Poniedziałkowy przegląd ofert: wpisałem w wyszukiwarkę „swap”
Zachęcony genialną Mazdą RX-8 1.9 TDI wpisałem w wyszukiwarkę słowo swap, powszechnie oznaczające wymianę silnika na inny. I znalazłem się w innym świecie.
No dobra, ale jaki właściwie byłby powód, dla którego ktoś chciałby kupić samochód po wymianie silnika? Wbrew pozorom taki powód jest i nazywa się „pieniądze”. Oryginalne, mocne wersje sportowe przeważnie kosztują kupę szmalu. Natomiast słabsza odmiana po swapie na mocniejszą jednostkę napędową zazwyczaj jeździ szybko i kosztuje ułamek oryginalnej wersji sportowej. Jeśli swap wykonano dobrze i można to jakoś sprawdzić, nie ma się czego bać. Można w bardzo atrakcyjnej cenie kupić niepozornie wyglądający i szybki wóz. A to, że nie jest oryginalny, da się przeboleć, zwłaszcza jak na oryginał nas nie stać. Skoro już uzasadnienie mamy za sobą, zobaczmy co słychać w ogłoszeniach.
Połowa samochodów z opisem „swap” to BMW
Najwyraźniej 4-cylindrowe BMW istnieją tylko po to, żeby wsadzić im rzędową szóstkę. Najpopularniejszy swap to wsadzenie silnika benzynowego 2.8 do BMW E36, przy czym dawca może być dowolny, może być E46, E36, może być E39, anglik, europejczyk, co popadnie. Fani BMW często nie żałują pieniędzy na dobre wykonanie takiej przekładki, w związku z czym może się zdarzyć, że po jej ukończeniu wszystko działa. Oto typowy przedstawiciel tej grupy. Podobny manewr wykonuje się z E46: 1.8 out, 2.8 in. To sposób na zakup mocnego wozu w bardzo atrakcyjnej cenie. W międzyczasie ceny nawet zupełnie nieoryginalnych BMW E30 walnęły w sufit: 32 000 zł za najzupełniej nieoryginalny wóz to oryginalna propozycja. Temat może ratować obecność trzylitrowej rzędowej szóstki zamiast oryginalnego silnika 1.6. Na pewno E30 330 musi nieźle się zbierać, mając na uwadze niską masę tego pojazdu. I nie jest to odosobniony przypadek – 28 500 zł kosztuje egzemplarz z grubą glebą i silnikiem 2.8. Na tym tle 21 000 zł za E30 z wszczepionym układem napędowym z E39 525i wydaje się wręcz ceną okazyjną. Tylko jaki jest sens tyle wydawać, skoro za dwie dychy można mieć E34 z wsadzoną V-ósemką zamiast szóstki? To jest jakieś! Ewentualnie można tyle zapłacić za auto przygotowane do sportu.
Temat swapów nie omija także diesli. Tu na przykład ktoś stwierdził że zamiast 320d woli mieć 330d. Zgadzam się z tą koncepcją. Szkoda, że samochód jest uszkodzony. A tu bardzo nietypowy swap: z automata na manual. Po co? Do driftu? Ale po co driftować siódemą?
Drugi w kategorii popularności jest Volkswagen. Trzecia – Honda
W przypadku Volkswagena liczyłem na megapopularność swapów na 1.9 TDI, ale wcale nie ma ich tak dużo. Szkoda, że nie ma jakiegoś mocnego Golfa dwójeczki z ARL dłubniętego na 170 KM. To by było coś. Tymczasem musimy się zadowolić takimi koncepcjami jak Golf jedynka z 1.9 TD [NIE TDI ZOBACZ] – no może, ale ten silnik jest ciężki do jedynki. 21 tys. zł za Golfa dwójkę z VR6 to bardzo dużo szmalu, ale widać też, że w projekt poszło sporo kasy, czasu i zaangażowania.
Bardzo podoba mi się ta Jetta z 2.0 16V z trójki GTI. I nie kosztuje wcale dużo. Ideałem bym jej nie nazwał, ale na pewno warto zainwestować w poprawki, a wtedy będzie istnym dzikiem. Konkurencją dla tej oferty jest ta Jetta z 1.8 16V za 18 000 zł – no tanio nie jest.
W kategorii „bardzo tanie konie” prym wiedzie ten grat, który jeździ, ale lepiej odebrać go na lawecie. Passat B3 kombi z 2.8 VR6 z Golfa czwórki wygląda jak nieszczęście, ale kosztuje niewiele i pewnie po paru ulepszeniach jeszcze polata. Opcjonalnie można wydać niecałe 4000 zł na Golfa II ze 110-konnym dieslem. Podoba mi się stylówa tego swapa: zegary i kiera z Ibizy, bo czemu nie?
Moje serce skradł jednak Passat B5 z wsadzonym Audi S4 B5, czyli 2.7 V6 biturbo. Grubaśny pomysł! Jeździłem takim Audi i ono urywało rękę i nogę.
