REKLAMA

Indukcyjne ładowanie samochodów elektrycznych podczas jazdy to mrzonka. Ale próby są prowadzone

Indukcyjne ładowanie samochodów elektrycznych to bajka dla naiwnych. Nie ma żadnego sensu, a koszt budowy jest tak absurdalny, że lepiej te pieniądze płacić ludziom, żeby przestali w końcu jeździć. 

ładowanie indukcyjne samochodów elektrycznych
REKLAMA
REKLAMA

Świat obiegła niesłychana wiadomość — elektryczny Fiat 500 przejechał po testowym torze z prędkością autostradową i tym czasie nie stracił ani procenta naładowania baterii. Wszystko dzięki temu, że tor umożliwiał indukcyjne ładowanie samochodów elektrycznych. Arena del Futuro, bo tak nazywa się ten tor, ma długość 1050 m, a do jego działania potrzeba 1 MW energii elektrycznej. Na prawie całej długości toru umieszczono cewki, dzięki którym samochody mogą się ładować w trakcie jazdy.

W teorii indukcyjne ładowanie samochodów ma pozwolić na osiągnięcie nieskończonego zasięgu, bez konieczności postoju na ładowanie. Oczywiście nie ma co się łudzić, że będzie to darmowe, bo nawet na filmie widać, że trwają również testy systemu obsługującego płatności za jazdę po takiej drodze. Jednak ten aspekt jest pomijany, bo na razie słychać głównie zachwyty nad genialnością pomysłu ładowania indukcyjnego. Prąd stały zamiast prądu zmiennego, żeby zmniejszyć straty energii? Och. Użycie aluminiowych przewodów zamiast miedzi? Ach. Możliwość bezpiecznego chodzenia po tej drodze? Brawo. Mniejsze baterie w samochodach, ale ze znacznie dłuższą żywotnością? Mówcie tak do mnie jeszcze.

ładowanie indukcyjne samochodów elektrycznych

Gdy czytam te zachwyty, to mam wrażenie, że właśnie pokonano raka, zdobyto Marsa i znaleziono eliksir młodości. Nic z tych rzeczy.

Indukcyjne ładowanie samochodów elektrycznych to mrzonka

Koszt zbudowania sieci dróg z ładowaniem elektrycznych jest astronomiczny. Podejrzewam, że jakby te pieniądze przeznaczyć na rozwój medycyny, to za 10 lat świat byłby innym miejscem. Ale wybudować to każdy głupi potrafi — ale jak to zasilić? 1 km testowego toru to 1 MW energii elektrycznej. Żeby to lepiej zobrazować — żeby zapewnić naładowanie sieci 1000 km dróg potrzeba jednej małej elektrowni jądrowej. Gdyby programem ładowania indukcyjnego objąć tylko autostrady i drogi ekspresowe to np. Polska potrzebowałaby jakichś dwóch lub trzech elektrowni jądrowych. Powiecie, że jaki atom, tylko OZE? Zróbmy cały kraj w wiatrakach lub w panelach słonecznych. Indukcja ma spore straty energii, których nie da się uniknąć. W warunkach testowych ładują się maksymalnie dwa pojazdy, natomiast w realnym świecie moc musiałyby być podzielona pomiędzy wszystkie korzystające z indukcji pojazdy. Co za tym idzie — prędkość ładowania będzie wolniejsza.

Samochody elektryczne muszą zostać wyposażone w specjalny odbiornik, dzięki którym w ogóle będzie możliwe ładowanie bezprzewodowe. Ale to i tak pikuś przy najważniejszym pytaniu:

Kto zapłaci za indukcyjne ładowanie samochodów elektrycznych?

Państwo? A dlaczego miałoby robić dobrze producentom samochodów elektrycznych? Nie ma w tym żadnego zysku. Producenci? Tak, już widzę jak całoroczne zyski przeznaczają na budowę elektrowni jądrowych, następne na ich utrzymanie, a kolejne na budowę dróg z cewkami do ładowania indukcyjnego. To może ludzie będą zainteresowani? Iks de. Na obecną chwilę projekt ten nie ma szans na wejście w życie, bo po prostu się nie opłaca.

Zastanawia mnie również kwestia płatności za pobraną energię, bo przecież to, że to będzie płatne jest oczywiste. System musi się jakoś bilansować. Czy konieczne byłoby zamontowanie w samochodach liczników energii? Obawiam się, że tak. Ależ byłaby z tym kupa zabawy, z przewagą tego pierwszego.

Rozczula mnie to w pewien sposób

REKLAMA

Wydajemy miliony euro, żeby dowiedzieć się, że coś nie działa. Tyle się mówi o ekologii, o zrównoważonym rozwoju, o potrzebie racjonalnego korzystania z zasobów. Tymczasem ktoś na serio pomyślał, że potrzeba nam dróg zasilanych prądem, prądem który trzeba wyprodukować, przesłać na duże odległości, tylko po to, żeby rozwiązać problemy, które samemu się wytworzyło. A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA