Czym wozić rower: 5 kontrpropozycji dla Forda Galaxy
Wprawdzie Ford Galaxy to teoretycznie idealny samochód do przewożenia roweru (i nie tylko do tego), ale...
... ale redaktorzy Autobloga nie są już w stanie wytrzymać ze mną i z moim gadaniem o tym, jak to nagle odkryłem, że Ford Galaxy byłby dla mnie idealnym samochodem. Dlatego kazali mi spędzić weekend na poszukiwaniu innych samochodów, które doskonale - a może nawet lepiej - nadałyby się do moich transportowych zapotrzebowań. Czyli mało osób i dużo rowerów - co w sumie trochę wyklucza w moim przypadku sens zakupu Galaxy, bo 5 metrów autobusu auta, żeby przewieźć 1-2 ludzi i 1-2 rowery? Trochę przesada.
Zobaczmy więc, co rynek ma do zaoferowania poza tym. Przy czym można byłoby odpowiedzieć na to pytanie prosto: kombivan i koniec. Ale nie idźmy na łatwiznę. Acha - i nie może być drogo. Górny limit kwotowy to 100 000 zł, bo przecież coś musi zostać jeszcze na rower (i rower numer n+1).
Kiedyś to było!
Ale jeszcze przed właściwym przeglądem - mały, boomerski wtręt: kiedyś ten przegląd byłby trochę ciekawszy. Producenci przez jakiś czas starali się bowiem wymyślić rozwiązania, które faktycznie wyraźnie ułatwią transport rowerów i te pomysły były naprawdę ciekawe. Jak np. przedstawiony na powyższym zdjęciu oplowski FlexFix, czyli bagażnik zintegrowany z tylnym zderzakiem. Żadnych paskudnych haków, żadnych targanych z piwnicy bagażników na ten hak. Wysuwasz, montujesz rowery i śmigasz. Mało tego - to była opcja nie tylko dla dużej Zafiry, ale też Corsy, Adama i Mokki X. Teraz już takich nie robią.
Skoda przez pewien okres oferowała też wewnętrzne uchwyty do mocowania rowerów w bagażnikach (za widelec) - dziś, przeglądając internetowy sklep czeskiej marki, takiego dodatku nie znajdziemy. Nie ma go już też z tego co wiem w ofercie Thule, które również oferowało podobne rozwiązania. Oczywiście niektórzy producenci akcesoriów wciąż sprzedają takie gadżety, ale mało który (o ile jakikolwiek) producent samochodów bawi się jeszcze w takie rzeczy.
To teraz można przejść do właściwego przeglądu.
Rower cargo do wożenia rowerów
SUV do wożenia rowerów: Dacia Sandero Stepway
Na liście miał się pojawić co najmniej jeden SUV albo crossover, przy czym problem jest taki, że SUV-y i crossovery przeważnie albo mają niezbyt głębokie bagażniki, albo mają makabrycznie zabudowane otwory załadunkowe. Plus często mają tak wysoki próg załadunkowy, że już naprawdę nie ma znaczenia, czy wrzucamy rower do bagażnika czy na dach. Oczywiście są SUV-y z dużymi bagażnikami - do Sorento pewnie weszłoby sporo dwuśladów - ale one kosztują już za dużo, żeby je umieścić w tym przeglądzie.
Skoro więc ma być coś z większym prześwitem, to niech od biedy będzie Sandero Stepway. Dlaczego? Bo próbuje zaoferować coś ekstra. A tym czymś ekstra są oczywiście modułowe relingi dachowe.
Kosztują 500 zł w wersji Essential i - kiedy ich potrzebujemy - pełnią rolę belek poprzecznych uchwyt bazowego bagażnika. A jeśli ich nie potrzebujemy, po prostu składamy je do pozycji standardowych relingów. Proste, fajne, przydatne i musimy nieść do samochodu o jednego (a właściwie dwa) graty mniej. Oczywiście dalej potrzebujemy faktycznego bagażnika na rower.
Plus dodatkowy: skoro już wozimy w tym przypadku rower na dachu, to musimy przestrzegać 25. zasady Velominati. Ale biorąc pod uwagę, że Sandero Stepway Essential kosztuje 55 400 zł (z modułowymi relingami - 55 900 zł), wystarczą jakieś dwa S-Worksy (a czasem nawet jeden) i już jest w porządku.
Kombi do wożenia rowerów: Kia Ceed Kombi
Początkowo miał być tutaj Proceed, bo jak na swoją cenę wygląda świetnie, ale skoro już kupujemy kombi, to niech da się do środka wygodnie włożyć rower. Proceed ma natomiast tak bohatersko zabudowany bagażnik i tak małą klapę, że trudno go polecić z czystym sumieniem:
Zostaje więc zwykły Ceed i tu już jest uczciwie:
Duża, szeroka klapa aż do samego zderzaka i prawie tak szeroko na boki, jak tylko się da. Do tego właściwie pomijalny próg załadunku i kanapa składająca się prawie na płasko:
Ceed Kombi nie jest może taki tani jak Sandero Stepway, ale też nie jest źle - bazowa wersja kosztuje 71 990 zł. Mieszcząc się w limicie możemy nawet iść po wariant z benzynowym silnikiem 1.5 o mocy 160 KM i automatyczną przekładnią, w wersji wyposażenia L. Trzeba się tylko lekko potargować, bo kosztuje on 100 490 zł, czyli przekracza minimalnie budżet. Ale raczje warto, bo wyposażenie jest naprawdę dobre - jest częściowo skórzana tapicerka, podgrzewane fotele i kierownica, LED-y, regulowane elektrycznie podparcie lędźwiowe, a nawet przyciemniane tylne szyby, żeby nikt nie widział za dobrze, jakie rowery wieziemy w środku.
