REKLAMA

Najlepsze samochody 2026 roku: lista osobista, ale osiem lat później

Na samym początku istnienia Autoblog.pl stworzyłem wpis zawierający listę 10 samochodów, jakie chciałbym sobie kupić jako nowe. Prawie żaden z nich nie jest już dostępny na rynku, ale skoro minęło osiem lat, to wypada podejść do tematu na nowo.

Najlepsze samochody 2026 roku: lista osobista, ale osiem lat później
REKLAMA

Osiem lat temu rozpoczynaliśmy działalność jako Autoblog.pl i jednym z pierwszych wpisów była moja osobista lista nowych samochodów, które najbardziej mi się wówczas podobały. Nie to, żebym zaraz biegł do salonu po nową furę, raczej traktuję to w kategorii odpowiedzi na ciągle zadawane pytania „co kupić?”.

REKLAMA

W tym okresie rynek przewrócił się do góry nogami

Trafiliśmy z Autoblogiem na niezwykle interesujący czas w historii motoryzacji. Nagle w ciągu zaledwie paru lat silniki Diesla odeszły do lamusa, a nacisk na elektryfikację wszystkiego przestał już być delikatnym poklepywaniem, tylko stał się wielką prasą miażdżącą auta emitujące spaliny. Dlatego nikogo nie powinno zaskoczyć, że w tym wpisie pojawią się również samochody elektryczne – gdybym je pominął, wyglądałbym jakbym mieszkał w spalinowej jaskini i nie widział, w jakim kierunku idzie rynek.

Kolejność samochodów na liście jest przypadkowa, chociaż miejsca na podium należy potraktować jako „te wozy rzeczywiście kupiłbym jako nowe, gdybym w ogóle potrzebował nowego auta”.

10. Volkswagen ID.3

Nie rozumiem dlaczego ten elektryczny pojazd nie odniósł większego sukcesu. Wygląda wypisz-wymaluj jak genialny prototyp Volkswagena sprzed lat o nazwie Futura, tyle że zamiast podnoszonych drzwi ma tradycyjne. Wnętrze nie powiela chińskiego zamiłowania do ekranów i ogromnych tuneli środkowych, jest miłe i ascetyczne, stuprocentowo niemieckie. Do tego po latach Volkswagen znacznie urealnił ceny tego pojazdu, a przy tym można go mieć z akumulatorem o pojemności aż 82-84 kWh, rzecz rzadko spotykana w samochodach tego segmentu. Jeździłem ID.3 wkrótce po premierze i mile mnie zaskoczył, chociaż oczywiście najświeższe auta elektryczne potrafią być oszczędniejsze.

9. Toyota Camry

Wiem, ten samochód ma już swoje lata. Ostatnio zrobili mu lifting, który popsuł jego stonowaną sylwetkę. Ale co z tego? Niczego to nie zmienia w moim zamiłowaniu do wielkich, nudnych sedanów, w których można zrelaksować się za kierownicą. Przejechałem Toyotą Camry mój najdłuższy odcinek testowy – z Polski do Norwegii i z powrotem. Spalanie nie przekroczyło 6 l/100 km, a w mieście potrafiło jeszcze spaść. Można mieć zarzut wobec Camry, że jest nudnawa, izoluje kierowcę od otoczenia – ale w 2019 r. może zdarzały się jeszcze auta, które tego nie robiły, dziś to jest norma. A przy okazji już prawie nikt poza Toyotą nie robi dużych sedanów nie-premium (Skoda Superb to liftback, nie sedan), więc tym bardziej daję temu umiarkowanie ekscytującemu pojazdowi moją rekomendację.

8. Ford Tourneo Courier

W tym przeglądzie nie mogło zabraknąć mojego ulubionego segmentu kombivanów. Tourneo Courier występuje w wersji spalinowej (1.0 Ecoboost ze skrzynią ręczną) i elektrycznej. W obu może śmiało poszczycić się mianem najbardziej kanciastego nowego samochodu. Praktyczność – nie do pokonania, jakość wykonania – dałbym jej czwórkę z plusem, to już całkiem sporo jak na kombivana (przeważnie są one zrobione z lekką dezynwolturą w kwestii wykończenia). Tourneo Courier wypełnia lukę po nieistniejących już praktycznie minivanach, nie kosztuje horrendalnie dużo i sprawdzi się u każdego, kto musi wozić i rodzinę, i towar z własnej firmy. Chciałem wyróżnić Kangoo, ale Courier oferuje po prostu więcej za mniej.

