Jeździłem twoim nowym rodzinnym samochodem. Oto świeżutka Skoda Kodiaq drugiej generacji
Oto Skoda Kodiaq drugiej generacji. Jest nowa, pojemna, jej ceny zaczynają się od 175 tys. zł i można ją kupić w wersji TDI. Czego chcieć więcej?
Kiedy w 2016 r. Skoda zaprezentowała pierwszą generację Kodiaqa w branży zapanowała lekka konsternacja, ale wszelkie wątpliwości rozwiał kontakt z samochodem. Czeska marka zdecydowała, że skoro ich SUV ma być spory, to będzie miał również przepastne wnętrze, gdzie znajdzie się miejsce dla 7 osób. Ten ogrom przestrzeni przypadł do gustu klientom - w końcu ojciec dużej rodziny nie musiał kupować minivana lub kombivana. Potwierdziły to wyniki sprzedaży. Firma z siedzibą w Mlada Boleslav dostarczyła ponad 866 tys. egzemplarzy Kodiaqa numer jeden. Teraz czas przyszedł na dłuższego o 61 mm Kodiaqa numer dwa. Czy będzie godnie kontynuował to, co rozpoczął poprzednik? Zapraszam na wrażenia z jazdy.
Skoda Kodiaq to przede wszystkim wnętrze
Rozpocznę od najważniejszego aspektu, czyli kabiny. Mam dobre wieści - miejsca w środku jest nadal mnóstwo. Bagażnik urósł o 80 l, trzeci rząd ma więcej przestrzeni, a drugi rząd dysponuje wręcz ogromną ilością miejsca. Dodatkowo kanapę można przesuwać, a w tunel środkowy można wsadzić specjalny element z użytecznymi schowkami.
Najwięcej zmieniło się z przodu. Nowa deska rozdzielcza jest w całości cyfrowa i składa się z dwóch ekranów - jednego przed kierowcą o przekątnej 10,25 cala oraz drugiego w konsoli środkowej o przekątnej 10 lub 13 cali. Nam do jazd podstawiono oczywiście wozy z dużymi ekranami i takie tablety świecą się na zdjęciach. Jakby ktoś pytał, to Skoda dodała też wyświetlacz przezierny na szybie, ale na szczęście nikt o to nie pyta. Będzie za to dużo pytań „gdzie się wrzuca bieg”, bo przełącznik PRND zniknął z konsoli środkowej i jest teraz manetką po prawej stronie kierownicy.
Z tego powodu manetka od wycieraczek została przeniesiona na lewą stronę i zintegrowana z kierunkowskazami. Jak to działa? Początki mogą być irytujące, ale jest do przyzwyczajenia. I tak jest dużo lepiej niż w Renault, gdzie są trzy gałki po prawej stronie kierowcy i nigdy nie wiadomo za co złapać.
A jak z miejscem dla kierowcy i pasażera? Spokojna głowa, jest go bardzo dużo, ale siedzi się dość wysoko. To typowe w tym segmencie. Za to fotele są bardzo wygodne i nawet najtańszy Kodiaq ma elektrycznie sterowany fotel kierowcy z pamięcią (jak wysiadasz, to się odsunie) oraz fotel pasażera z kotwami ISOFIX.
Rada Autobloga - przy specyfikowaniu polecam zdecydować się na przepiękną tapicerkę Suite Cognac. Wygląda obłędnie i świetnie poradzi sobie w życiu codziennym z dziećmi i zwierzętami. Niestety fotografowany przeze mnie egzemplarz miał czarne wnętrze, ale brązową tapicerkę zobaczycie tutaj.
Ekranoza, ale przyjemna
Jeśli chodzi o jakość ekranów, to jest naprawdę dobrze. Przede wszystkim nie ma się wrażenia, że Skoda dostała jakieś starsze multimedia, bo nie dostała. Ciekawostką w menu jest możliwość wybrania funkcji obsługiwanych środkowym pokrętłem od klimatyzacji, którym teraz można np. zmieniać tryby jazdy lub sterować głośnością. Koniec sterowania volume za pomocą dotykowych przesuwanych pasków bez podświetlenia. Jest pokrętło i jak się nim kręci to robi tyk tyk tyk... cudowne uczucie!
Można w ogóle nic nie dotykać, ponieważ Skoda ma asystenta głosowego. Zgadnijcie, jak się go wywołuje. Hej Skoda? Niestety nie. Trzeba powiedzieć hej Laura. Skąd wzięła się Laura? Zakładam, że ma to coś wspólnego z jednym z założycieli Skody - Vaclavem Laurinem, ale innej płci. To jednak tylko moje domysły, choć można pewnie spytać o to Laury. Ona sporo wie, ponieważ została zintegrowana z technologią ChatGPT.
Coraz więcej manetek przy kierownicy
Skodzie zależało, żeby wynieść wszystkie przyciski i przełączniki z konsoli środkowej, bo projektanci chcieli zrobić tam jeden wielki schowek. No i to się udało. Pomiędzy przednimi fotelami jest teraz jakieś 2137 przegródek oraz cupholderów i wszystko jest zasuwane dwiema żaluzjami. Są też dwie ładowarki indukcyjne o mocy 15 W w... uwaga, uwaga: chłodzonym schowku.Pomiędzy półkami spoczywa najnowszy bajer, czyli czyścik do ekranu. Jedyna wada to złe umiejscowienie dwóch portów USB C. Nie można podpiąć telefonu tak, żeby zasunąć całość żaluzją. Schowków jest więcej: podwójny przed pasażerem, kolejny pod kierownicą, a kieszenie w drzwiach mają nawet śmietniczki.
Jak jeździ Skoda Kodiaq?
Od strony konstrukcyjnej zmieniło się najmniej. Skoda nie mówi o tym głośno, ale nowa generacja bazuje na najnowszej wersji dobrze znanej (również z poprzedniej generacji) platformy MQB. W związku z tym każdy, kto jeździł samochodem zbudowanym na platformie MQB, rozpozna w Kodiaqu znajomą charakterystykę prowadzenia. To nic złego, ponieważ auto prowadzi się pewnie i komfortowo. Nie spodziewam się, żeby ktoś znalazł tutaj powody do narzekania.
Skoda Kodiaq otrzyma silnik TDI
Przede wszystkim każda Skoda Kodiaq nowej generacji ma automatyczną skrzynią biegów DSG. Wersje 2.0 TDI (150 i 193 KM), 2.0 TSI (204 KM) oraz 1.5 mHEV (150 KM) otrzymały 7 przełożeń, a odmiana PHEV (204 KM) ma 6-biegową przekładnię. Jeździłem większością z nich i powiem tak. Jeśli ma być tanio, to 1.5 TSI mHEV jest jak najbardziej OK. A jeśli ma być dobrze, szczególnie w trasie, to kupcie sobie TDI. To być może ostatnia okazja, żeby słuchać kojącego ducha klekotu i cieszyć się zużyciem paliwa na poziomie 5,5-6 litrów na 100 km.
Zaraz, zaraz, a co z PHEV? Jeździłem nim z naładowanym akumulatorem i zużył na 30-kilometrowej pętli średnio 1,4 l benzyny na 100 km oraz 21,1 kWh prądu. Imponujący wynik (z tym paliwem), ale ja nie jestem masochistą, żeby ładować się co kilkadziesiąt kilometrów. Wolę tankować diesla raz na 700-800 km. Żądni wysokich osiągów dostaną, czego chcą, ale muszą odrobinę poczekać - Kodiaq RS pojawi się w grudniu tego roku i nie wiemy jeszcze, co będzie miał pod maską.
Bezpieczny styl
Na samym końcu chciałbym poruszyć temat stylistyki nadwozia nowego Kodiaqa. Skoda rozegrała temat bardzo bezpiecznie i pokazała klientom sylwetkę, o której ja po prostu nie mam zdania. Nie myślcie, że projektanci byli leniwi. Uwierzcie mi, że zrobić nową generację samochodu, tak aby była zupełnie nowa, a jednocześnie od razu znajoma i rozpoznawalna jako następca poprzednika jest bardzo trudno. Coś jak z kolejnymi generacjami telefonów - rok w rok dostajemy to samo, ale jednak zupełnie inaczej. W każdym razie nie ma wątpliwości, że ten samochód to zupełnie nowy Kodiaq. Każdy sąsiad zauważy, że to świeży model z aktualnego rocznika.
Ceny, czyli kupić, nie kupić?
Cennik nowej Skody rozpoczyna się od 174 850 zł za samochód na 18-calowych felgach z benzynowym silnikiem 1.5 o mocy 150 KM, automatyczną skrzynią biegów napędzającą przednią oś, elektrycznym fotelem kierowcy, cyfrowymi zegarami, 10-calowym (małym) tabletem i 8-głośnikowym systemem audio. Można nawet zdecydować się na błękitny lakier bez dopłaty. To kusząca propozycja za wygodny i nowoczesny rodzinny autobus, tzn. SUV.
Dla porównania skonfigurowałem model mocniejszymi dieslem (193 KM), napędem na cztery koła i fajniejszym wyposażeniem, z dużym tabletem o przekątnej 13-cali, systemem audio z 14 głośnikami sygnowanymi przez niemieckiego Cantona, brązowymi skórami Suite Cognac, szklanym dachem, trzecim rzędem siedzeń. Za takie auto trzeba zapłacić ok. 250 tys. zł.
Również dla wegetarian
Jeżeli robiąc poranne zakupy w piekarni, pytasz ekspedientki, które bułki są najbardziej premium, to ten wóz nie jest dla ciebie. Natomiast uważam, że jest to samochód godny rozważenia dla każdego, kto na widok półek pełnych wypieków szuka czegoś, co będzie smakowało całej rodzinie. A skoro jesteśmy już przy jedzeniu, to słyszałem ciekawą anegdotkę. Mamy takie czasy, że nie każdy je mięso i może uznać kurę wpisaną w okrągłe logo Skody za nieodpowiednią. Dlatego wegetarianom należy mówić, że to jest brokuł. Cóż, skoro Laurin mógł stać się Laurą, to kura może zostać brokułem.