Do dziś nie ustają dyskusje, czy najpierw było jajko, czy kura. W świecie motoryzacji takich dylematów nie ma: wiadomo, że przed samochodem było koło. I to właśnie koło było inspiracją dla stworzenia Porsche MOMO 356 RSR Outlaw.
Powiedzmy sobie wprost: choć koło jest czymś, co każdy samochód mieć powinien (i to niejedno), to wbrew pozorom wcale nie tak łatwo znaleźć jakieś auta, przy projektowaniu których styliści dysponowali jedynie cyrklem. Mieliśmy nawet w redakcji dyskusję na ten temat i wyszło nam, że wśród takich samochodów znaleźć można głównie prototypy (np. Smart EQ fortwo) czy wręcz jeszcze niezrealizowane wizje (np. jeden z projektów polskiego Clica).
Sprawa staje się znacznie łatwiejsza, gdy ową inspiracją ma być nie jakieś koło, a to konkretne koło.
W tym przypadku chodzi o 5-ramienną obręcz MOMO.
Chcecie konkretniej? Proszę bardzo: mowa o mocowanych centralną nakrętką 5-ramiennych felgach włoskiego producenta, których używano w wyścigowych Porsche 935, 956 oraz 962. To właśnie takie koła są jednym z gwoździ programu w przypadku jednego z dzieł amerykańskiego Emory Motorsports: Porsche MOMO 356 RSR Outlaw.
Z czym dokładnie mamy do czynienia?
Zacząć należy od tego, że widoczne na zdjęciach auto z seryjnym 356 nie ma zbyt wiele wspólnego. Owszem, nadwozie pochodzi z klasyka z 1960 r., ale karoseria została wydłużona i poszerzona. Powodem takiego stanu rzeczy jest zastosowanie zmodyfikowanej płyty podłogowej z Porsche 911 typoszeregu 964.
Tym, co oprócz kruczoczarnych felg robi duże wrażenie, jest też ścięta tylna część nadwozia, nawiązująca m.in. do wyścigowych modeli 935. Najważniejsze jest jednak to, co wystaje z tyłu pod autem - układ wydechowy i turbosprężarki zdradzają, że i silnik nie ma wiele wspólnego z fabrycznym Porsche 356.
Podobnie jak w opisywanym przez nas kiedyś Porsche należącym do Johna Oatesa, 4-cylindrowa jednostka napędowa opisywanego auta ma 2,4 l pojemności skokowej. Tyle tylko, że dzięki turbodoładowaniu ma nie 200 KM, a blisko dwukrotnie więcej. Całość spięto z 5-biegową przekładnią G50, uważaną za jedną z lepszych manualnych skrzyń biegów w historii marki z Zuffenhausen.
We wnętrzu czeka więcej elementów z półek MOMO.
Fotele, pasy bezpieczeństwa, pedały i kierownica - to wszystko pochodzi z oferty włoskiego producenta lub jest sygnowane jego logiem. Całość robi bardzo dobre wrażenie: jest sportowo i nieco ascetycznie, ale nie spartańsko. Ciekawym detalem jest drewniana gałka drążka zmiany biegów, w zasadzie identyczna z elementami spotykanymi m.in. w wyścigowych Porsche 917.
W przeciwieństwie do 356 Johna Oatesa, opisywane Porsche jest na sprzedaż.
Aukcja Porsche MOMO 356 RSR Outlaw będzie miała miejsce 14 sierpnia (w piątek). Dom aukcyjny RM Sotheby's szacuje, że zwycięzca aukcji zapłaci za auto od 45o do 650 tys. dol., czyli mniej więcej od 1,68 do 2,43 mln zł. Potem trzeba sobie jeszcze będzie odebrać pojazd z Culver City w Kalifornii, ale to zapewne mały problem.
Problemem jest natomiast to, że widząc kolejne dzieła Emory Motorsports coraz bardziej marzę o Porsche 356. Choćby i seryjnym. Jakby ktoś miał do oddania to wiecie, ja chętnie przyjmę.