Satysfakcjonujący film. Cwaniak z Audi zostaje „wycofany” z wahadła przez ciężarówkę
Z wielką przyjemnością oglądałem, jak cwaniak z Audi nieporadnie cofa, naciskany przez auto ciężarowe.
Ruch wahadłowy to świetny test, który pokazuje, jakie podejście mają kierowcy do przepisów. Wyróżnia się trzy grupy kierowców.
Pierwsi: stoją na czerwonym, jadą na zielonym i wszystko działa normalnie.
Drudzy, tzw. ogoniarze – wjeżdżają na czerwone, trzymając się ogona samochodu przed nimi, który zdążył jeszcze na zielonym. W ogonie może być nawet kilka samochodów, które wjechały już w stu procentach na czerwone, ale liczą, że zdążą jeszcze zjechać ze zwężonego odcinka, zanim ruszą ci z przeciwka.
Trzecia grupa to chamy. Objeżdżają kolejkę stojących, wjeżdżają przez czerwone i przepychają się przez zwężony odcinek, uznając że wszyscy w końcu im ustąpią. Zazwyczaj świetnie na tym wychodzą, a policja praktycznie nigdy tego nie kontroluje, więc czemu nie? Koko dżambo i do przodu. No chyba, że trafi się na większego od siebie.
Kierowca ciężarówki natknął się na Audi jadące pod prąd mniej więcej w 1/3 dystansu
W komentarzach do filmu ktoś napisał: aaaale dlaczego kierowca ciężarówki wjechał za sygnał zielony nie upewniwszy się czy ma miejsce do kontynuowania jazdy? Odpowiadam: kierowca ciężarówki za sygnał zielony wjechał prawidłowo. Wypuścił 3 pojazdy zjeżdżające ze zwężonego odcinka, które ewidentnie wjechały już na czerwonym, tj. pomarańczowego VW LT, SUV-a BMW i czarnego Golfa. Po nich mógł już bez przeszkód wjechać za sygnał zielony. To, że po ujechaniu kilkudziesięciu metrów spotkał auto złośliwie jadące pod prąd, nie jest żadną jego winą. Kierowca Audi, widząc że zbliża się ciężarówka (i wiedząc że wjechał na czerwonym) powinien był zawczasu wycofać i opuścić przejazd. W końcu i tak musiał to zrobić, choć skillsy w cofaniu to ma takie na 4/10.
Audi miało norweskie blachy, ale czy kierowca był Norwegiem?
Dyskutowałbym. Norwegowie tak nie jeżdżą. To znaczy pewnie jacyś by się znaleźli, ale zapewne to margines marginesu. Bardziej obstawiam, że jest to „Norweg”, który po norwesku umie powiedzieć „jeg heter Marcin og jeg har ikke penger” i to wszystko. Stawiam korony norweskie przeciwko łosim bobkom, że to raczej była wycieczka wakacyjna do kraju, z którego się wyemigrowało. Jeśli tak, to wideo jest tym bardziej satysfakcjonujące, bo może „Norweg” przy okazji nauczył się, że takich numerów nie da się robić już nie tylko w Norwegii. Chyba sobie przewinę i obejrzę jeszcze raz. W końcu „każdemu jego porno”, a wiemy od lat, po co powstał internet.