Egzaminatorzy w WORD powinni zarabiać 16-19 tys. zł, bo inaczej stanie się coś złego. Ale co?
Zarobki w WORD, czyli Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego powinny zostać podniesione. Tak uważają sami egzaminatorzy, twierdząc, że inaczej stanie się coś bardzo niedobrego.
Od jakiegoś czasu część osób pracujących w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego znalazła sobie nietypowe hobby. Chodzą po różnych mediach — lokalnych i krajowych i narzekają na swoje zarobki. Apelują do ministra infrastruktury o podniesienie opłaty za egzaminy na prawo jazdy. Argumentują, że przez pandemię, inflację, wojnę (można wybrać dowolną przyczynę, albo wszystkie trzy) ceny wszystkiego poszły w górę, a WORD-y nie dostają więcej pieniędzy. Gdyby tylko minister zachciał podnieść opłaty, to od razu zobaczy pozytywne efekty. Ostatnio wywiadu portalowi prawodrogowe.pl udzieliła dyrektor WORD-u w Lublinie. Ileż tam jest rewelacji.
Zarobki egzaminatora w WORD powinny oscylować między 16 a 19 tysięcy złotych
Aż przetarłem oczy ze zdumienia, gdy przeczytałem tę kwotę. A skąd ona się wzięła? Otóż kilka lat temu egzaminatorzy zarabiali na tyle dobrze, że już we wrześniu przekraczali limit 30-krotności składek ZUS. Oznacza to, że po przekroczeniu pewnej wysokości zarobków nie musieli już odprowadzać ze swojego wynagrodzenia składki na ubezpieczenie emerytalne. W 2022 roku limit wynosi 177 660 zł, czyli 14 805 zł miesięcznie. Jeżeli we wrześniu mieliby osiągać takie zarobki, to ich wynagrodzenia musiałby wynosić właśnie pomiędzy 16 a 19 tysięcy złotych miesięcznie. Teraz zarabiają prawie połowę mniej. Straszne. Nie wiem co mnie bardziej zaskoczyło — absurdalne żądania, czy to w jakiej bańce żyli do tej pory egzaminatorzy. Sprawdziłem i nadal przy swoich głodowych zarobkach znajdują się w tej lepiej opłacanej części społeczeństwa.
Idźmy dalej. Bez podniesienia opłat ośrodki terenowe WORD mogą zostać zamknięte
Nie bardzo rozumiem, w czym jest problem. Skoro dana placówka na siebie nie zarabia, to znak, że prawo jazdy w danej okolicy nie cieszy się zbyt dużą popularnością, więc równie dobrze zainteresowani mogą podjeżdżać do większych ośrodków. Nie ma potrzeby robienia WORD-u w każdej większej miejscowości. Nie trafiają do mnie również argumenty, że tylko wydolne WORD-y ze świetnie opłacaną kadrą gwarantują bezpieczeństwo na drogach, bo to są rzeczy zupełnie ze sobą niepowiązane. Od przejechania trasa testową kierowcy nie nabywają magicznych zdolności, nie wyłącza im się agresywna jazda. Śmiem twierdzić, że po zdaniu egzaminu jedyne co wie egzaminator o kandydacie to to, że wie jak pokonać trasę testową. Nie wie natomiast jak zachowa się na drodze, jak poradzi sobie ze stresującą sytuacją.
Co się stanie jeżeli zarobki w WORD nie wzrosną?
Kompletnie nic. Nie wzrośnie od tego bezpieczeństwo, egzaminy nie staną się nagle prawdziwą weryfikacją umiejętności kandydata na kierowcę. Obecnie i tak po zdanym egzaminie trzeba wyrzucić wszelkie naleciałości z kursu prawa jazdy i uczyć się od nowa prawdziwego życia za kierownicą. W wywiadzie pada zdanie: aby jakoś związać koniec z końcem musimy ciężko pracować, dużo uczyć, doskonalić swoje umiejętności i dodatkowo cały czas powiększać wachlarz szkoleń. Im dłużej to czytam, tym bardziej dochodzę do wniosku, że absolutnie nie można podnosić zarobków w WORD-ach, bo tylko dzięki obecnej sytuacji one pracują wydajniej i stoją frontem do klienta. Gdybym był jednoosobowym tabloidem, to napisałbym, że minister znalazł jeden sposób na poprawę działalności WORD-ów [Zobacz jaki].