Nowe nie musi być lepsze. Oto pięć starych samochodów, które dalej można kupić w salonie
Stare samochody były lepsze, teraz to robią tylko chłam - zakrzyknie ktoś. A kto broni kupić stare, tylko że prosto z salonu - zapytam ja. I przy okazji przygotuję ten przegląd.
W porządku, niespecjalnie da się wejść do salonu i kupić samochód wprowadzony na rynek 20 czy 30 lat temu, tyle że w stanie idealnie nowym. Z wyjątkiem Łady Nivy. Ale taki, który zadebiutował 7, 8, 10 czy nawet 14 lat temu? Dlaczego nie. Biorąc pod uwagę, jak szybko przesuwać się granica kiedy(ś) robili porządne samochody, część z nich pewnie trafia w ten okres, kiedy to jeszcze samochody projektowali inżynierowie, a nie księgowi.
Przy czym można nawet trochę powybrzydzać - są takie i małe auta miejskie, i minivany, i nawet luksusowe SUV-y z 5.0 V8 pod maską.
Fiat 500 (2007)
Nie, tutaj nie ma żadnego błędu. Fiat 500 w swojej aktualnej wersji - po liftingach i hybrydyzacji układu napędowego, ale jednak - jest z nami nieprzerwanie od 2007 r. Swoją drogą tyle lat spekulowano, że Fiat ma/może/powinien/planuje stworzyć swoją ofertę właśnie w oparciu o ten model i jego klony w różnych rozmiarach i... w sumie trochę tak wyszło. Jest elektryczna 500-tka, jest spalinowa/hybrydowa 500, jest 500X, 500L i niezwiązane z 500-tką Tipo oraz Panda. W sumie nie wiem, czy to taka oferta marzeń, ale ok.
Co oferuje dziś Fiat 500? W dużej mierze dokładnie to samo, co te 14 lat temu - małe, stylowe auto miejskie, jakich już niewiele zostało na rynku. Tyle że teraz w wydaniu hybrydowym, z Asystentem Google i innymi współczesnymi udogodnieniami (ok, kwestia dyskusyjna).
500-tka nigdy nie była przy tym autem z kategorii rozsądny wybór finansowy, ale przez lata udało się jej jeszcze trochę podrożeć. W tym momencie najtańsza wersja, czyli Cult z silnikiem 1.0 70 KM (trochę pachnie rokiem 2007, nawet jeśli jest hybrydą) startuje od 52 800 zł. Za tyle dostaniemy centralny zamek, stalowe felgi 14", manualną klimatyzację, elektrycznie sterowane lusterka boczne, ogranicznik prędkości, radio DAB z portem USB, wspomaganie kierownicy, elektrycznie sterowane szyby, wielofunkcyjną kierownice i jeszcze jakieś drobiazgi.
Niezbyt bogato, ale w sumie ma to być miejskie auto na krótkie podróże, a do tego ma być względnie niedrogie i dobrze wyglądać. Fotele z masażem i wentylacją można więc odpuścić na rzecz wyglądu całości - a ten w przypadku 500-tki broni się zarówno teraz, jak i wybroni się za 10 czy 15 lat.
Sytuacja na stocku: 46 benzynowych ogłoszeń - szału nie ma. Ale za to nie ma też wielkich rabatów - choć w sumie 5000 zł przy takim aucie to prawie 10 proc.
Land Rover Range Rover (2012)
WTEM. Kto powiedział, że nowe-stare auta nie mogą być luksusowe? Przy czym Range Rover ma z Fiatem 500 co najmniej jeden wspólny element - pomimo tego, że od jego premiery konkurencja potrafiła już pokazać nowe generacje swoich modeli, duży Range dalej wygląda rewelacyjnie. I nie zdziwiłbym się, jeśli następca RR będzie wizualnie raczej liftingiem niż rewolucją.
O opłacalności zakupu Range Rovera trudno dyskutować, skoro auto startuje od 508 900 zł, a za wersje specjalne trzeba zapłacić prawie 1 100 000 zł. Do wyboru jest - o dziwo - czterocylindrowa hybryda plug-in, 6-cylindrowa jednostka benzynowa, 6-cylindrowy benzyniak i 8-cylindrowa fałka. Ta ostatnia w naj-najmocniejszym wydaniu oferuje 565 KM i imponujące 5,4 s do setki. To wprawdzie o włos wolniej niż nowy GLS, ale w pojedynku na styl wygrywa jednak Range Rover.
Sytuacja na stocku: całe 8 ogłoszeń, z czego jedno to według mnie na pewno Velar. Ten z kolei kosztuje prawie bańkę i ma obrzydliwy lakier, ale za to olśniewająco piękne wnętrze.
BMW 2 Active Tourer (2014)
WTEM numer dwa. Głównie dlatego, że pewnie część osób nie pamięta już w ogóle, że w ofercie BMW jest taki model. Tak, jest. Tak, wzbudził sporo kontrowersji przy debiucie, a potem chyba wszyscy się przyzwyczaili. Albo nikt się nie przyzwyczaił, bo auto niezbyt często widać na polskich drogach.
Na europejskich może być trochę częstszym widokiem, biorąc pod uwagę fakt, że w najlepszych latach minivanowa seria 2 sprzedawała się w okolicach 85 000-100 000 egzemplarzy. Dotyczyło to jednak głównie początkowych lat, później zainteresowanie znacząco spadło - czyli jednak lubimy nowości.
Nie jestem natomiast pewien, czy lubimy dużo płacić za minivany marek premium. BMW 2 Active Tourer w najtańszej wersji, czyli 216i (imponujące 109 KM, 3 cylindry, manualna przekładnia) kosztuje 113 700 zł. Za czterocylindrowe 220i (178 KM) zapłacimy już 141 800 zł. Do tego mamy jeszcze 5 wariantów wysokoprężnych i hybrydę plug-in w postaci 225xe (157 300 zł).
Podobno są ludzie, którzy marzą o BMW serii 2, które nie jest coupe, gran coupe ani cabrio. Podobno są też w naszej redakcji. Podobno.
Sytuacja na stocku: zakładając, że sprzedający poprawnie zaznaczyli kategorię minivan, to do wyboru jest całych 15 egzemplarzy. Albo i mniej, bo ktoś zaznaczył, że 2 Gran Coupe jest minivanem - miło. Ceny? Da się polować w okolicach 100 000 zł, ale to auto jest tak gołe i ma tak wielkie balony, że w tym momencie już nie wiem, czy dalej piszę o samochodach.
Jeep Renegade (2014)
Tutaj już wtem nie będzie, chociaż Renegade przy okazji swojej premiery też wzbudził trochę kontrowersji. Jak to, taki mały Jeep, jeszcze na platformie crossovera Fiata, do tego z napędem na przód? Potem okazało się, że Renegade jest dzielniejszy w terenie, niż mogłoby się wydawać, a do tego jest całkiem w porządku autem (chociaż swoje wady ma - nie cierpię jego foteli).
Ceny? Od 79 200 zł, czyli jako tako w lidze dużo mniej charakterystycznych miejskich crossoverów. Niestety, według aktualnego cennika, Renegade'a kupimy w wersji spalinowej wyłącznie z napędem na przednie koła (na plus - jest automatyczna przekładnia, jest też diesel). 4x4 wypadło z oferty wraz z usunięciem silników 2.0 MJD (jak mogli!) i benzynowego 180 KM.
Jasne, jest dalej 4x4 w pewnej formie w postaci hybrydowej wersji 4xe, ale jej cennik zaczyna się od oszałamiających 163 200 zł. Dla porównania, 180-konna benzyna z 4x4 startowała od 110 800 zł, natomiast wysokoprężne 2.0 170 KM z 4x4 - od 132 200 zł.
Ałć.
Sytuacja na stocku: 221 nowych egzemplarzy w ogłoszeniach - jest w czym wybierać. Najtańsze - w okolicach 75 000 zł, więc coś da się urwać z ceny katalogowej na start, ale raczej niewiele. Nowych 4x4 bez hybrydy niestety brak.
Volkswagen Sharan (2010)
Tu też wtem nie będzie, bo wieść o tym, że dalej sprzedają Sharana, jest równie porażająca jak ta, że na poczcie dalej sprzedają znaczki. No niby fajnie, ale kto ostatnio myślał o zakupie znaczków?
W sumie to niewiele osób ostatnio myślało też o zakupie Sharana - w 2020 r. sprzedano w Europie zaledwie 11 473 egzemplarze - a mimo to model ten wciąż figuruje w ofercie Volkswagena i dalej ma czynny konfigurator. Ma nawet cennik na rok modelowy 2022.
Widać jednak, że to model schodzący ze sceny - chociażby po dostępnej gamie silnikowej. Możemy wybrać albo 1.4 TSI, albo... 1.4 TSI. No dobrze, to drugie jest z DSG. Rozczulająca jest też paleta lakierów, która obejmuje lakier czarny, biały, trzy szare, brązowy, niebieski, który pewnie wygląda jak szary i niebieski, który wygląda pewnie jak czarny. Osoby wybierające Sharana najwyraźniej nie muszą zwracać na siebie uwagi krzykliwym kolorem auta, bo zamiast tego zwracają na siebie uwagę krzykliwą gromadką dzieci. Albo coś.
Ceny? Od 150 190 zł. Niby sporo, ale pamiętajmy, że to - archaiczny, ale jednak - autobus o długości 4,85 m z bagażnikiem 955 l. Pewnie w ujęciu przestrzennym dostaniemy tutaj więcej za mniej niż w jakimkolwiek SUV-ie z podobnego przedziału cenowego.
Sytuacja na stocku: dramatyczna, na Otomoto są całe 3 egzemplarze i mają szokująco niskie zniżki. W stylu auto katalogowo za 180 210 zł, a cena dla osoby fizycznej to 175 200 zł. No super. Poproszę Arteona Shooting Brake, a dzieci pójdą... nie, nie mam dzieci, poproszę Arteona Shooting Brake.
I to wszystko?
Oczywiście, że nie, ale miało być 5 najciekawszych, więc jest 5. Jak ktoś bardzo chce pojazdów z czasów kiedyś to było, to zapraszam chociażby do Mitsubishi - Outlander, ASX, Space Star - to wszystko zadebiutowało najpóźniej w okolicach 2012 r. Dacia ma ciągle Lodgy z 2012 r., BMW ma i3 z 2013 r., Peugeot wciąż ma w ofercie 308 z tego samego rocznika, a na stronie Lexusa dla zgrywy cały czas widnieje CT z 2010 r. A gdyby rozszerzyć poszukiwania na 2014 rok, to bylibyśmy blisko wrzucenia do wora chociażby trzeciej generacji Fabii, która ma już dobre 7 lat. A to oznacza, że jest blisko stania się śmiercionośnym złomem, który zalewa polskie ulice.
Pamiętajcie, nigdy nie kupujcie czegoś, co może niedługo stać się śmiercionośnym złomem. No chyba, że jest na rynku już od długiego czasu, znane są już wszystkie jego bolączki, wiadomo, których silników unikać, które wyposażenie jest warte dopłaty, a do tego możecie go kupić w stanie fabrycznie nowym prosto z salonu.
Wtedy kupujcie - tym bardziej, że takich już nie będą robić.