strefa czystego transportu

Rząd, ładnie nazywany Radą Ministrów, przyjął przepisy, które sprawią, że strefy czystego transportu staną się obowiązkowe po przekroczeniu określonego poziomu zanieczyszczenia.

Zwolennicy autogazu nigdy nie przestaną drążyć tego tematu. Nie rozumieją, że sprawa jest przegrana. Do pracy zaprzęgli Rzecznika Praw Obywatelskich, który staje w obronie samochodów z instalacją LPG i ich prawa wjazdu do stref czystego transportu.

Krakowianie w końcu poznali datę wprowadzenia strefy czystego transportu w ich mieście. To może nie być koniec perturbacji związanych z wprowadzaniem SCT w tym mieście.

Jeśli Warszawa zamyka swój punkt informacyjny SCT, czyli strefy czystego transportu, to oznacza, że wszyscy już wszystko wiedzą. Prawda?

Uchwała o strefie czystego transportu w Warszawie nie nadaje się nawet, żeby po wydrukowaniu podeprzeć nią nogę od stołu. Idiotyczne wyłączenie, że każdy samochód ma cztery wjazdy, zakłada chyba, że samochody jeżdżą samodzielnie, bez udziału ludzi.

Średni wiek samochodu zgłaszanego do ubezpieczenia skoczył o dwa lata w ciągu zaledwie ośmiu lat i ociera się już o 15 lat. Dlaczego? Już odpowiadam: to dlatego, że nie jesteśmy durni i wiemy, że jeśli coś działa, to nie warto tego zmieniać.

Warszawska strefa czystego transportu raczej nie będzie przykładem dobrych praktyk dla innych miast w Polsce. Idzie im tak dobrze, że interweniuje Rzecznik Praw Obywatelskich.

Londyn trzeci rok z rzędu jest najbardziej zakorkowanym miastem w Europie. Radykalne rozszerzenie strefy czystego transportu (ULEZ) czy opłata za wjazd do „City” nic nie dają.

Straż Miejska zatrzymuje kierowców i poucza nie do końca wiadomo za co. Mieszkańcy skarżą się na zaparkowane samochody. Pierwsze dni funkcjonowania strefy czystego transportu w Warszawie to nie do końca sukces.

Warszawskie władze nie zdołały obstawić znakami całej strefy czystego transportu, więc jeśli wie się jak, to można do niej wjechać dosłownie każdym samochodem całkowicie legalnie.