REKLAMA

Jeździłem elektrycznym Fiatem 500 i płakałem za tym starym – bo już go nie ma

Nie wiem czy wypada tak publicznie płakać, ale przez 14 lat produkcji zdążyłem się bardzo zżyć z Fiatem 500. A teraz go już nie ma i zostaje tylko ten elektryczny. 

Jeździłem elektrycznym Fiatem 500, bo spalinowego już nie ma
REKLAMA
REKLAMA

Cennik Fiata nie pozostawia wątpliwości co do końca modelu 500. Można już tylko zamówić wersję na „rok modelowy 2021, rok produkcji 2022”. Oznacza to zapewne wyprzedaż pozostałości tego modelu i zakończenie produkcji po 14 latach sukcesów – przy czym w ostatnim jej okresie te sukcesy wcale się nie zmniejszyły. Rocznie Fiat sprzedawał nawet 180 tys. egzemplarzy tego auta, mimo jego długiego stażu rynkowego. Ale normy emisji są bezlitosne i dla spalinowej 500-tki nie ma już miejsca w gamie, ponieważ podnosi ogólny poziom CO2 dla koncernu Stellantis. Podobnie jak dla wszystkich małych, spalinowych samochodów – nie ma dla nich żadnej przyszłości.

To śmieszne, bo wydaje mi się, że małe auta spalinowe z małymi silnikami benzynowymi są najbardziej ekologiczne. Nie, z punktu widzenia norm europejskich najbardziej ekologiczne są dwuipółtonowe elektryczne SUV-y. Nieważne. Ważne, że jeździłem wieloma „pięćsetkami” i za każdym razem byłem tym małym bąbelkiem zachwycony.

Wsiadam do elektrycznej 500-tki i czuję tę przyszłość

Nie ma już tunelu środkowego, zamiast dźwigni biegów są przyciski P, R, N i D. Są dwa ekrany – zupełnie niepotrzebnie, bo wystarczyłby jeden. Ten za kierownicą pokazuje różne rzeczy, ten pośrodku – różne inne rzeczy. Podział zadań między nie jest całkowicie przypadkowy i powoduje ogromną redundancję informacji. To nie jest tak, że to wnętrze jest brzydkie, wręcz przeciwnie. Stylistycznie to dzieło sztuki. Materiałowo również jest bez zarzutu. Nie brakuje nawet półeczki na telefon komórkowy (trudno stwierdzić czy z ładowarką bezprzewodową, bo położyłem tam 3 różne telefony i żaden nie zareagował) czy schowka między fotelami. Mogę nawet obronić sens istnienia ekranu centralnego z nawigacją, Apple CarPlay/Android Auto czy informacjami dotyczącymi stanu akumulatora. Ale już ekran za kierownicą jest najzupełniej zbyteczny i odwraca uwagę od drogi. Zamiast niego za kierownicą powinien być tylko wyświetlacz head-up pokazujący prędkość, ewentualnie wskazanie nawigacji – i koniec. To tak, jak te telefony komórkowe, co mają dwa ekrany, jeden z wierzchu, drugi w środku. Po co?

Poprzedni Fiat 500 przez lata był dostępny w bardzo wielu wersjach

Od bazowej 1.2, przez 1.4, diesla 1.3, sportowy wariant Abarth 1.4 T-Jet, dalej wersję z odsuwanym dachem 500C, wersję dwucylindrową TwinAir, ostatnio wariant hybrydowy, nieskończenie wiele wersji limitowanych – zliczyć tego nie sposób. W nowej, elektrycznej rzeczywistości mamy do wyboru wariant standardowy z silnikiem 95 lub 118 KM, dwie pojemności akumulatorów (23 lub 42 kWh) oraz aż 3 wersje nadwozia: hatchbacka 3d, hatchbacka 3+1 (dodatkowe małe drzwi otwierane do tyłu z jednej strony) oraz cabrio, czyli odsuwany dach. Czyli ktoś może powiedzieć, i mieć rację, że nowy Fiat 500 już od startu jest dostępny z większą liczbą wersji nadwozia niż ten stary. Ciekawe, czy klienci się ucieszą. Obstawiam że nie, ale do tego przejdę później.

fiat 500 2021 test

Jak jeździ elektryczny Fiat 500?