Kombivan do wożenia rowerów: Peugeot Rifter
Właściwie to mógłby tu być niemal dowolny kombivan - tym bardziej, że Rifter to jeden z wielu takich samych albo prawie takich samych kombivanów, tylko z innym znaczkiem i wzornictwem nadwozia.
W sumie to cały przegląd mógłby się składać z samych kombivanów. Mają ogromną przestrzeń bagażową, do której nie tylko z łatwością wrzucimy rower bez zdejmowania kół, ale jeśli mamy taki kaprys, to możemy je postawić pionowo. Szeroko, wysoko, foremnie, czego chcieć więcej? Tym bardziej, że w budżecie zmieści się nawet Rifter w wersji Long, z bagażnikiem o pojemności... 4000 l (to nie literówka).
Może tylko miło by było, gdyby do Riftera można było zamówić jakiś bardziej przystający do dzisiejszych czasów silnik. W ofercie nie ma bowiem nic mocniejszego niż 130 KM (opcjonalnie z automatem - 109 200 zł). No ale spieszyć to się będzie można później - już na rowerze.
Minivan do wożenia rowerów: Citroen Grand C4 Spacetourer
Idealny były wprawdzie Grand Spacetourer C4 bez dopisku Grand i C4 (bo to klasyczny, duży van), ale niestety jest za drogi. Pozostaje więc sięgnięcie po starego, dobrego minivana. I to na dzisiejsze standardy naprawdę starego, bo od premiery minęło już 8 lat - pewnie niedługo trzeba się będzie z nim pożegnać.
Póki jednak jeszcze tli się w nim światełko życia - dlaczego nie? Jeśli trzeba, to na pokładzie mamy 7 miejsc siedzących, a przypomnę tylko, że to auto o długości mniej niż 4,6. Jeśli natomiast wolimy rowery od ludzi, możemy złożyć dwa rzędy foteli i dostajemy coś takiego:
Wrzucałbym tu rower bez opamiętania. Z drugiej strony, Citroenowi chyba jakoś specjalnie nie zależy na rzucaniu klientów na kolana praktycznością tego modelu, bo według oficjalnej strony jednym z największych atutów Grand C4 Spacetourera jest... przód.
Innym z kolei - logo na pokrywie bagażnika:
O bagażniku dowiemy się gdzieś dopiero po przewinięciu 2/3 całej strony. Tak, zdecydowanie tak się sprzedaje minivany. Przodem i logo na bagażniku.
Grand C4 Spacetourer (swoją drogą - genialna nazwa, taka łatwa do zapamiętania) niestety na styk mieści się - cennikowo - w zakładanym budżecie. Najtańsza wersja Feel z silnikiem 1.2 130 KM i manualną przekładnią kosztuje 98 950 zł. Jak dobrze ponegocjujemy, to może uda nam się wyrwać wersję z automatem - kosztuje 106 000 zł.
Microvan do wożenia roweru: Honda Jazz
Jazza często traktuje się jak auto segmentu B, wycenione gdzieś w okolicach segmentu C - a w sumie teraz to nawet biednego D. A to nieprawda - Jazz od zawsze był autem małym z zewnątrz, ale niesamowicie przemyślanym i praktycznym pod kątem transportowym. Kilka miesięcy temu musiałem np. przewieźć mój rower - łatwiej mi go było wrzucić do starego Jazza mamy, niż do mojej 159 SW (tam to akurat trudno cokolwiek wrzucić).
Z nowym Jazzem jest zresztą podobnie. Wprawdzie z postawionymi fotelami ma malutki bagażnik, ale po ich złożeniu - i to w typowym dla Jazza stylu - dostajemy coś takiego:
Oczywiście zdjęcie trochę dramatyzuje faktyczną dostępną przestrzeń - w końcu cały Jazz ma ledwo ponad 4 m długości, więc nie spodziewajmy się tutaj przestrzeni z Grand C4 czy Riftera. Ale na mój zestaw transportowy, czyli rower + jedna osoba, przy pełnej akceptacji ewentualnej konieczności szybkiego demontażu przedniego koła - wygląda kusząco. I dużo bardziej racjonalnie niż ogromny Galaxy.
Mało tego - cena Jazza niekoniecznie jest taka z czapy, jak mogłoby się wydawać. W tej chwili strona Hondy informuje, że Jazz kosztuje 83 900 zł w najtańszej wersji i jest to oczywiście hybryda, co z kolei z automatu dodaje automat. Czyli to jednak nie jest taki zły interes.
W sumie z Jazzem jest tylko taki problem, że gdyby ktoś w pewnym momencie zmienił zdanie i chciał inaczej transportować rower, to ma problem. Haka nie ma nawet w opcji, natomiast relingi dachowe są tylko w podniesionej - razem z ceną - wersji Crosstar. Bez sensu. Jasne, można dokupić bagażnik z mocowaniami do dachów bez relingów, ale to nie jest idealna opcja.
To co zrobić?
To oczywiste - zamiast wozić na wakacje rower samochodem, należy od razu pojechać na te wakacje rowerem. Albo rowero-kamperem...