Odwiedziłem targi Autonostalgia 2018. Obszedłem całe i wytypowałem 20 najciekawszych samochodów. Na końcu – moja opinia co do przeniesienia targów z hali przy Marsa 56C na koronę Stadionu Narodowego.
Chcesz poczytać co sądzę o nowym miejscu dla Autonostalgii? Przewiń na koniec!
A tymczasem lista 20 samochodów, które uznałem za najciekawsze, w kolejności bynajmniej nie losowej.
20. Rowery Colnago
Jakie to samochody i co tu robią? Po prostu niełatwo było znaleźć aż 20 ciekawych samochodów na tej wystawie. Dlatego uhonorowałem miejscem na tej liście kolekcję rowerów kolarskich włoskiej marki Colnago. W kolekcji były też inne ciekawe kolarki – Huragany, Jaguary, a nawet wyścigowy Diamant.
19. Citroen Acadyane, czyli dostawcza wersja 2CV. Auto upchane pod jakiś filar, ledwo widoczne w ciemnościach. Dobrze, że było czerwone. Takie samochody budowały gospodarczą potęgę Francji. Choć znając Francuzów, nadal nie rozumiem jak ta potęga mogła przetrwać.
18. Buick Special. Uwielbiam te samochody typu „bombs” z końca lat 40. Tu dodatkowo z streamline'owym tyłem typu Wunibald Kamm, czyli „kammback” albo fastback. Ten samochód ma tyle smaczków i detali stylistycznych, że aż trudno je wszystkie zliczyć. No i te amerykańskie wozy z tamtego okresu zadziwiająco dobrze jeżdżą. Powiedziałbym, że tak prawie „normalnie”.
17. Toyota Prius I. Znany mi egzemplarz, którym wiele razy jeździłem, całkowicie odrestaurowany przez Toyota Motor Poland. Pierwsza hybryda zarejestrowana w Polsce – rok 2000. Auto pokonało prawie 270 000 km jako samochód służbowy i dalej sprawuje się bardzo dobrze. Często prezentowany na różnych wystawach. Ma śmiesznie mały bagażnik, ale też śmiesznie mało pali.
16. Syrena 102. Niech to, że zaliczyłem Syrenę w poczet 20 najciekawszych samochodów na wystawie posłuży jako alegoria jakości treści tej wystawy. No ale to przynajmniej całkiem ładna, zdrowa Syrena.
15. Porsche 356. Wprawdzie to wersja B, a nie moja ulubiona A, ale i tak zawsze z przyjemnością patrzy się na ładne 356. Zwłaszcza w tej pięknej konfiguracji kolorystycznej blue-on-blue. To taki lepszy Garbus.
14. Chevrolet Bel Air kombi, czyli Station Wagon. Na moje laickie oko rocznik 1957. Wspaniałe to zagięte tylne okno. Ogólnie proporcje tego samochodu są nieporównywalnie lepsze niż aut współczesnych.
13. Ford Sport Custom F250 Camper Special, czyli pickup z zabudową kamperową. Niezbyt praktyczny, ale przynajmniej fajnie spatynowany i nie przerestaurowany.
12. Przedwojenny Mercedes z lat 20. Gdyby nie gwiazda, pomyślałbym że to Ford A. Albo cokolwiek innego. Wszystkie samochody były wtedy identyczne i nie do odróżnienia. Fajny klimat dają mu te czarne blachy – jak na zlotach „weteranów szos” w latach 90. Wtedy rzeczywiście na te zloty przyjeżdżało takie ciężkie przedwojnie i wszyscy właściciele byli najlepszymi kumplami. Tak przynajmniej ja to wspominam, a jeździłem na te zloty jako licealista.
11. Datsun 240Z. Tu miałem spory problem, czy ten samochód jest super, czy wręcz przeciwnie, został przerestaurowany i przeciągnięty w stronę przesady, co jest obecnie niesłychanie modne. Jedno i drugie. Ale przepiękna rzędowa „szóstka” pod maską robi wielkie wrażenie. To taka wystawa inżynierii, dziś rzecz nie do pomyślenia, żeby klient widział jak działa jakiś mechanizm.
10. Ford Fiesta I generacji. Piękny samochód z przełomu lat 70. i 80. w kolorze Gletscher Blau. Te zewnętrzne paski i napisy RS to był ponoć element jakiegoś pakietu stylistycznego. To nie jest XR2i, po prostu 1300 z „pakietem sport”.
Nie zmienia to faktu, że auto niesamowicie przyciąga wzrok, znacznie bardziej niż kolejne Porsche i Mustang.
9. Lancia Prisma. Kanciastość tego wozu jest wręcz zachwycająca. Jak taki świetny producent mógł nie przetrwać robiąc tak idealnie kanciaste samochody? Naprawdę nie ma aż tylu fanów kanciastych kształtów?
8. Triumph Toledo. Mały sedanik z silnikiem 1300 i napędem na tylne koła. Gwarantowane, że nikt nie będzie wiedział co to jest. To właśnie lubię w samochodach zabytkowych – że coś się dzieje, że można się w nich jakoś wyróżnić. Są zasadniczo dwa rodzaje miłośników zabytków: ci, którzy kupują auta natychmiast rozpoznawalne, żeby móc się wylansować bez tłumaczenia się i ci, którzy kupują samochody nierozpoznawalne, które doceni 8 osób w Polsce, ale te 8 osób naprawdę będzie drżało z zachwytu nad tym zakupem. Ja bym drżał nad Toledo (nie Seatem).
