Po co Elonowi Muskowi potrzebne są te Niemcy i fabryka pod Berlinem? Mam lepszą lokalizację.
Kiedy Elon Musk ogłosił, że wybuduje fabrykę Tesli pod Berlinem, wiele rąk klaskało z zachwytu. Klaskali Polacy, bo będą mieli blisko do pracy w niemieckiej fabryce. Klaskali też Niemcy kibicujący rozwojowi rynku elektrycznych pojazdów (oj, ale nie wszyscy). I tylko wierzba była płacząca.
Niemiecki sąd stanął po stronie drzew i wstrzymał ich wycinkę na terenie przeznaczonym na fabrykę Tesli pod Berlinem. To kolejna przeszkoda po niewypałach z drugiej wojny światowej i oskarżeniach o utrudnienia w dostępie do wody pitnej. Po co Tesli te kłopoty?
Dlaczego Elon Musk chce postawić fabrykę pod Berlinem?
Elon Musk nieco zaskoczył świat, gdy odbierając nagrodę pochwalił niemiecką technologię. A potem zaskoczył go po raz drugi, gdy ogłosił, że gigafabryka Tesli powstanie pod Berlinem.
To raczej nie niskie stawki roboczogodzin niemieckich robotników, zdecydowały o wyborze takiej lokalizacji. Samochody Tesli stałyby się produktami wytwarzanym w Niemczech, czyli prestiż. Jak wiadomo, wszystko co niemieckie jest porządnie wykonane. Wystarczy na proszku do prania napisać, że jest niemiecki i od razu kosztuje dwa razy drożej.
Niemiecka jakość w łańcuchu dostaw komponentów do fabryki Tesli pod Berlinem na pewno też byłaby przydatna, ale chodzi o wydźwięk tej informacji - Tesla powstaje na niemieckiej ziemi.
Choć Elon Musk nie zdecydował się na cios ostateczny i nie wybrał na lokalizację fabryki matecznika niemieckiej motoryzacji - Bawarii, to i tak najwyraźniej udało mu się rozdrażnić tygrysy.
Braterska pomoc z innego landu
Najbardziej oświeceni wróżbici już przewidywali, że budowa fabryki na niemieckiej ziemi, może Elonowi Muskowi nie wyjść.
Organizacje ekologiczne ruszyły do ataku w obronie przyrody. Najpierw fabryka miała ograniczać zasoby pitnej. Potem trzeba było usunąć powojennie niewybuchy. Tesla w końcu musiała się też zobowiązać, że przeniesie istniejące kolonie mrówek oraz istniejące gatunki zwierząt w inne miejsce. Teraz protesty dotyczą wycinki drzew, ma ich paść 91 hektarów.
Co prawda, z Bawarii do Gruenheide jedzie się sześć godzin, ale to i tak za blisko. Najwyraźniej Bawarczycy czują się, jakby fabrykę stawiano im pod nosem.
Wycinkę drzew sąd wstrzymał na wniosek grupy ekologów z Brandburgii - Zielonej Ligi, ale inna organizacja - VLAB (Stowarzyszenie Na Rzecz Ochrony Krajobrazu i Zwierząt w Bawarii), zapowiedziało, że rozważa złożenie pozwu przeciwko budowie fabryki Tesli w Grunhide w Branderburgii.
Jest to na pewno przypadek, że ta organizacji pochodzi z Bawarii, czyli południa Niemiec, tam gdzie swoje siedziby mają słynne niemieckie motoryzacyjne firmy. Po prostu los drzew w oddalonym o kilkaset kilometrów innym niemieckim landzie, mocno ją zaniepokoił.
Najwyraźniej budowniczy fabryk dla niemieckich producentów nigdy nie ścięli nawet jednego drzewa. Drzewostan to jednak nie jedyny problem Tesli w Niemczech.
W tym samym czasie, inny niemiecki sąd rozpatruje sprawę naruszenia dozwolonego czasu pracy i pracy po godzinach, w firmie Tesla Grohman Automation, którą niedawno nabyła Tesla, niechcący podbierając podwykonawcę Daimlerowi. Do tego momentu zakupu wspomagał on niemieckiego producenta w wytwarzaniu elektrycznego EQC.
Może pora rozważyć inną lokalizację?
Dlaczego nie Grecja?
Tesla nie ma nawet oficjalnego pozwolenia na budowę - przygotowanie terenu rozpoczęła na własne ryzyko - a już napotkała spore trudności. Wygląda na to, że niemiecka ziemia nie jest gotowa na aliantów.
Tesla musi gdzieś w Europie postawić fabrykę. Dostawy z USA, czy ewentualnie z Chin, nie pozwolą na znaczne zwiększenie sprzedaży na tym kontynencie. Już w tym momencie wynik sprzedażowy Tesli jest powiązany z dostawami samochodów do Europy. Gdy statek nie przypływa, sprzedaż nawet w najbardziej elektrycznych krajach spada, a Tesla chce pod Berlinem produkować pół miliona samochodów rocznie.
Gdyby tylko Elon Musk mnie zapytał, od razu doradziłbym mu Grecję. Tamtejszy etos pracy na pewno wspomógłby proces lakierowania Modelu 3. A w razie problemów z pozwoleniem na budowę, zawsze można można postawić jakiś namiot w roli produkcyjnej hali. Klimat na pewno jest tam bardziej sprzyjający i nie da się nastąpić na odcisk lokalnej branży samochodowej.
Na pewno Berlin jest miejscem znacznie lepszym pod względem logistyki niż Grecja, ale może Grecja to kraj, w którym da się postawić fabrykę, w przeciwieństwie do Niemiec, gdzie jest poważny problem by w ogóle wbić w ziemię łopatę. A nieco bardziej poważnie, to może Polska? Osoby emocjonalnie związane ze spuścizną FSO, raczej się nie obrażą i nie przywiążą łańcuchami do drzewa.