7. Honda HR-V

Samochód wybitnie niedoceniany. Spędziłem z nim tydzień, mógłbym całe życie. Dlaczego? Bo to jest pojazd postarany o 5 proc. bardziej niż konkurencja. W teście powyżej wyliczam listę detali, które w Hondzie są lepsze niż u rywali (przepraszam za te rymy, same mi się posklejali). Nawet taka rzecz jak świetnie działająca ładowarka indukcja – w odróżnieniu od aut chińskich, gdzie te ładowarki to żart – świadczy na rzecz Hondy. Oczywiście mamy też superoszczędny układ hybrydowy i praktyczne rozwiązania w kabinie, jak unoszone fotele tylne Magic Seats. Nie wiem jak ktokolwiek może kupić Yarisa Cross zamiast HR-V, chyba te reklamy Toyoty są zbyt skuteczne.

6. Hyundai Staria

Od razu ostrzegam, to nie jest ostatni Hyundai w tym zestawieniu (ale nie ma żadnej Kii). Staria to prawdziwy van, dziwność jego linii nie powinna nikogo zmylić. On naprawdę przewozi 9 osób, co sprawdziłem na własnej skórze, pakując do niego sześciu uczestników wycieczki po Warszawie, kierowcę i siebie. Jego hybrydowy układ napędowy nie przepada za staniem w korkach, ale przy płynnej jeździe miejsko-mieszanej zadowala się spalaniem 8 l/100 km, nie będąc przy tym napchanym ekologią dieslem. Staria nie znalazła się w pierwszej trójce, bo z początku miała niezłe ceny, zauważalnie poniżej 200 tys. zł (zwłaszcza w wyprzedaży rocznika 2024), teraz podrożała – ale to nadal pojazd bezkonkurencyjny. Zobaczymy, jakie układy napędowe zaoferuje Renault w nowym Traficu, jeśli trafi tam 1.8 Hybrid 155 KM to Staria straci sporo sensu. Na razie ma go aż nadto, jeśli potrzebujesz pojazdu do przewozu dużej rodziny, znajomych i klientów na lotnisko.

5. Lexus LM

Aż sprawdziłem, czy ten horrendalnie drogi pojazd nadal jest dostępny w Polsce. Tak, wciąż można go zamówić – tyle że rok produkcji to... 2023, a rok modelowy – 2024. Nie zamówimy już na rok 2026, co nie przeszkadza Lexusowi nadal oferować go w wersji 4-osobowej za 830 tys. zł. Jest to wszystko tak idealna mieszanka absurdu i japońskiego pojęcia luksusu, że nie mogło zabraknąć dla niego miejsca na liście. Nikt inny nie oferuje limuzyny w postaci minivana, w dodatku z gigantycznym ekranem dla tylnego rzędu siedzeń, przedzielającego właściwie kierowcę od pasażerów. Ten rodzaj pojazdu jest popularny w Japonii i krajach południowej Azji, u nas to całkowita egzotyka. Nie mogę wyjść z podziwu, że w ogóle go u nas sprzedawano. Ale bym nim jeździł, gdybym potknął się o reklamówkę, w której akurat byłoby 830 tys. zł.

4. Hyundai Inster

Miała być tu Kia EV3, która też niesłychanie mi się podoba (wizualnie), ale z ceną trochę przegięli. Oczywiście Inster jest znacznie mniejszy, nie jest jednak dużo mniej praktyczny, bo jak na swój miejski charakter oferuje bardzo dużo miejsca. Przez kilka dni z Insterem doceniłem jego oszczędne zużycie energii i wielkie wnętrze, zwróciłem tylko uwagę że z uwagi na słabą aerodynamikę niespecjalnie sprawdza się w trasie. Rozwiązanie jest proste, nie należy kupować wersji Cross Smart z bagażnikiem dachowym, tylko zwykłą – najlepiej z powiększonym akumulatorem. Tak, to nie jest najtańsze auto elektryczne, tak, te tańsze są zauważalnie gorsze.