Jest bardzo szybki, na tyle szybki że opony nie dają rady przenieść momentu obrotowego na asfalt. Gwałtowne ruszanie nie wchodzi w grę – skończy się tylko bezradnym mieleniem kół w miejscu. Przyspieszanie „z rolki” czyli powiedzmy od 50 do 80 km/h, czy od 80 do 120 km/h nie stanowi żadnego problemu. Oczywiście wiąże się to ze wzrostem zużycia energii, który w najlepszym razie wynosił 16,5 kWh/100 km, ale wymagało to wiele samozaparcia i pilnowania się. Przy normalnej jeździe jest to około 19-20 kWh/100 km, jeśli używamy ogrzewania. Prowadzi to nas do dosyć ciekawego wniosku. Mały samochód elektryczny zużywa 18-20 kWh. Samochód elektryczny klasy średniej zużywa... właściwie tyle samo. Zakup małego auta elektrycznego z punktu widzenia efektywności energetycznej nie ma żadnego sensu.

Oczywiście 500-tka na prąd jeździ bardzo przyjemnie, nawet jeśli niezbyt oszczędnie. Fantastyczny jest tryb oszczędzania energii Range/Sherpa, w którym auto zatrzymuje się „na stop” zupełnie bez naciskania hamulca. Serio, jeżdżąc w tym trybie naciskałem hamulec raz na kilkanaście kilometrów – odpowiednio przewidujący styl jazdy pozwala używać wyłącznie pedału gazu. Jest to bardzo przyjemne.

Nie mam też zastrzeżeń do ładowania. W odróżnieniu od wielu droższych samochodów, Fiat 500 obsługuje szybkie ładowanie CCS/Combo 2 i realnie ładowałem go ze stacji Greenway z mocą 43,5 kilowata. Udało mi się w pół godziny naładować go z 35 do 80%. Szkoda tylko, że jak później jeździłem po mieście, to zasięg spadał w tempie 2 km na 1 km, o czym zresztą napisałem wpis.

Nie brakuje gadżetów, jak schowane dotykowe klamki – drzwi od wewnątrz otwiera się przyciskiem, ale jest „klamka awaryjna” o tradycyjnej konstrukcji w dolnej części drzwi. Tunel środkowy ma pokrętła do regulacji głośności i wyboru trybu jazdy, chyba najbardziej zaskakujące miejsce na potencjometr głośności jakie widziałem:

Śliczny kierunkowskaz
fiat 500 test 2021
Światła też są naprawdę ładne i z pomysłem.

Ostatecznie zatem, mimo paru drobnych wad, można uznać, że Fiat 500 w wersji elektrycznej jest godnym następcą dotychczasowej pięćsetki. I teraz jest ta najsmutniejsza część.

To wszystko jest krew w piach

Cały wysiłek inżynieryjny na opracowanie tego fajnego małego autka zostanie zmarnowany. To dlatego, że benzynowa pięćsetka w swojej najdroższej wersji zamkniętej kosztuje 63 500 zł. Najtańszy model elektryczny zaczyna się od 104 000 zł (w zeszłym roku od 99 000 zł), natomiast najdroższy przebija 160 000 zł. Powiedzmy to głośno:

ELEKTRYCZNY FIAT 500 JEST DROŻSZY OD SPALINOWEGO O STO TYSIĘCY ZŁOTYCH.

Nikt go więc nie kupi. Nie ma szans. Nic z tego nie będzie. Ten towar jest przestrzelony cenowo o sto procent. To po prostu się nie uda. Sory panowie i panie, scusi włoscy przyjaciele, izwinitie druzja ze Stiełantis, zrobiliście coś całkiem fajnego po to, żeby tego nie sprzedać.

REKLAMA

Chyba, że to jest taki plan: przyzwyczaić ludzi, że teraz samochody będą tyle kosztować, niezależnie od ich wielkości. A naprawdę bogaty będzie ten, kto kupi sobie auto małe, bo to będzie oznaczało, że każdy jego centymetr kwadratowy był wyjątkowo drogi. A ja płakałem, bo zdałem sobie sprawę, że ten wzrost ceny to nie jest jednostkowy przypadek, tylko to jest nowa rzeczywistość – rzeczywistość w której nie przesiadasz się na samochód elektryczny, tylko przesiadasz się na brak samochodu, bo cię na niego nie stać. Po prostu, tak jak już pisałem wcześniej, nie ma sensu być biednym. Zamiast być biednym, trzeba być bogatym!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA