Tak wygląda motoryzacja w Maroku: tadżin czyli miks. Od Peugeota 404 do Maserati
Tadżin to najbardziej znana marokańska potrawa. Nie ma na nią jednego przepisu: każdy kucharz wrzuca do charakterystycznego, glinianego naczynia wszystko, co lubi i co akurat ma pod ręką i miesza. Motoryzacja w Maroko też jest mieszanką. Postarałem się wybrać z niej najbardziej smakowite kąski.
Przed wyjazdem na urlop do Maroka trochę się bałem. Naczytałem się, że jest to kraj naciągaczy, nachalnych sprzedawców i kelnerów kantujących przy wystawianiu rachunku. Mimo tego, zaryzykowałem i pojechałem. Na szczęście rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Ludzie w tym kraju są mili, handlarze odczepiają się po zwykłym „No, thank you”, a gdy przez pomyłkę w sklepie zapłaciłem za dużo, sprzedawca gonił mnie przez dwie przecznice. W dodatku jest niedrogo, ciekawie, bardzo egzotycznie… no i ciepło.
Ale jesteśmy na Autoblogu, więc zamiast o krajobrazach i zwyczajach, opowiem o motoryzacji. Jaka jest w Maroku?
Przede wszystkim, zróżnicowana. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że jest to na przykład „kraj Mercedesa” (jak Albania) czy „kraj Toyoty” (jak połowa Afryki i Azji). W Marrakeszu jest trochę tak, jak w Polsce: rozglądamy się na parkingu i tu stoi Renault, tam Opel, jeszcze dalej jakiś Ford, a tuż obok – Honda. Na prowincji sytuacja jest trochę inna i tam z kolei przeważają stare samochody francuskie.
Jeżeli jednak miałbym wskazać na markę, która dominuje w miastach, byłaby to Dacia. Logany i Sandero są kochane przede wszystkim przez marokańskich taksówkarzy, ale lubią je też zwykli, prywatni odbiorcy. A w taksówkach oczywiście należy się targować. Jak kierowca mówi, że pojedzie za sto, trzeba powiedzieć, że da się dwadzieścia. Spotkacie się gdzieś w połowie.
Zadziwiająca może być bardzo duża popularność SsangYonga Rodiusa. Jeśli ktoś uważa, że to najbrzydszy samochód na świecie i nie może na niego patrzeć, niech lepiej nie jedzie do Maroko. Rodiusy często służą tu za duże taksówki, hotelowe busy lub po prostu samochody rodzinne dla tamtejszych licznych familii.
W starej części Marrakeszu królują skutery. Są wszędzie i jeżdżą nimi wszyscy: młodzi mężczyźni w bluzach z kapturem i starsi w tradycyjnych strojach. Młode i starsze kobiety. W pojedynkę, we troje albo z całym przedszkolem. Z bagażami, z towarem do sklepów albo z drugim, prowadzonym obok skuterem. I wszyscy oni jeżdżą niesamowicie precyzyjnie, mieszcząc się na milimetry między przerażonymi turystami, stosikami, innymi skuterami i nadjeżdżającym z przeciwka wozem ciągniętym przez osła.
Osioł to nadal popularny środek transportu.
Choć coraz więcej osób przesiada się do kei-vanów. Są w sam raz na wąskie uliczki starego miasta.
O, Mercedes W203 bez rdzy! A nie, czekaj…
W Marrakeszu można spotkać całkiem sporo drogich, nowych samochodów. Sytuacja jest prosta: gdy jesteś bogaty, jeździsz Range Roverem Evoque. Jeszcze bogatsi mają Land Rovery Discovery albo Range Rovery Sport. Najbogatsi kupują Maserati Levante, „dużego” Range’a albo Bentaygę.
Zderzył Zdarzył się też Continental GT. A że zderzaki nie pod kolor? Kogo to interesuje? A może to tak specjalnie?
Nowoczesny, multiinterfejsowy crossover.
I jego konkurencja z Włoch.
Nie wiem, co to za ciężarówka. (Ford - red. prow.)
Maroko nie jest już krajem Beczek, ale te, które zostały, nie chcą się poddać. Część z nich służy jako duże taksówki, do których wchodzi nawet siedem osób. A jak trzeba, to więcej.
Dlaczego w Polsce nie sprzedawano Palio w tej wersji? Było całkiem ładne.
Goooooooool!
Na pierwszy rzut oka myślałem, że to coś japońskiego, a to Renault.
Kaczki nadal służą jako pojazdy komunikacji podmiejskiej. Jechałem taką: wszystko w niej dzwoniło, klekotało i stukało, ale dzielnie darła do przodu i wyprzedzała turystów w wypożyczonych Picanto.
Jedziemy na prowincję, od razu robi się ciekawiej.
Peugeot z napisem „Opel", Renault z napisem „Mercedes" . Tak trzeba żyć.
WTEM. Jazda 404-ką na co dzień to całkiem popularny temat na marokańskiej prowincji. Widziałem nawet 403-kę w podobnym stanie, ale nie zdążyłem zrobić zdjęcia.
Uno dwójka - nuda. W Maroko jeździ naprawdę dużo jedynek. Bez rdzy!
Dojechaliśmy na wybrzeże i od razu popsuła się pogoda. Standard. A Francuzów jadących na kołach do Maroka DS-em szanuję. W sumie to nie tak daleko.
Nawet red. prowadzący nie wiedział na początku, co to za wóz. Może wy zgadniecie? Odpowiedź za dwa zdjęcia.
Uwaga: oto Changhe Ideal 2.
Gdy jedzie na was taka wielka ciężarówka, warto zrobić UNIC.
To by było na tyle. Wizytę w Maroku polecam każdemu. Następnym razem muszę wypożyczyć samochód i pojeździć nim po Marrakeszu. To lepsze niż skok na bungee. Bez bungee.