Nowa Skoda Karoq czy używane Yeti? Porównujemy funkcjonalność
Nowa Skoda Karoq została już przetestowana przez większość redakcji. Egzemplarz, który odebraliśmy do testu ktoś chyba wcześniej dręczył w terenie. My podeszliśmy do Karoqa z innej strony. Postawiliśmy ją obok poprzednika, czyli Yeti i porównaliśmy walory funkcjonalne obu aut.
Nawet jeden z pracowników salonu Skody powiedział mi, że Karoq jest chyba trochę zbyt generyczny. O Kodiaqa ludzie pytają – kiedy pierwsze egzemplarze pojawiły się na ulicach, wzbudzały duże zainteresowanie. Ludzie robili im zdjęcia i pytali kierowców o ich zdanie. Z Karoqiem nic takiego się nie stało. Po prostu się pojawił i nikt tego nie zauważył. Czy jest lepszy od Yeti w kwestii funkcjonalnej?
Zestawiliśmy ze sobą Karoqa i Yeti z końca produkcji, żeby odpowiedzieć na pytanie, czy warto dopłacać do nowego modelu, czy może lepiej jednak kupić kilkuletnie, używane Yeti za dużo mniejsze pieniądze. Przy czym nie porównujemy tu zachowania podczas jazdy, a jedynie stronę praktyczną i ogólne odczucia z obcowania z samochodem. Zaczynamy od bagażników.
To zdjęcie może sugerować, że Karoq jest szokująco lepszy od Yeti. Jest lepszy – ale nie aż tak bardzo jakby to wynikało z fotki, ponieważ akurat w Yeti domówiono zestaw z pełnowymiarowym kołem zapasowym, co bardzo zmniejszyło głębokość bagażnika. Bagażnik Yeti ma pojemność 405 l, w Karoqu to 520 l. Duża różnica. Do Karoqa jest też o wiele łatwiej ładować bagaże, ponieważ próg załadunku jest niższy, a klapa tylna kryje znacznie większy otwór załadunkowy. Zmierzyliśmy wymiary bagażnika, oto tabelka:
Karoq i Yeti mają identyczne szyny do wieszania toreb, żeby owe torby nie tłukły się po bagażniku:
Jeśli chodzi o tylne fotele - Karoq korzysta z tej samej koncepcji co Yeti, czyli najpierw składają się oparcia, a potem oparcie razem z siedziskiem wędruje do pozycji pionowej – jak w kombivanie. Dobre, ale nie idealne, bo złożone fotele zajmują trochę przestrzeni na długość. Ponadto zewnętrzne fotele z tyłu przesuwają się i to w całkiem sporym zakresie. Ale tu pojawia się dość istotna różnica między Yeti a Karoqiem i to na korzyść starszego auta. Aby złożyć oparcia tylne w Karoqu trzeba ciągnąć za taśmy umieszczone w fotelach. Nie jest to wygodne. Yeti ma eleganckie, półokrągłe klamki do tego celu, które są łatwo dostępne przy każdej pozycji fotela. A w Karoqu po złożeniu oparcia sięgnięcie do taśmy, która je rozkłada, do prostych nie należy. Pozostałe zmiany w mechanizmie składania foteli są kosmetyczne i nieistotne z punktu widzenia użytkownika (jak np. zmiana mocowań taśm z hakami, dzięki którym postawione do pionu fotele nie wracają do poziomu).
Karoq ma roletę, Yeti ma półkę. Punkt dla Karoqa.
Starcie w dziedzinie bagażników wygrywa Karoq za dużo większy otwór załadunkowy. Żądamy zamontowania klamek w fotelach w Karoqu.
Jeśli chodzi o pozycję za kierownicą, różnica jest ogromna. Karoq to typowy samochód osobowy. Nie sposób odgadnąć, że siedzimy w SUV-ie. Jest zwyczajnie, jak w Octavii. Może nieco wyżej. Jest wygodnie, ale... no właśnie. Po pierwsze, boczek drzwi niemiłosiernie skrzypi – a testowany egzemplarz miał tylko 18 000 przebiegu. W Yeti po 55 000 km nic nie skrzypi. Po drugie – czarne elementy z lakierem fortepianowym są tak brudne i zatłuszczone, że odechciewa się je czyścić. Dzień-dwa i znów będą paskudne.
Problemu tego nie ma Yeti, bo tu nie występuje żaden lakier fortepianowy. Starszy samochód jest nie tylko bardziej surowy, ale też ma zdecydowanie więcej charakteru i nieco terenową pozycję za kierownicą. Tu rzeczywiście siedzi się wysoko, i nie ma problemu ze znalezieniem pozycji, z której kierowca widzi całą maskę. Spodobały mi się zegary w indywidualnych tubusach w Yeti. Te z Karoqa są... generyczne. Za to w nowszym modelu znacząco powiększono schowek ponad deską rozdzielczą. Jako miłośnikowi aut terenowych bardziej spodobała mi się pozycja z Yeti, tablica przyrządów też wygląda ciekawiej i nie wydaje dźwięku przypominającego jeżdżenie balonikiem po kafelkach.
Deska rozdzielcza? Wygrywa Yeti.
Detale: trochę ich jest i raczej rzadko przeczytacie o nich w innych testach. Karoq ma skrobaczkę do szyb w klapce wlewu paliwa: świetnie. Yeti wyposażono w szufladę na drobiazgi pod przednim fotelem: fantastycznie. Karoq ma w tym samym miejscu schowek na parasol. Ciekawe, ale szuflada jest jednak lepsza. Przebojem jest jednak temat latarki. W bagażniku zarówno Karoqa, jak i Yeti znajduje się latarka wsadzona w boczną ściankę. Można ją wyjąć i sobie poświecić. Gniazdo, w którym latarka się znajduje, to zarazem dok do ładowania baterii. W normalnych warunkach urządzenie działa jak typowe oświetlenie bagażnika.
W Yeti ową latarkę wyjąłem i wsadziłem bez problemu. Działała.
W Karoqu rozpadła się przy wyjmowaniu. Złożyłem ponownie i próbowałem wyjąć. Rozpadła się znowu. I tak pięć razy.
Szuflada w Skodzie Yeti:
Schowek na parasol w Karoqu:
Skoda Yeti - schowek nad konsolą
Skoda Karoq - schowek nad konsolą
Na koniec pomierzyłem wnętrze. Za każdym razem odsunąłem fotel kierowcy o metr od pedału hamulca i sprawdziłem, ile miejsca zostaje za nim od oparcia przedniego fotela do oparcia tylnej kanapy. Zmierzyłem też długość siedziska tylnej kanapy. Oto wyniki:
*przy fotelu odsuniętym o 1 m od pedałów
Przestronność? Minimalna przewaga Karoqa.
Ostateczny werdykt: Karoq jest lepszy pod względem funkcjonalnym. Ma więcej sensu jako samochód rodzinny. Nie ma jednak krzty kanciastego charakteru, za który lubiliśmy Yeti. I niestety nadmiernie skrzypi jak na nowy samochód. Jeśli mieszkasz poza miastem, kup sobie używane Yeti. Będziesz wyglądać w nim jak leśnik/czka. Jeśli chcesz jeździć do pracy i na zakupy, a rata leasingu przyda ci się do odliczania kosztów w firmie – Karoq będzie lepszym wyborem. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że Karoq nie jest następcą Yeti, a czymś zupełnie z innej parafii.