REKLAMA

VW Arteon nie dostał maksymalnej noty za poziom bezpieczeństwa. Wszystko przez mierne reflektory LED

Amerykański Instytut ubezpieczeniowy ds. bezpieczeństwa na drogach (IIHS) poinformował, że Volkswagen Arteon nie zdobył wyróżnienia Top Safety Pick, przyznawanego najbezpieczniejszym autom na tamtejszym rynku. Powód? Niedopracowane reflektory diodowe.

Volkswagen Arteon światła LED
REKLAMA
REKLAMA

Poszczególne organizacje zajmujące się oceną szeroko rozumianego poziomu bezpieczeństwa samochodów mają różne sposoby, by wyróżnić konkretne modele. Euro NCAP przyznaje gwiazdki, a IIHS najlepsze pod tym względem auta nagradza tytułami Top Safety Pick lub Top Safety Pick+.

Volkswagen Arteon miał szansę nawet na najwyższe odznaczenie. Udało się to koncertowo popsuć dzięki miernemu oświetleniu.

IIHS oceniało samochód wyposażony w oba dostępne za oceanem typy reflektorów - zarówno zwykłe LED-y, jak i światła adaptacyjne. Nie podejmuję się oceny, czy są to elementy identyczne z montowanymi w europejskich Arteonach, choć uważam to za prawdopodobne.

Volkswagen Arteon światła LED
Podobno w takich warunkach oświetlenie Arteona sprawdza się bardzo dobrze. Skuteczność jest wystarczająca a reflektory nikogo nie oślepiają.

Wróćmy jednak do IIHS i odznaczeń Top Safety Pick (+). Kryteria, które dany samochód musi spełnić, by zostać tak wysoko ocenionym, przeczytacie poniżej.

Top Safety Pick

  • dobre oceny w większości kategorii testów zderzeniowych (w tym w wyjątkowo wymagających testach small overlap front, gdzie w przeszkodzę uderza się tylko przednim narożnikiem auta),
  • akceptowalna lub dobra ocena w teście small overlap front po stronie pasażera,
  • dobra lub doskonała skuteczność systemów zapobiegających kolizjom/wypadkom,
  • akceptowalna lub dobra skuteczność reflektorów.

Top Safety Pick+

Jak wyżej, tylko z wyłączeniem ocen akceptowalnych w przypadku skuteczności reflektorów i oceny bezpieczeństwa zderzeniowego.

Widać, że kryteria są dość wyśrubowane, ale pomimo to aut uzyskujących takie noty jest całkiem sporo. Ba - obecność niektórych modeli można uznać za niespodziankę. Przykładowo na odznaczenie Top Safety Pick zasłużyły m.in. Kia Rio, Hyundai Elantra, Mazda 3, Toyota Corolla czy też Mitsubishi Outlander (plus oczywiście wiele modeli klasy premium). Warto zauważyć, że przy wielu modelach zaznaczono, że na taki tytuł zasłużyły tylko modele z opcjonalnymi reflektorami czy innymi elementami wyposażenia.

Na bonusowego plusa zapracowały m.in. Hyundai Kona, Subaru XV (znane tam jako Crosstrek), Kia Optima, Mazda 6 czy też modele wyższych klas, jak BMW serii 5 czy Audi e-tron.

I wtedy na badania podjeżdża Volkswagen Arteon.

Wszystko przebiega doskonale, testy zderzeniowe wypadły pomyślnie, już prawie można otwierać szampana... ale nie. Jak wspomniałem wyżej, ten konstrukcyjny krewny Passata był testowany z dwoma typami reflektorów (statycznymi i adaptacyjnymi), przy czym do testu włączono też auto z asystentem świateł drogowych (stąd trzy opisy). Oba typy reflektorów oceniono jako... mierne, choć z różnych powodów: LED-y adaptacyjne bardzo mocno oślepiają innych, natomiast statyczne zbyt słabo oświetlają drogę. Podobne uwagi dotyczą też zresztą amerykańskiej wersji Passata (niezwiązanej konstrukcyjnie z modelem europejskim), tyle że w niej testowano oświetlenie halogenowe oraz statyczne LED-owe.

Volkswagen Arteon światła LED
Smutny Volkswagen gotów do wyjazdu.

To dobitnie pokazuje, że reflektory LED-owe ani ksenonowe nie są stuprocentowo pewną receptą na dobrą jakość oświetlenia.

By ograniczyć koszty produkcji, poszczególni producenci tworzą rozwiązania, które w realnej eksploatacji sprawdzają się słabo. Volkswagena ganiło już zresztą za to jedno z czasopism motoryzacyjnych kilka lat temu, bo podobne problemy miał choćby Touran.

Ksenony też mogą być ryzykownym wyborem, ponieważ niektórzy producenci zaczęli stosować oświetlenie z lampami wyładowczymi o mocy ograniczonej do 25W („pełne” ksenony mają 35W). Dzięki temu nie trzeba było stosować np. układu oczyszczania reflektorów (spryskiwaczy ani wycieraczek). Poskutkowało to oczywiście obniżeniem cen odpowiednich opcji w cennikach, ale w wielu przypadkach 25-watowe oświetlenie ksenonowe wcale nie zapewnia większej ilości światła niż standardowe oświetlenie halogenowe. Oczywiście mówię o przypadkach, gdy halogeny są w miarę dobrej jakości, bo to też bynajmniej nie jest regułą.

Problem w tym, że teraz mało komu się chce profesjonalnie oceniać jakość reflektorów samochodowych.

10-15 lat temu co jakiś czas w prasie można było przeczytać szczegółowe porównania, jak świecą dane samochody. Pamiętam np., że bardzo chwalono 1. generację Skody Octavii za jej halogenowe reflektory korzystające z już wtedy przestarzałych żarówek H4. Oceniono, że „świecą na poziomie najlepszych systemów H7”. To był spory komplement, bo w okresie gdy ksenony kupowali głównie najbogatsi, to niektórzy producenci faktycznie robili bardzo dobre halogenowe reflektory.

Dziś bardzo trudno o podobne informacje. Tak, IIHS testuje sporo aut, ale w przypadku wielu modeli nie można mieć pewności, czy oceny Amerykanów można odnieść także do europejskich wersji danego modelu. No chyba, że jest aż tak słabo jak w Volkswagenie - wygląda na to, że to nie wpadka, a reguła u tego producenta...

Innym pomysłem jest lektura internetowych for dyskusyjnych. Tutaj profesjonalnych ocen już nie znajdziemy, ale czasem trafi się jakaś ciekawa informacja. Chociażby taka, że podobno Ford Focus z adaptacyjnymi LED-ami oślepia kierowców jadących z naprzeciwka i w związku z tym wiele osób zwyczajnie obawia się tych świateł, w zamian decydując się na tańsze, statyczne reflektory LED.

REKLAMA

Rada jest jedna.

Jeśli planujecie zakup nowego samochodu, to koniecznie wybierzcie się nim na jazdę próbną o późnej godzinie. Sprzyjać będzie temu nadchodząca zima i szybciej zapadające ciemności. Jeśli istnieje taka możliwość, wypożyczcie samochód testowy na 2-3 dni. Dopiero wtedy będziecie mogli być pewni, czy aby nie chcecie zamawiać czegoś, co zamiast reflektorów ma świeczki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA