało, że w wydziale komunikacji została jedna tablica 71C i wystarczy zamienić tablicę 72C na 71C i gotowe. Tak, ale nie.
Pani urzędniczka intensywnie próbowała przekonać petenta do odebrania w zamian za omyłkową tablicę 72C, tablicy 71C ale dwurzędowej. Właściciel Saaba nie był zainteresowany tablicą dwurzędową i chciał dwóch tablic o identycznym formacie. Powstał problem i konfuzja, ponieważ para tablic 71C obejmowała jedną tablicę 1-rzędową i jedną 2-rzędową. Przy okazji urzędniczka dopatrzyła się, że numer 71C i 72C są... w innym odcieniu żółtego. Odebrała obie tablice i powiedziała, że nie może tak po prostu dorobić tablicy 71C w formacie jednorzędowym, bo po pierwsze, to trzeba zamówić, po drugie zaś – najwyraźniej nowsze (później wytłoczone) tablice są ciemniejsze, więc trzeba będzie wytłoczyć od nowa też tę pierwszą 71C, żeby obie były w tym samym odcieniu.
To jeszcze nie koniec śmiesznych rzeczy
Zielonogórski wydział komunikacji nadal działa według zasad pandemicznych. Wizytę trzeba umówić elektronicznie, podając swoje nazwisko. Terminy to ok. 10-14 dni, ponieważ ogromne jest zainteresowanie rejestracją pojazdów z zagranicy i wydział trochę się nie wyrabia. Jeśli ktoś umówił wizytę przez internet, a potem nie przyszedł, to na jego miejsce nie mogą wejść osoby, które po prostu czekają na miejscu. Powszechna jest zatem sytuacja, że urzędniczki siedzą bezczynnie, „obsługując” nieistniejących – ale umówionych! – petentów, a ci na miejscu bezczynnie czekają, aż skończy się wizyta petenta, który nie przyszedł. Można umówić tylko jedną wizytę jednocześnie, nie da się zarezerwować dwóch terminów.
Nie da się też po prostu przyjść i wymienić tablicę, bo to jest wizyta w urzędzie i trzeba ją umówić online. Zatem na nową tablicę przyjdzie właścicielowi pojazdu poczekać ok. 10 dni, czyli ma kolejne 10 dni nieużywania samochodu, ponieważ urzędniczka wydała mu dwie różne tablice i nie da się tego odkręcić z dnia na dzień. To byłoby za proste. Pamiętajcie – za wszystkie błędne decyzje urzędnika odpowiada osobiście obywatel. To wasza wina, bo można było to sprawdzić na miejscu.
Myślicie, że już skończyłem wyliczankę śmiesznych rzeczy?
Nie, chociaż ostatnia nie odnosi się już wprost do wydziału komunikacji. Oto aby zrobić badanie techniczne pojazdu zabytkowego na stacji okręgowej w Zielonej Górze, diagnosta żąda aby auto miało czerwone tablice tymczasowe. Nie można przywieźć go lawetą bez tablic, dokonać badania na miejscu i otrzymać potwierdzenia na kartce. Musi być miękki dowód i czerwona tablica, a żeby je wyrobić, trzeba umówić wizytę online i mieć nadzieję, że pani uda się wydać dwie takie same blachy. Co jak już wiemy, bywa trudne.
Potwierdza to moją tezę, że prawo to nie jest to, co napisano w ustawie. Prawo to uzus danego urzędu albo instytucji. U nas tak robimy i co nam pan zrobi? No może w ustawie jest inaczej, to niech pan nas poda do sądu, a w międzyczasie my nie załatwimy pańskiej sprawy. Prawo ma postać samowładnej decyzji urzędnika, zależnej od jego humoru – a to wszystko są zaszłości mentalności powstałej za czasów zaborów.