Jeśli Twój samochód nie ma najnowszych systemów bezpieczeństwa czynnego, możesz chcieć skorzystać z tego urządzenia.
Jakiś czas temu pojawił się u nas rejestrator Mio MiVue C570 – prosta w obsłudze kamera, która dzięki jasnemu obiektywowi, wysokiej rozdzielczości zapisu i modułowi GPS może z powodzeniem pełnić funkcję świadka wszelkich zdarzeń drogowych, w których weźmie udział nasze auto.
Tamta kamera kosztowała 449 zł, dziś sprawdzam co potrafi model o 300 zł droższy – MiVue 795.
Pierwszym elementem różnicującym oba te urządzenia jest znacznie większy ekran modelu 795. C570 ma ekran o przekątnej 2 cali, 795 – 2,7 cala, czyli niemal o połowę większą. A to naprawdę robi różnice, gdy chce się obejrzeć zapis z karty pamięci. Z drugiej strony większy ekran sprawia, że całe urządzenie zajmuje więcej przestrzeni na przedniej szybie. Choć prawdę powiedziawszy, z szerokością wynoszącą 90 mm i 49 mm wysokości wciąż zajmuje jej niewiele.
Wysoka rozdzielczość obrazu
Model 795 może się pochwalić zapisem w rozdzielczości 1440p (z szybkością 30 klatek na sekundę), a nawet 1600p (25 kl./s) – tego 570 już nie potrafiło. Pod względem jasności obiektywu, czy kąta widzenia oba urządzenia mają te same parametry, tj. f/1,8 i 150 stopni.
Dodatkowe atrakcje
To, co wyróżnia ten model na rynku to zaawansowane systemy wspomagania kierowcy, znane w samochodach pod skrótem ADAS, czyli m.in. asystent pasa ruchu, układ ostrzegania przed kolizją, czy asystent jazdy w korkach. Jest nawet czujnik ciśnienia w oponach. Brzmi obiecująco. Ale te atraktanty zostawię na deser.
MiVue 795 – co w pudełku
W kartonie oprócz kamery mamy długi przewód zasilający (ok. 3,5 m) i bardzo praktyczny uchwyt. Praktyczny, bo jest mocowany na przyssawkę, a nie taśmę, więc można przenieść urządzenie w inne miejsce. Do tego jest niewielki, więc nie ma problemu z ograniczaniem widoczności ani utrzymaniem stabilności. No i nie bardzo ma jak skrzypieć, z czym miałem do czynienia w przypadku kamer z długimi uchwytami z przegubami. To na dłuższą metę też istotne.
Uchwyt wsuwa się w gniazdo w górnej części obudowy kamery i można przyssać go do szyby ułożonej właściwie pod każdym kątem – z pionową włącznie.
Mio MiVue 795 – jak to obsługiwać
Od urządzenia tego typu oczekujemy, że będzie proste w obsłudze i nie będzie absorbować uwagi kierowcy. I Mio spełnia oba te wymagania. Zaczyna nagrywać obraz jak tylko włożymy kartę MicroSD i gdy przez kabel podpięty do gniazdka zapalniczki w aucie zacznie płynąć prąd.
Urządzenie obsługuje się za pomocą pięciu przycisków.
A nawet sześciu, jeśli doliczymy przycisk uruchamiania, z którego korzysta się sporadycznie, bo kamera włącza i wyłącza się sama. Dodatkowo mamy pomarańczowy przycisk obok ekranu – służy do uruchomienia trybu awaryjnego zapisu chronionego przed skasowaniem, a cztery pozostałe wykorzystuje się do robienia zdjęć i obsługi menu urządzenia.
Samo menu jest bardzo przyjazne.
Oczywiście na liście dostępnych języków mamy polski, więc poruszanie się po menu nie powinno przysporzyć nikomu trudności. Menu pozwala na określenie czasu trwania nagrań wideo, czasu włączenia ekranu, rozdzielczości nagrania, pozwala nawet na dodanie stałego napisu, który będzie się pojawiał w rogu ekranu, np. numeru rejestracyjnego auta.
