REKLAMA

Auto na wodór, które naładujesz z gniazdka. Peugeot, Opel i Citroen będą miały nową hybrydę

Długa trasa? Tankujemy wodór. Krótka trasa? Wystarczy podłączyć się do gniazdka. Tak przynajmniej ma to wyglądać w teorii.

Auto na wodór, które naładujesz z gniazdka. Peugeot, Opel i Citroen będą miały nową hybrydę
REKLAMA
REKLAMA

Jak będzie to wyglądać w praktyce? O tym przekonamy się na początku 2022 r., kiedy do salonów trafią nowe dostawcze modele Peugeota, Citroena i Opla, które napędzane będą właśnie takim hybrydowym układem. Przy czym nie jestem pewien, czy jest to skuteczne połączenie wszystkich największych zalet hybryd plug-in i aut na ogniwa paliwowe, czy może połączeniem ich największych wad. A może to po prostu etap przejściowy, podobnie jak przy autach spalinowych, hybrydach plug-in i autach elektrycznych.

Jak będzie działać hybryda z ogniwami paliwowymi?

W bardzo ogólnym założeniu - jak hybryda plug-in w samochodach z silnikiem spalinowym. Chcemy mieć duży zasięg? Szukamy stacji do zatankowania, tankujemy przez 3 minuty (4,4 kg wodoru) i mamy zasięg powyżej 400 km. Chcemy przejechać krótką trasę - ładujemy z gniazdka akumulator i mamy 50 km jazdy. Kluczowa różnica w porównaniu do spalinowej hybrydy plug-in jest taka, że tutaj wszystko odbywa się w trybie elektrycznym - zmieniają się tylko źródła dostarczające energię.

Oczywiście w razie potrzeby potrafią też ze sobą płynnie współpracować. I tak np. podczas spokojnej, jednostajnej jazdy ogniwa paliwowe dostarczają wystarczająco dużo energii, żeby nie sięgać po pomoc akumulatora. W przypadku przyspieszeń i podobnych manewrów wykorzystywane są z kolei oba źródła. Akumulator przydaje się też podczas hamowania, kiedy jest w stanie odzyskać część energii.

Stellantis zapowiada przy okazji, że samochody dostawcze budowane zgodnie z tymi założeniami będą miały dokładnie taką samą przestrzeń ładunkową, co odmiany z silnikiem spalinowym. Prawdopodobnie będą jednak miały większą masę (według specyfikacji - 1952-1975 kg), biorąc pod uwagę konieczność montażu dodatkowego osprzętu. Przy czym i tak pewnie będą lżejsze niż auta w pełni elektryczne - akumulator w tych dostawczakach ma zaledwie 10,5 kWh. Będzie więc nie tylko stosunkowo lekki, ale też względnie łatwo i szybko będzie można go naładować do pełna.

A jak z osiągami?

Szału nie ma, ale to w końcu samochodów dostawczy. Maksymalna moc układu napędowego to 100 kW (w trybie Eco - 60 kW), natomiast moment obrotowy wynosi 260 Nm. Osiągnięcie 100 km/h zajmie (bez załadunku) 15 sekund. Do wnętrza będzie można załadować 1100 kg, natomiast przyczepka może mieć maksymalną masę 1000 kg. Maksymalna prędkość do z kolei 130 km/h.

Ładować z gniazdka będzie można natomiast z maksymalną mocą 11 kW.

Czy to jest pierwsze takie rozwiązanie na świecie?

Nie. Już ponad rok temu podobny pomysł zrealizował Mercedes ze swoim GLC F-Cell. Również i tam mieliśmy do czynienia z samochodem na ogniwa paliwowe, który miał osobny akumulator i można go było podładowywać z gniazdka. Nie był on jednak raczej rynkowym hitem, a i od tego czasu Mercedes raczej wycofał się z tego pomysłu.

Stellantis - przynajmniej w segmencie samochodów dostawczych - nie ma na razie takiego panu. Mało tego - przedstawia nawet różne konfiguracje takich hybryd. Poza wspomnianą już wersją, opisywaną jako mid-power, w prezentacji znalazło się miejsce dla wersji range extender (1 kg wodoru, ponad 20 kWh w akumulatorze) oraz full-power (akumulator poniżej 2 kWh, 5 kg wodoru).

REKLAMA

Czy to ma sens?

Jak rozwiązanie docelowe - raczej średnio, choć zobaczymy, czy taka kombinacja nie będzie przypadkiem tańsza niż wypakowanie auta po brzegi drogimi i ciężkimi akumulatorami. Natomiast jako rozwiązanie przejściowe, przy mocno dziurawej mapie stacji tankowania wodoru - kto wie. Może więc jednak stawianie na wodór miało sens.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA