Czerwiec to miesiąc wspaniałych rocznic. Wczoraj świętowaliśmy koniec produkcji Fiata 125p, dzisiaj wspominamy ostatnią Syrenę, która zjechała z linii produkcyjnej. Z okazji okrągłej, 37. rocznicy spróbujemy nieco ocieplić wizerunek samochodu FSO Syrena.
Chwila, chwila, jakiego samochodu, przecież Syrena to nie... tak, tak, wiem. Sam często powtarzam żarty o skarpecie. Przy czym drwiny należą się głównie modelowi 105, produkowanemu o wiele za długo i przeraźliwie źle zmontowanemu. Syrena w swojej oryginalnej postaci wcale nie była taka zła. Zaprojektowano ją zgodnie z ówczesnymi trendami dla małych aut, a jej głównym problemem były ograniczenia techniczne. Po prostu polskie zakłady w latach 50. i wczesnych 60. nie były w stanie wyprodukować podzespołów odpowiedniej jakości. Zresztą nawet S-15, silnik Syreny, był jednostką równie słabą co motory w wielu ówczesnych zagranicznych, tanich autach. Tak się wtedy robiło samochody. Nie musicie mi wierzyć na słowo, spójrzcie na te auta:
1. Goliath GP700
To auto najprawdopodobniej było inspiracją dla konstruktorów Syreny. Wchodząc w 1950 r. na rynek Goliath był bardzo nowoczesny, można wręcz powiedzieć, że stał się wzorem dla konkurencji. Pontonowe, odważne nadwozie skrywało przedni napęd i mały, dwucylindrowy silnik umieszczony poprzecznie, napędzający przednie koła. Niewielki niemiecki samochód osiągał maksymalnie 102 km/h. Ciekawe, że już w 1952 powstał Goliath z wtryskiem paliwa. Nie żartuję. Także jestem pewien, że konstruktorzy Syreny podpatrywali tak ciekawą i nowoczesną konstrukcję.
2. Gutbrod Superior
To auto małe, dość niszowe. Produkowano je jako sedanokabrioleta i kombi. Na rynek wesżło w 1950 r., podobnie jak Goliath, a stylistycznie korzystało z dość podobnych patentów. Nieco przypominający Syrenę samochód napędzany był przez montowane wzdłużnie dwucylindrowe silniki o pojemnościach 0,6 i 0,7 litra, napędzające przednią oś. Co ciekawe, firma Gutbrod zdecydowała się na wprowadzenie do ofert takiego samego wtrysku jak Goliath. Ów układ, opracowany przez Boscha, był zaskakująco wizjonerski. Zarówno Goliathy, jak i Gutbrody z literką E na końcu oznaczenia modelu miały silniki zasilane przez wtrysk bezpośredni i stały się pierwszymi seryjnie produkowanymi samochodami z takim rozwiązaniem.
3. Lloyd 600/Alexander
Nie dajcie się zmylić brytyjsko brzmiącej nazwie. To kolejne małe auto z odbudowujących się po wojnie zachodnich Niemiec, które przywodzi na myśl Syrenę, zwłaszcza w jej najwcześniejszej wersji. Zresztą nie tylko pod tym kątem, skoro już przeczytaliście opisy dwóch poprzednich niemieckich pojazdów, to na pewno poradzicie sobie z tym zadaniem.
Połącz poniższe w pary, by dowiedzieć się więcej o Llyodzie:
0,6 początek produkcji
100 pojemność silnika
na przednią oś prędkość maksymalna
1955 r. napęd
4. AWZ P70
Znowu samochód z Niemiec, ale tym razem tych lepszych, czyli wschodnich. Ten wprowadzony w 1955 r. pojazd również był podobny stylistycznie do polskiej konstrukcji pod nazwą FSO Syrena. Osiągi? Takie jak Goliath, Gutbrod, Lloyd i skarpeta, czyli prędkość maksymalna na poziomie 100 km/h. Napęd? Oczywiście na przód. Silnik? Dwucylindrowy, o pojemności 0,7. AWZ P70 na tle bliźniaczo podobnych zachodnich konstrukcji wyróżniał się głównie zastosowaniem duroplastu w konstrukcji nadwozia. Natomiast rama była dość podobna do tej skonstruowanej na potrzeby Syreny, wprowadzonej na rynek dwa lata później niż AWZ. Aha, hamulce były na linki. Syrena górą.
5. Okamura Mikasa
Żeby nie było, że FSO Syrena przypomina tylko auta niemieckie, to warto przypomnieć pojazd japoński. To był prawdziwy odjazd. Otóż firma znana głównie z produkcji mebli i istniejąca do dzisiaj postanowiła, że zrobi swoje własne małe auto z napędem na przód i automatyczną skrzynią biegów. Przekładnię opracowali inżynierowie Okamury, a do napędu użyto kopii francuskiego boksera z Citroena 2CV. Do tego dodano ramę skrzynkową i nadwozie bardzo podobne do Syreny i tak oto w 1957 r. na rynku japońskim pojawił się mały dziwak. Mikase produkowano przez cztery lata, bez większych sukcesów, a potem Okamura wróciła do wytwarzania mebli i innych bardziej dochodowych rzeczy. Jeśli chcecie poczytać więcej o tym nietypowym pojeździe, to polecam artykuł red. prow.
6. Rosengart Ariette
Jedyne czterocylindrowe auto w tym zestawieniu, łabędzi śpiew francuskiej firmy Rosengart. Zaprezentowane w 1951 r. auto wyglądało nowocześnie (czyli jak Syrena), ale korzystało z pamiętającego wczesne lata 20. dolnozaworowego, angielskiego silnika, który pozwalał na rozpędzenie się do zaledwie 95 km/h. To w połączeniu ze zbyt wysoką ceną auta oraz problemami finansowymi firmy doprowadziło do znacznego ograniczenia liczby wytwarzanych pojazdów począwszy od 1953 r. W 1955 r. zakończono produkcję Ariette, a firma Rosengart przestała istnieć.
FSO Syrena w swojej pierwotnej formie nie odstawała od rynkowych standardów.
Wprowadzone z bólem na rynek w 1957 r. polskie auto wcale nie było od początku swojego istnienia powodem do wstydu. Zbudowano je zgodnie z ówczesnymi standardami: nadwozie typu sedan z jedną parą drzwi, napęd na przód, prędkość maksymalna na poziomie 100 km/h, silnik osiągający moc w przedziale 20-30 KM. Problemem Syreny nie był jej projekt, tylko warunki w jakich ją wytwarzano. Przez trudne realia PRL miała problemy z jakością, a jej produkcję nienaturalnie wydłużono aż do lat 80. Taki produkowany równolegle z Polonezem i Maluchem model 105 można było uznać co najwyżej za nieśmieszny, obrzydliwy żart. Gdybyśmy dzisiaj obchodzili 57, czy nawet 47. rocznicę zakończenia produkcji Syreny zapewne wspomnienia naszych dziadków i rodziców związane ze skarpetą byłyby o wiele lepsze.