Ile SUV-ów ma Hyundai? Stomatologiczne
No może stu jeszcze nie ma, więc wybaczcie ten suchar, ale idzie w dobrym kierunku. SUVy marki Hyundai mnożą się jak króliki, więc zebrałem je w jeden wpis.
Historia SUV-ów Hyundaia zaczyna się od Santa Fe pierwszej generacji z roku 2000. Tak, ten samochód ma już 21 lat. Oczywiście ktoś może zaraz powiedzieć „aaaale Galloper?” – faktycznie, Galloper zadebiutował już w roku 1991 na rynku koreańskim, tyle że po pierwsze był terenówką, po drugie wkład Hyundaia w ten model ograniczył się do zmiany znaczka na Mitsubishi Pajero. Dopiero Santa Fe zapoczątkowało lawinę SUV-ów Hyundaia, która rozpędza się z każdym rokiem, bo przecież każdy chce zmienić swoje auto na SUV-a, a jeśli już ma SUV-a, to chce go zmienić na większego. Nie ma innej możliwości. Dlatego zapraszam na przegląd, co oferuje Hyundai na świecie, jeśli chodzi o SUV-y i crossovery.
SUVy Hyundai – Europa
Właśnie zadebiutował nowy Bayon, czyli SUV-crossover na bazie modelu i20. Wygląda sobie tak:
I jest to najprościej mówiąc, podniesiona odmiana i20, następca wersji i20 Active, która nigdy się za bardzo nie przyjęła, więc dodano lepszą stylizację i nową nazwę. Bayon ma 418 cm długości, ponad 18 cm prześwitu i prostą gamę silnikową: 1.2 MPI albo trzycylindrowy 1.0 T-GDI z miękką hybrydą, rozwijający 100-120 KM. O sukces jestem ogólnie spokojny.
Hyundai Kona
Nieco większy crossover dobrze się sprzedaje w Europie, niedawno zafundowano mu lifting, a dziś pokazano jego sportową odmianę N, o której pisał już Mikołaj. Kona oprócz agresywnej stylizacji ma też ciekawą gamę modelową: w ofercie była wersja benzynowa, diesel, hybryda i elektryk, a teraz jeszcze dochodzi wariant sportowy. Hyundai ma niezły rozmach jeśli o to chodzi. Przy okazji elektryczna Kona nadal – przynajmniej zdaniem Grzegorza – pozostaje jednym z najrozsądniejszych aut elektrycznych na rynku. Wielkościowo Kona i Bayon są właściwie takie same. Kona na rynkach portugalskojęzycznych nazywa się Kauai, w Chinach zaś – Encino.
Hyundai Tucson
To się wymawia „tiuzon”, a nie „tukson”, ale w sumie mówcie sobie jak chcecie. Tak tylko mówię, że jakbyście zgubili się w Arizonie i pytali lokalesów jak dojechać do „tukson”, to raczej Was nie zrozumieją. W każdym razie ten bestsellerowy SUV Hyundaia doczekał się ostatnio nowej generacji, która wydaje się szokująco dobra, a przy okazji jest hybrydą i oszczędnie obchodzi się z paliwem. Tucsona testował Mikołaj, ja się nim przejechałem (Tucsonem, nie Mikołajem) i bardzo nam się podobało. Tucson obecnej generacji występuje z dwoma rozstawami osi, a w Stanach Zjednoczonych oferuje się go z wolnossącym silnikiem 2.5 – w Europie o takich ekstrawagancjach nie ma mowy, mamy 1.6 T-GDI, ewentualnie z hybrydą oraz diesla o tej samej pojemności. Długość Tucsona to 450-463 cm, rozstaw osi – 268-275 cm.
Hyundai Santa Fe
Santa Fe też już testowaliśmy, a jakże. To największy SUV Hyundaia w Europie, wewnętrzny konkurent Kii Sorento, dostępny po liftingu z nowym układem napędowym, czyli 1.6 T-GDI + hybryda. Oprócz tego w gamie jest też diesel 2.2, a w Stanach Zjednoczonych – czterocylindrowy 2.5 lub 3.5 V6. Santa Fe ma siedem miejsc i 478 cm długości, no chyba że w Chinach, gdzie oferuje się odmianę superwydłużoną o długości 493 cm. To tyle, co pierwsza Insignia kombi – bezużyteczna ciekawostka. Poliftowe wnętrze to raj dla ludzi, którzy lubią przyciski. Jest oczywiście i ekran, ale guzików do wciskania nie poskąpiono.
W niemieckiej ofercie Hyundaia jest jeszcze wodorowy SUV Nexo, którego oczywiście nikt u nas nie sprzedaje, bo i tak nie byłoby gdzie go tankować.
SUVy Hyundai poza Europą
Podstawowym SUV-em na rynkach wschodzących, czyli Rosji, Brazylii, w Indiach czy Afryce Północnej, jest Creta. Auto pokazano w 2014 r. (pierwszą generację) oraz ponownie w 2020 r. (drugą), dobrze się sprzedaje, ma zwykłe silniki benzynowe z wtryskiem wielopunktowym (1.6 i 2.0) oraz diesle 1.4 i 1.6 (w drugiej generacji – 1.5). Fajnie to musi jeździć z dieslem 1.4, bo taka Creta wcale nie jest małym wozem. Ma 4,3 metra długości i przy okazji jest dość wysoka, z dużym prześwitem, tak jak rynki wschodzące sobie życzą. Na zdjęciu generacja numer dwa:
Hyundai Venue
Jest ładny, malutki (4 m) i polubili go Amerykanie. Z początku był tam nawet dostępny z manualną skrzynią biegów, ale to już przeszłość. Obstawiam, że moja następna wycieczka do USA – o ile dojdzie do skutku – odbędzie się właśnie w czymś w stylu Hyundaia Venue. Małe crossoverki podobają się nawet za Oceanem. U nas taki wóz byłby jednak nieco zbyt prymitywny, dlatego mamy Bayona. Venue występuje z benzynowymi silnikami od 1.0 do 1.6 i dieslem 1.4 (obecnie 1.5), obowiązkowym żeby mieć coś do powiedzenia na rynku indyjskim.
Hyundai Palisade
No to jest dobry potwór, 498 cm długości, pod maską benzynowe V6 o pojemności nawet 3,8 litra (gdzieniegdzie też diesel 2.2). Europa? Wykluczone, to model na rynek amerykański i koreański. Wprawdzie po dobrym starcie sprzedaż trochę siadła, na co mogły mieć wpływ doniesienia o cuchnącym wnętrzu, ale to chwilowa czkawka. Palisade to największy SUV Hyundaia w historii i jedyny, który oferuje osiem miejsc siedzących. Niezależnie od wersji zawsze ma 8-biegową skrzynię automatyczną, a odpowiednikiem Palisade w gamie Kii jest model Telluride. Amerykanie mają silnik 3.8, Rosjanie 3.5, a Filipińczycy – diesla 2.2. Takie życie.
SUVy Hyundai – czy to już wszystkie?
Oczywiście że nie. Przecież Chińczycy dostali oprócz Tucsona jeszcze nowego ix35, bardziej kanciastego, mniej europejskiego. Proszę, oto on. Debiutował w zeszłym roku w Kantonie, na razie nic bliższego nie wiem. Podano cenę: od 12,98 w górę. Ale 12,98 czego? Zapewne chodzi o 129 800 yuanów, czyli 78 000 zł.
Mam nadzieję, że nikt nie każe mi nazywać SUV-em nowego elektrycznego IONIQ-a 5. A skoro już o elektryczności mowa, zobaczcie jak pięknie wygląda elektryczna Kona po lifcie. Ten przód jest naprawdę postarany na mocne 20%!