Wszystkie pojazdy, którymi Ryszard Czarnecki “dojeżdżał” do Europarlamentu
Ryszard Czarnecki wyrasta na jednego z najbardziej zmotoryzowanych posłów Parlamentu Europejskiego w całej jego historii. Ta miłość do samochodów przeszkadza na tyle, że stała się przedmiotem prokuratorskiego śledztwa, a my przyjrzeliśmy się, czym Ryszard Czarnecki kilkukrotnie objechał kulę ziemską.
Złośliwi mówią, że to nie była miłość do motoryzacji, tylko do pieniędzy i to w twardej walucie, ale to już są detale. Cztery lata temu Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skierował wniosek do polskiej prokuratury z informacją, że zachodzi podejrzenie wyłudzania zwrotu kosztów podróży służbowych. Sprawą zajęła się prokuratura, a że jest nierychliwa, to na pierwsze zarzuty musieliśmy trochę poczekać. Z pisma o przedstawieniu zarzutów wynika, że Ryszard Czarnecki jako poseł do Parlamentu Europejskiego miał wyłudzić 203 tys. euro z tytułu odbywania podróży służbowych. Przez cztery lata swojej kadencji miał podróżować 243 razy, łącznie przejeżdżając kilkaset tysięcy kilometrów.
Nie wiemy, czy dojdzie do skazania, ale wiemy, że Ryszard Czarnecki oddał już ponad 100 tys. euro do kasy Parlamentu Europejskiego, więc w jakiś sposób poczuwa się do winy. O całości sprawy możecie przeczytać w artykule Gazety Wyborczej, a my skupimy się na motoryzacyjnej części. Jest ogień.
Na początek jednoślady
Ryszard Czarnecki nie bał się niczego i już w latach 2010-2013 jeździł chińskimi pojazdami. Były to dwa skutery: Baotian o pojemności 50 cm3 i takim wyglądzie jak z tego ogłoszenia:
Drugim był Wangye Quantum. To również skuter i również chiński. Może nie jest piękny i szybki, ale dzielnie dawał radę w podróżach służbowych posła. Oba mają maksymalną prędkość w okolicach 50 km/h, więc mam nadzieję, ze poseł nie wybrał się nimi do Brukseli, tylko jeździł na krótszy dystansach, w tym na swoim ulubionym: Warszawa-Jasło, o długości 720 km w obie strony (a przynajmniej tyle deklarował w rozliczeniu wyjazdów). Tak prezentuje się taki pojazd w jednym z ogłoszeń:
Ale nie myślcie, że tylko skuterami jeździ się po świecie. Oto Suzuki GSX-R 750 z 2007 r. Ma 750 cm3 pojemności, 148 KM mocy, do setki rozpędza się w 3,2 s, a maksymalnie pojedzie 271 km/h. I chociaż nie potrafię sobie wyobrazić pana Ryszarda na rasowym ścigaczu, to mimowolnie czuję pewien respekt. Sam nie usiadłbym na takiej maszynie, bo bym się na niej zabił. Ależ musiało mu się dobrze śmigać po niemieckich autostradach, których miał pełno w drodze do Brukseli. Możecie taki kupić z tego ogłoszenia.
Nie zabrakło również samochodów
Pan Ryszard miał jeden samochód, który można określić mianem kultowego - Fiata Punto Cabrio. Oczywiście pojawiły się pewne wątpliwości w związku, z nim, bo po prześledzeniu historii pojazdu okazało się, że nawet jak już został zezłomowany, to nadal pokonywał trasy do Brukseli, ale może to po prostu miłość do samochodu i przyzwyczajenie do tablicy rejestracyjnej. Też możecie mieć takie auto, to smutne, że praktycznie wyginęły.
Później było już bardziej klasycznie - oto DeLorean, a przepraszam - Toyota Auris, która mimo, że pochodziła z 2015 r., to już w 2010 r. dzielnie pokonywała kilometry w trasie. Czary albo fizyka czarnej dziury. Tertium non datur.
Nie zabrakło klasycznych pojazdów - Passata, Uno, Audi A6 czy Corsy, ale moje serce skradł ten jeden jedyny pojazd. To niekwestionowany zwycięzca w kategorii najlepszy pojazd na trasie Warszawa-Bruksela. Nie dość, że dowiezie posła, to jeszcze bułki, wędliny itd. Przed państwem Iveco Stralis:
Nie wiem tylko jaką wersją jeździł pan Czarnecki, czy podstawową z zaledwie 7,8-litrowym silnikiem, czy może najmocniejszą z 12,9-litrowym. Szanuję, to się nazywa kontakt z wyborcą - od zwykłych aut, po motocykle i skutery, a na ciężarówkach kończąc. Aż żal, że pana nie ma dalej w Europarlamencie, bo mielibyśmy więcej ciekawych pozycji.
To jest najlepszy komentarz do całej sytuacji:
Więcej o samochodach przeczytacie w:
Zdjęcie główne: TomaszKudala / shutterstock.com