Mio MiVue 795 – jakość nagrań w dzień
Sprawdzałem nagrania w najwyższej dostępnej rozdzielczości, czyli 1600p i podobnie jak w przypadku modelu C570 nie miałem zastrzeżeń do 1080p, tak tu nie mam ich tym bardziej. Jakość obrazu jest jeszcze lepsza, w zasadzie na potrzeby rejestrowania zdarzeń, wręcz zbyt dobra. To co było widać bardzo dobrze w tańszym modelu, tu widać jeszcze lepiej, a odczytanie numeru rejestracyjnego innego pojazdu jest jeszcze łatwiejsze.
Mio MiVue 795 – jakość nagrania w nocy
Tu różnica też jest, ale ponownie – nie mam przekonania, czy na tyle duża, by dopłacać do droższego rozwiązania. Szczegóły otoczenia, elementy wzdłuż drogi, inne pojazdy – widać je bardzo dobrze. Choć nie jestem przekonany, czy będziecie w stanie dostrzec to na fragmencie wrzuconym na Youtube. Przeglądając materiały miałem problem z odczytywaniem numerów rejestracyjnych innych aut – wyglądało, jakby LED-owe reflektory mojego auta przepalały znaki na tablicach rejestracyjnych i zdarzało się, że ich odczytanie nie było możliwe.
Podobnie jak w tańszym zestawie, kamera nie potrafi pracować na własnym akumulatorze.
No dobra, pracuje, ale zaledwie ok. 10 sekund, więc bez dodatkowego źródła zasilania jest bezużyteczna. Identycznie jest z czujnikiem ciśnienia w oponach. Żeby z niego skorzystać, trzeba dokupić zestaw wentyli, które zdalnie łączą się z urządzeniem i podają informacje o ciśnieniu w gumach. A w sklepie Mio takich akcesoriów nie znalazłem.
A co z asystentami?
To kolejne rozczarowanie. Co z tego, że jest asystent pasa ruchu, którego kalibruje się w prostych krokach, by wiedział jak czytać drogę, skoro budzi się przy właściwie każdej zmianie pasa? Nic dziwnego, w końcu nie jest połączony z kierunkowskazami, więc nie wie kiedy zmieniasz pas przypadkiem, a kiedy robisz to celowo.
Asystent mierzący odległość od poprzedzającego pojazdu również wzbudzał się w większości sytuacji, w których w ruchu miejskim zbliżałem się do poprzedzającego auta – nawet jeśli stało w korku. A gdybym miał na nim polegać i reagować dopiero gdy się odezwie – z pewnością zaparkowałbym w czyimś bagażniku, bo reaguje zbyt późno. Jeśli w chwili, gdy się wzbudzi, nie wciskasz jeszcze hamulca, to i tak nie zdążysz uniknąć kolizji.
Asystent jazdy w korku przydałby się, gdy np. czekając stojąc za innym autem na skrzyżowaniu przestaniesz patrzeć na drogę. Zawoła z komunikatem, że można ruszać, ale ponownie – w moim przypadku robił to denerwująco szybko i odzywał się nawet gdy ruszałem płynnie za poprzedzającym autem.
Do tego wszystkim tym asystentom zdarzało się odzywać w zupełnie bezsensownych momentach.
Ten od zmiany pasa ruchu reagował na łaty asfaltu na drodze, asystent hamowania potrafił wzbudzić się na pustej drodze, a jazdy w korku – gdy stałem przed przejazdem kolejowym, a on zauważył przejeżdżający pociąg.
Dlatego ci asystenci to tylko gadżety, których obecność może skusić do zakupu, ale w realnym życiu poleganie na jednej kamerce i jej oprogramowaniu ma się nijak do zaawansowanych systemów samochodowych, które oprócz kamery mają do dyspozycji radar, czujniki ultradźwiękowe i wiedzą co robi w danej chwili kierowca, czy np. włączył kierunkowskaz.
Podsumowując – jeśli 2-calowy ekran to według Ciebie za mało – MiVue 795 z ekranem większym o połowę może Ci się spodobać. Ale jeśli liczysz na wsparcie asystentów – 749 zł to jednak za mało. Poza tym Mio MiVue 795 to rzetelny sprzęt, który ma wszystko, żeby pomóc udowodnić Twoją rację w dwuznacznej sytuacji. Ale to potrafią też urządzenia odczuwalnie tańsze.