Z Hondami jest dość dziwnie
Nie znam się na Hondach, nie znam też za bardzo żadnych zaangażowanych hondziarzy. Z trudem odróżniam D16 od B16. Nie wiem więc na przykład dlaczego takie auto jest warte 7500 zł, ale nie będę pytał sprzedającego, bo nie lubi zawracaczy dupy – jego prawo. Natomiast zauważam jedną rzecz, która rzuciła mi się w oczy zarówno w przypadku opisów BMW, VW, jak i Hond po swapie. Sprzedający od razu nie pytani piszą co jest do zrobienia. I bardzo dobrze, to zachęca mnie do zakupu znacznie bardziej niż handlarskie „lać benzynkę i jeździć, nic nie stuka niepuka”.
Problem polega na tym, że parę razy przejechałem się takimi mocnymi Hondami i one dużo hałasowały, ale osiągi miały mizerne. Może po prostu miałem wygórowane oczekiwania. Raz nawet pojechałem Type-Rem do Gdyni i z powrotem. Słabe auto na trasę, bardzo słabe.
W przypadku Audi można trafić na istne perły. Oto na przykład A4, które opuściło fabrykę jako anglik 2.0 TDI, a obecnie ma kierę z lewej i benzynowy silnik V6. Ależ pracy poszło w ten samochód. Cena pewnie w ogóle jej nie odzwierciedla. Ale to, to nic. Mam dla was hita, jak mówił Gulczas z Big Brothera. Oto Audi A8 D2 W12 z wsadzonym układem napędowym z RS6, czyli V8 biturbo. Nieźle. Ktoś naprawdę się napracował i sądzę, że ta jego praca miała sens, bo dzięki temu ma auto niesłychanie szybkie, a o wiele tańsze w eksploatacji.
Ale jeśli to was nie przekonuje, a taniość eksploatacji stawiacie na pierwszym miejscu, rozwiązanie jest tylko jedno: Allroad przeswapowany na 1.9 TDI „zamiast wadliwego 2.5 TDI”. 1.9 TDI-SWAP-ALL THE THINGS!
Inne swapy to często terenówki
Na przykład można kupić sobie Jimny z silnikiem 1.6 z Vitary – widzę że to popularna koncepcja. Samurai z silnikiem z Opla Omegi już jakby mniej. Niezwykła jest inwencja właścicieli Nissana Patrola. Wygląda jakby chcieli do swoich aut włożyć cokolwiek, byleby się pozbyć diesla TD28. I proszę, oto Patrol z okularem pod maską, oto Patrol z trzylitrowym dieslem z BMW E60, oto Patrol z dieslem 4.2 z Toyoty. Do wyboru, do koloru, your portfel is the limit.
Wśród niecodziennych realizacji można jeszcze zwrócić uwagę na Fiata 126 EL z silnikiem 1.2 i chłodzeniem cieczą. Niby ładnie czysto wykonany ale coś mi tu nie pasuje. Moim zdaniem ten silnik jest za wielki do tego wozu. Zadziwiająco dobrze „siada mi” Opel Astra Cabrio z 3.0 V6 z Omegi. Taka wersja powinna była wychodzić z fabryki. Podobnie jak Corsa 2.0 16V. Bezsensownie duże silniki ratują nudne Ople, zamieniając je ze smutnych, dychawicznych aut w sleepery – a sleeper, im bardziej niepozorny, tym lepiej.
Ale to wszystko tylko preludium do tematu właściwego
Wczoraj Michał napisał o Maździe RX-8 1.9 TDI. Temat wzbudził jak zwykle wiele reakcji, od pozytywnych do „zabij się i usuń konto”. Ale to jest nic w porównaniu z kreatywnością, jaką wykazują się właściciele RX-8, gdy przychodzi do zastąpienia wankla czymś normalnym. Moim faworytem jest ten egzemplarz: w tytule „NOWY SILNIK”, w opisie „silnik High Power 231 km”, a zaraz potem „BEZ SILNIKA”. To musi być jakiś silnik Schroedingera, nie wiesz czy jest pod maską dopóki jej nie otworzysz. Ale dajmy już spokój temu sprzedającemu, chłop może w szoku jest, a tu mamy coś ładnego: RX-8 z Nissanem 200SX S14 pod maską. Albo z Hondą K20. Nie, wolę tę z Nissanem. Nie, wolę tę z Mercedesem 3.2 V6! OKULAR-SWAP ALL THE THINGS! Choć rozsądek podpowiada że RX-8 nie potrzebuje ponad 3 litrów pojemności i może świetnie jeździć z 1.8 Turbo z VAG. W każdym razie ten wóz jest dowodem na to, że jak nas przyprze, to się zapomina że się nie da, i nagle wszystko się da.
A jeśli chcecie rozstać się z tym światem w jakiś stylowy sposób, to czeka na Was swap-kamikaze w postaci pięciolitrowego V8 włożonego do Mazdy MX-5 NA. Lekkie auto z bardzo ciężkim przodem i zbyt dużą mocą na pewno jest nadzwyczaj przewidywalne w prowadzeniu. Przewidujesz, że wypadnie z toru i przywali w botanikę, i dokładnie to się dzieje. Biorę dwa!