3. Dacia Duster Hybrid

Oczywiście mowa o tym nowym układzie hybrydowym, to jest silniku 1.8 połączonym z niecodzienną przekładnią sekwencyjną i silnikiem elektrycznym – łączna moc to 155 KM, a zużycie paliwa niesłychanie zaskoczyło mnie na plus. I to mimo że testowałem większego Bigstera. Ten pojazd naprawdę potrafił spalić mniej niż 5 l/100 km i takie same wyniki można ponoć osiągnąć w nowym Dusterze. Gdy Duster debiutował, wymagał sporo wyrzeczeń od nabywcy – miał raczej słabe wyposażenie i niezbyt atrakcyjne silniki. Dziś niczego mu nie brakuje w kwestii elektronicznych gadżetów, a do tego znakomity napęd hybrydowy. No i jest to auto europejskie, a nie chińskie (w odróżnieniu od modelu Spring).

2. Fiat Grande Panda

Elektryczna czy spalinowa, to nie ma znaczenia w tym przypadku. Wiem, że narzekania na jakość pojazdów od koncernu Stellantis nie milkną, ale dam im w tym przypadku „benefit of the doubt”, czyli zinterpretuję wątpliwości na ich korzyść. Fiat Grande Panda wygląda świetnie, oferuje wersję z automatyczną skrzynią biegów w bardzo korzystnej cenie i elektryczną z dużym akumulatorem również w cenie psującej szyki Chińczykom. Jest to typ pojazdu, który zapewne podczas jazdy nie zapewni najmocniejszych wrażeń, ale za każdym razem gdy bym z niego wysiadał, to bym się obejrzał, żeby na niego spojrzeć. To tylko Włosi tak potrafią, i strasznie mnie martwi, że ten Stellantis ich tak źle traktuje.

REKLAMA

1. Renault 4 E-Tech

Czy marzyłem, żeby to zestawienie wygrał samochód elektryczny? Niespecjalnie, ale też się przed tym nie wzbraniałem. Renault zrobiło po prostu najlepszą parkę „elektryków” na rynku w postaci modeli 4 i 5, przy czym „czwórka” zbiera tu więcej punktów od „piątki” za wygodniejsze wnętrze i większy bagażnik. Dorzucili do tego nawiązania retro, do których mam nieukrywaną słabość, zasięg ok. 300 km bez nadmiernego omijania pedału gazu i cenę na poziomie 130 tys. zł – nie jakąś super okazyjną, ale mocno przerzedzającą konkurencję. Renault 4 E-Tech ma też jedną niesamowitą zaletę, mianowicie daje radość z jazdy – jak to możliwe, skoro to nudny elektryk? No to się przejedźcie i poczujcie, jak to odchodzi w trybie Sport. Można szybko i bezemisyjnie stracić prawko, jak ktoś nie potrafi się opanować. Dobrze, że nie potrzebuję nowego auta, bo bym kupił Renault 4, a na dopłatę z NFOŚiGW nawet nie spojrzał.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-12-31T17:07:13+01:00
Aktualizacja: 2025-12-31T15:20:43+01:00
Aktualizacja: 2025-12-31T10:18:44+01:00
Aktualizacja: 2025-12-30T20:03:38+01:00
Aktualizacja: 2025-12-30T19:09:20+01:00
Aktualizacja: 2025-12-30T15:19:23+01:00
Aktualizacja: 2025-12-30T11:44:14+01:00
Aktualizacja: 2025-12-30T11:07:10+01:00
Aktualizacja: 2025-12-30T09:56:36+01:00
Aktualizacja: 2025-12-30T07:57:19+01:00
Aktualizacja: 2025-12-29T19:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-29T17:19:23+01:00
Aktualizacja: 2025-12-29T16:21:48+01:00
Aktualizacja: 2025-12-29T13:25:54+01:00
Aktualizacja: 2025-12-28T19:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-28T11:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-28T10:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-27T16:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-27T14:00:00+01:00
Aktualizacja: 2025-12-27T11:00:00+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA