Ford wycenił Pumę. Mały crossover jest bardzo sensownie skonfigurowany. I o włos droższy od Juke’a
To oczywiście wcale go nie przekreśla, obstawiamy, że sprzeda się bardzo dobrze.
Puma, czyli crossover wielkości Fiesty, to kolejny, szybko licząc - siódmy terenowowaty model w gamie Forda. Podobnie jak wyceniony w zeszłym tygodniu Juke, sprzedawany będzie wyłącznie z jednym, litrowym silnikiem, ale za to w trzech wariantach mocy.
Ford Puma - cena od 69 900 zł
Tyle według konfiguratora kosztuje bazowa wersja Trend z silnikiem o mocy 95 KM i z sześciobiegową przekładnią manualną. Lista wyposażenia - nieprzesadnie bogata, ale z drugiej strony - całkiem sensowna. Mamy na niej manualną klimatyzację, tempomat, LED-owe reflektory z czujnikiem zmierzchu i 4,2-calowy monochromatyczny wyświetlacz między zegarami. Do tego jest jeszcze system wyboru trybu jazdy działający w czterech trybach: Normalnym, Sportowym, Eco i na śliską nawierzchnię. Sportowy w wersji z silnikiem 95 KM? Odważnie!
Już w tej wersji wyposażenia Puma ma 8-calowy, kolorowy ekran dotykowy przyklejony na szczycie konsoli i radioodtwarzacz z obsługą DAB. Ma też skórę na kierownicy, fotel kierowcy z regulacją wysokości i regulacją podparcia odcinka lędźwiowego. Właściwie jest całkiem nieźle.
Efekt psują tylko 16-calowe stalaki z kołpakami, które można wymienić na aluminiowe 17-ki - za 4 380 zł. Choć chyba lepiej wydać 2 640 zł na Pakiet Comfort obejmujący automatyczną klimatyzację, automatyczne wycieraczki, czujniki parkowania z tyłu i samościemniająca lusterko. I to z grubsza wyczerpuje możliwości indywidualizacji tej wersji.
Jeśli dla kogoś 95 KM to niewystarczająca ilość, musi zacząć konfigurowanie Pumy od wersji Titanium.
Za 85 200 zł dostajemy auto z silnikiem o mocy 125 KM. 4 700 zł więcej, czyli 89 900 zł kosztuje wersja 155-konna z hybrydą typu mild. Na liście wyposażenia pojawia się bezprzewodowa ładowarka do smartfona, fotel kierowcy z masażem (!) i nastrojowe podświetlenie wnętrza diodami LED. Auto wyjeżdża z salonu na aluminiowych 17-kach, lusterka boczne zyskują elektryczne składanie, a z tyłu pojawiają się czujniki parkowania.
Tu już mamy większe bogactwo na liście płatnych opcji. Zegary można wymienić na ekran, pojawia się też pakiet adaptacyjnym tempomatem z funkcją jazdy w korkach, kamerą cofania, czy asystentem martwego pola. Kosztuje on 5,5 tys. zł, ale jest dostępny wyłącznie z przekładnia automatyczną… której w cenniku nie znalazłem. Być może zostanie wprowadzona w dalszym terminie. Na liście dodatków mamy jeszcze m.in. nawigację za 2 420 zł, czy szyberdach za 4 390 zł. Wciąż by wymienić klimatyzację manualną na automatyczną trzeba dokupić pakiet Comfort - za 1760 zł.
89 900 zł czyli tyle, ile Titanium z silnikiem 155 KM, kosztuje ST-Line z motorem 125-konnym.
W porównaniu z Titanium, poza inną tapicerką mamy usługę FordPass Connect z modemem GSM, uruchamianie silnika z przycisku i system wspomagający utrzymanie na pasie ruchu. Zmienia się też zawieszenie - w cenniku nazywa się „sportowe”, zmieniają się też zderzaki, tylny ma nawet dyfuzor. ST-Line z silnikiem 155-konnym kosztuje 94 600 zł.
To o włos więcej, niż wersja Titanium X.
Ta, oczywiście ze słabszym, 125-konnym silnikiem kosztuje 94 050 zł. Odmiana 155 kosztuje 98 750 zł. To pierwsza wersja z seryjną klimatyzacją automatyczną i fotelami obszytymi welurem. Zyskuje też felgi 18”, ale jako rozwinięcie wersji Titanium, nie ma sportowego zawieszenia.
Najdroższą wersją Pumy jest ST-Line X za 98 750 zł.
Tyle kosztuje z silnikiem 125 KM, 155-konny oznacza wydatek 103 450 zł. Za te pieniądze dostajemy samochód wyposażony na poziomie Titanium X, ale z inną tapicerką, sportowym zawieszeniem i sportowymi zderzakami.
Na stronie Forda można przeczytać, że samochód będzie oferowany od stycznia. I im dłużej mu się przyglądam, tym bardziej jestem przekonany, że zostanie ciepło przyjęty na rynku, bo już bazowa konfiguracja wygląda naprawdę sensownie. O ile będzie użytkowana głównie w obrębie miasta. Za to ci, którzy szukają frajdy z jazdy mogą wybrać nawet odmianę 155-konną. Czekamy naw ceny wersji z automatami.