7. Toyota Celica RA23. Nazywana czasem Baby-Mustang. Moim zdaniem ładniejsza od Mustanga, choć pod maską miała tylko silniki 4-cylindrowe. Nie było nigdy Celiki z 6 cylindrami. Litera R w oznaczeniu mówi nam, że to mocniejsza wersja z silnikiem 1.9, 2.0 lub 2.2.
6. Mercedes W210 E55 AMG. Jestem trochę nieobiektywny jako właściciel W210. Ale ten samochód z czasem jakoś nabrał dostojności i wygląda nadzwyczaj elegancko w tej odmianie AMG. Nawet już nie szokują mnie te okulary z przodu. Krzyczy „patrzcie, to lata 90.!”. Brakuje tylko kasety z eurodance.
5. Volkswagen Puma 1600 GTE. Słyszeliście kiedyś o takim?
Puma była brazylijską marką kit-carów, która początkowo budowała swoje wozy na podwoziach DKW, a potem przeniosła się na Volkswageny Garbusy. Dobudowywała do nich naprawdę atrakcyjnie wyglądające nadwozie, a w dodatku udało im się nawet zdobyć dokument, honorujący gwarancję na Garbusa w przypadku jego przebudowy na Pumę. Model 1600 GTE sprzedawał się dobrze na eksport i powstało ponad 3500 egzemplarzy, z tego większość w USA i RPA, a ok. 200 w Europie. To białe coupe to prawdopodobnie jedyny egzemplarz w Polsce (ZOBACZ!!!). Powódź w Sao Paulo w 1985 r. zniszczyła fabrykę Pumy. Pozostałości sprzedano do RPA.
4. LAWIL, czyli włoski mikrosamochód dostawczy. Pojawił się też na otwarciu sezonu Youngtimer Warsaw. Lawil było spółką między Lambrettą a Innocenti w celu produkcji mikrosamochodów niewymagających prawa jazdy. Do ich napędu służyły 125-centymetrowe silniki 1-cylindrowe z ręczną skrzynią biegów i napędem na tylną oś. Produkowano dwumiejscowe auta miejskie, pick-upy oraz furgonetki. To jest furgonetka. Napis WILAM na przednim grillu (tu niewidoczny) to uproszczona pisownia nazwiska dyrektora spółki, Henry'ego Willame.
3. Vespa 400. Jedyny samochód pod marką Vespa, ale produkcji francuskiej a nie włoskiej. Vespa – bo projekt nadwozia pochodził od Vespy, tyle że wytwarzania podjęła się francuska firma ACMA. Dwa cylindry, 394 cm3 i 14 KM, to było prawdziwe sportowe coupe roku 1958. Produkcji zaprzestano po 3 latach z powodu małego zainteresowania, ale auto do dziś urzeka proporcjonalnym wyglądem i udanym połączeniem nadwozia coupe z kabrioletem. Szkoda, że się do niego nie mieszczę.
2. Lancia Flavia 1961 r. Najlepsze lata Lancii. Wtedy to było prawdziwe premium. Flavia z 1961 r. miała silnik bokser i napęd na przednie koła, dzięki czemu była lżejsza, fajnie się prowadziła i miała więcej miejsca w kabinie. Ten samochód ma w sobie niewymuszoną elegancję, niekrzykliwy dobry gust i wysmakowanie. Dawno porzucono te głupie pomysły, bo nie podobały się Chińczykom.
Najciekawszym samochodem tegorocznej Autonostalgii zostaje...
Amphicar, czyli samochód pływający. Amphicar znany był z tego, że jeździł równie źle jak pływał, ale jak na łódkę jeździł świetnie, a jak na samochód pływał znakomicie. Napędzał go silnik od Triumpha Heralda, a budę produkowała grupa przemysłowa Quandt - tak, to ci od BMW, jednak to dalsza odnoga tej rodziny. W latach 1961-1968 powstało 4000 Amphicarów, co było bardzo dobrym wynikiem jak na taki wynalazek. Amphicar miał jedną wadę: posiadał owszem śruby napędowe, ale nie posiadał steru, przez co żeby skręcić w wodzie, trzeba było machać kierownicą, a to było mało skuteczne. Mimo wszystko samochód można nazwać udanym, a obecnie przeżywa okres cenowego szaleństwa. 50 000 euro za Amphicara to już nic dziwnego.
Natomiast co do samego miejsca tej imprezy, można jedynie skwitować je pytaniem – czy to żart? Czy impreza z biletami za 28 zł ma polegać na tym, że na ciasnej koronie stadionu w ciemnościach ustawi się kilkadziesiąt samochodów? Jeśli nie daj Bohrze ktoś przyjechał na tę imprezę z zagranicy, chcąc zobaczyć „największe targi klasyków w Polsce”, to ciekawe zdanie wyrobi sobie o naszym kraju. Hala na Marsa miała jeszcze jakiś sens. To jest spot klasyków - lepsze wozy przyjeżdżają na spoty pod Narodowym w ramach spotkań Youngtimer Warsaw. Korona Stadionu Narodowego jest absolutnie niedostosowana do takiej imprezy. W tym czasie płyta stadionu wyglądała tak:
Wydajcie te 28 zł na coś innego.