Narzekacie na ceny masła? To znaczy, że nie wiecie ile kosztują polskie samochody na portalach internetowych. A jak zobaczycie ile kosztuje pewien Maluch Happy End, to ten tłusty wyrób mleczarski będzie sobie podjadać jak batoniki.
Świat oszalał. A najbardziej oszalały ceny polskich samochodów w Internecie. Od paru lat coraz trudniejsze staje się zakupienie polskiego samochodu za tyle, ile faktycznie jest wart. Skrajnym przykładem jest ten oto Maluch Happy End z 2000 r., którego wystawiono na portalu sprzedajemy.pl za horrendalną cenę.
Szczęśliwe zakończenie pięknej historii Fiacika
Produkcja Polskiego Fiata 126p nie za bardzo chciała się skończyć. Po dziesiątkach drobnych modyfikacji i zmianach oficjalnej nazwy, na zmęczonych maszynach złożono ostatnią partię latem 2000 r. w Bielsku-Białej.
Dostały one ckliwą nazwę Happy End - tak jak każda piękna historia powinna kończyć się szczęśliwie, tak i historia najpopularniejszego polskiego samochodu zakończyła się Happy Endami.
A dokładniej okrągłym tysiącem egzemplarzy Fiata Malucha Town - po pięćset żółtych i czerwonych, każdy z unikalnym numerem naklejonym na nadwozie. Ale tak poza tym, to zwykły Fiat 126 z końca produkcji z tym samym dwucylindrowcem chłodzonym powietrzem o wciskającej w fotel mocy 24 KM.
Więcej dziwnych ogłoszeń znajdziesz tutaj:
- Pudełko na buty z kołami do sprzedania w Polsce. To jeden z największych niewypałów w historii niemieckiej motoryzacji
- Subaru Forester z polskich ogłoszeń ma napęd na cztery nie wiadomo co, bo z pewnością nie są to koła
- Ta Fiesta wywróciła OLX do góry nogami. Za te zdjęcia powinna być nagroda Grand Handlarz Photo
Cena to absolutny odlot
Jeśli czytacie to na stojąco, to usiądźcie. Prezentowany Fiat Maluch Happy End został wystawiony za bagatela 80 tys. zł (słownie: osiemdziesiąt tysięcy złotych). Jeżeli nie jest to błąd przy wprowadzeniu ceny do ogłoszenia i sprzedającemu nie wcisnęło się jedno zero za dużo, to jest to zwykłe wariactwo.
Zwłaszcza że ten Maluch jest w złym stanie. To nie jest żaden ledwo dotarty salonowiec z trzycyfrowym przebiegiem, tylko zwykły, podgnity Elegant w kolorze żółto-pomarańczowym z wieloma wykwitami korozji na wielu elementach nadwozia. Najgorzej wyglądają jednak progi - lewy jest skorodowany na niemal całej długości, a o prawym można chyba powiedzieć, że już nie istnieje.
Ktoś pewnie powie, że „no ale to Happy End, ostatnia seria, panie to je historia”. A wiecie czym się różni Maluch Happy End od zwykłego Eleganta? Absolutnie niczym. No może poza tą symboliczną, „magiczną” naklejką z numerem egzemplarza, która dopisuje automatycznie jedno zero do ceny.
Na szczęście, zamiast tego Malucha, spośród polskich ogłoszeń za kwotę 80 tys. zł można znaleźć kilka ciekawych propozycji:
- Cadillac Deville - prawdziwy american dream z 1965 r.; 5,7 m prawdziwej jankeskiej stali, pod maską siedmiolitrowe V8, a pod ręką kierowcy trzybiegowy automat
- BMW X6M - może i model niezbyt urodziwy, ale za to (podobno) sprawny egzemplarz po mapie silnika, wyciągający 620 KM
- Mercedes-Benz SLK 32 AMG - dwa lata młodszy od Malucha, można chyba nazwać go youngtimerem; a jeśli nie, to przynajmniej stylowym i szybkim roadsterem
- Porsche Cayenne Turbo S - 550 KM, znaczek Porsche i piękne BBS-y; a to wszystko za 14 tys. mniej niż Maluch
- Mercedes-Benz CL63 AMG - jako nowy kosztował ok. miliona zł. Teraz jest tańszy od Malucha
- FSO Warszawa M20 - tak, nawet Warszawę Garbuskę można mieć za cenę Malucha bez progów
- Opel Crossland X - nowy samochód z salonu? A można, jak najbardziej. Może nie dla szczególnie wybrednych, ale ważne że nowiutki, pachnący fabryką, a sąsiad będzie się zastanawiać skąd wzięliście na niego pieniążki. Kilka innych propozycji również się znajdzie
Jako narzędzia służące do jazdy, albo weekendowe klasyki, te propozycje są nieporównywalnie lepsze od Malucha. A kosztują w zasadzie tyle samo, jeśli nie mniej. Wybór należy do was.