REKLAMA

Ferrari pozywa fundację, a kto teraz powinien pozwać Ferrari?

Włosi pozwali fundację za wykorzystanie nazwy, z której ta korzystała wcześniej niż oni.

Ferrari pozywa fundację, a kto teraz powinien pozwać Ferrari?
REKLAMA
REKLAMA

Nie jest tajemnicą, że Ferrari jest w trakcie prac nad SUV-em, który, patrząc na wyniki Bentleya, czy Lamborghini, pozwoli na wystrzelenie przychodów firmy na nowy poziom. Wiadomo też, że auto ma się nazywać Purosangue, co znaczy „czystej krwi”. Trzeba przyznać, że to nazwa idealnie pasująca do rumaka z logotypu włoskiej marki i aż dziwne, że nie została wykorzystana, albo choć zastrzeżona wieki temu. Swoją drogą - nazwanie modelem „czystej krwi” akurat SUV-a to bardzo chytry zabieg marketingowy. 

Niestety – nazwę Purosangue wykorzystał już ktoś inny.

W 2013 r. nazwę tę jako znak towarowy zarejestrowała fundacja Purosangue. To organizacja, która zajmuje się walką z dopingiem w sporcie, więc wybrała ją bardzo trafnie. Z profilu na Facebooku można wywnioskować, że Fundacja wciąż istnieje, działa i prowadzi aktywnie swoją działalność. 

Oczywiście profil w mediach społecznościowych to za mało, by wyciągać daleko idące wnioski na temat działalności fundacji. Podobno rozmowy między producentem a fundacją nie przyniosły efektów, przedstawiciele fundacji zablokowali starania Ferrari o uznanie nazwy Purosangue za swój znak towarowy na Europę. Przedstawiciele producenta samochodów twierdzą jednak, że organizacja nie skomercjalizowała nazwy na tyle, by zapewnić sobie wyłączność na skorzystanie ze słowa purosangue i chce to udowodnić w sądzie.

Proces rozpocznie się 5 marca w Bolonii, prawnik reprezentujący fundację twierdzi, że będzie to walka Dawida z Goliatem, ale założyciele fundacji twierdzą, że jako sportowcy wiedzą co to znaczy walka i łatwo się nie poddadzą. Zeszłoroczny przypadek Philipa Pleina, którego prawnicy Ferrari poprosili by w 48 godzin usunął ze swojego profilu materiały, w których wykorzystano jeden z ich modeli pozwala wysunąć wniosek, że Dawid i tym razem nie musi być bez szans. Włosi stwierdzili, że Plein wykorzystuje znak handlowy Ferrari do celów promocyjnych swoich produktów. Mieli też zastrzeżenia do nagości i nachalnych, seksualnych inklinacji, które godzą w dobre imię marki i mogą powodować straty materialne.

Aż dziwne, że wcześniej Ferrari nie było skore do pozywania innych.

REKLAMA

Bez krępacji nazwało swoje modele Roma, Kalifornia, Portofino, a raczej w tamtych przypadkach nie było mowy o tym, że dotychczasowi posiadacze tych nazw nie wykorzystywali ich komercyjnie. Być może prawnicy związani z tymi miejscami powinni zastanowić się, czy działania producenta samochodów aby na pewno nie godzą w ich dobre imię. Wątpliwości mógłby mieć też producent motocykli Mondial, a Jensenowi może być przykro, że Włosi skopiowali jego FF. 

Z drugiej strony, ciekawe, czy właściciel sieci sklepów Dino ma uregulowaną sytuację prawną z Włochami. Jeśli osiągną oni sukces w walce z fundacją Purosangue, kto wie, kogo wezmą na celownik w następnej kolejności.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA