REKLAMA

Lexus LX 570: w Europie nie do kupienia, u nas do sprzedaży trafi 50 sztuk

To auto dla bogatych Rosjan, Szejków Arabskich i Amerykanów. I dla Polaków – reszta Europy go nie dostanie.

Mercedes Maybach GLS konkurenci
REKLAMA
REKLAMA

Piotr zachwycał się ostatnio ES-em – nowym modelem Lexusa, który ma zastąpić w polskiej gamie GS-a. Trudno mi podzielać jego entuzjazm gdy widzę pięciometrową limuzynę, która oryginalnie wygląda, jest bardzo przyzwoicie wyposażona, ale pod względem osiągów przegrywa z pierwszą z brzegu Octavią 1.4 TSI. W każdej wersji, nawet topowo wyposażonej Omotenashi, albo najbardziej sportowej F Sport.  I wydaje mi się, że Lexus komunikując cenę 199 990 zł celuje bardziej w klientów, którzy dotychczas kupowali Superby za 200 tys., niż jeżdżących Piątkami i A6 quattro. Napęd 4x4? Zapomnij, 2,5-litrowy silnik ES-a może napędzać wyłącznie przednie koła.

Oczywiście napęd hybrydowy i średnie zużycie paliwa na poziomie 4,7 l/100 km podkreślą nowoczesność i rozsądek właściciela ale… od 0 do 100 km/h w 8,9 s? W limuzynie za ponad 200 tys. zł?

Oldschool rządzi

Być może jestem dinozaurem, z niedzisiejszym podejściem do motoryzacji, ale dużo większą radość podczas premiery ES-a sprawiła mi wiadomość, że w polskich salonach będzie można kupić LX 570. Mastodonta na ramie, z bulgoczącym V8 o pojemności 5700 cm3. Nie trafił do oferty w Europie – dobiły go wymogi norm emisji spalin. Nie ma go na stronie internetowej, nie trafi do regularnej sprzedaży. Ale można będzie go kupić w polskich salonach. Polski importer wprowadzi na nasz rynek 50 sztuk. Nie będzie ich nawet homologował – rejestracja będzie możliwa dzięki procedurze dopuszczenia jednostkowego, czyli przebadaniu każdego konkretnego egzemplarza pojazdu i stwierdzeniu, czy spełnia wymogi przepisów pozwalające na dopuszczenie do ruchu.

Ale to nieistotny szczegół. Ważne, że będzie można legalnie kupić i zarejestrować jedno z najciekawszych aut, jakie są dziś dostępne w sprzedaży. Niby pod żadnym względem nie jest naj. Nie jest największy – ma 506 cm długości, a Range Rover może mieć 520 cm. Nie jest najszybszy, bo do 100 km/h przyspiesza w 7,7 s., podczas gdy BMW X5M robi setkę w 4,2 s. Nie ma największego silnika, bo ze swoim 5.7 musi uznać wyższość 6.2 Hemi Jeepa Grand Cherokee. Mógłby przewozić do 8 osób, ale w u nas będzie dostępny tylko w wariancie na 5. Jednak po wycięciu z oferty Land Cruisera V8 w Europie nie znajdziesz terenówki z nadwoziem osadzonym na ramie i rasową V-ósemką pod maską. Rasową, czyli taką klasyczną, nieskażoną turbosprężarkami, bo w przeciwnym wypadku można jeszcze zawiesić oko na Klasie G. I nieważne, że pewnie wcale jej nie potrzebujesz.

Luksus nie do zatrzymania

Na liście wyposażenia – stały napęd na 4 koła, ośmiostopniowy automat, selektor trybu jazdy z 4 trybami i systemem pełzania oraz pneumatyczne zawieszenie z aktywną kontrolą wysokości. Największym ogranicznikiem w terenie będą więc 21-calowe opony szosowe i plastikowe zderzaki. Do tego czterostrefowa klimatyzacja, wnętrze wykończone skórą i drewnem, 19-głośnikowy system audio Mark Levinson i monitory zamontowane na oparciach przednich foteli. W skrócie – terenowa sala kinowa. Nie do przeoczenia jest też to, jak oryginalnie i przegroźnie wygląda LX – widząc jego pysk w lusterku wstecznym automatycznie zjeżdżasz do prawej krawędzi drogi.

REKLAMA

Zastanawia mnie tylko, kto tak naprawdę będzie gotowy wydać 650 tys. zł na takie auto. Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia – lepiej postawić na ES-a. Kosztuje 1/3 tego co LX, dobrze wygląda i będzie zaskakująco tani w codziennym użytkowaniu. A taki LX… prowadzi się jak ciężarówka, pali jak smok i nie wierzę, że ktokolwiek pójdzie nim na grubo w teren, żeby faktycznie wykorzystać jego offroadowe zdolności. Ale przecież gdybyśmy kupowali auta wyłącznie kierując się rozsądkiem, wszyscy jeździlibyśmy Octaviami 1.4 TSI. Albo Kiami Ceed. Brałbym. Właśnie dlatego, że jest bez sensu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA