Chińska ekspansja w Europie. Nio atakuje Niemcy i Norwegię, a Lynk&Co - Francję
Chińscy producenci samochodów coraz lepiej radzą sobie w Europie. Teraz uderzają w największe rynki kontynentu. Rodzimi producenci mają powody do obaw.
Chińskim producentom nie udało się zawojować europejskiego rynku samochodami spalinowymi. Na przeszkodzie stanęła niska jakość oraz normy bezpieczeństwa, których nie spełniały chińskie samochody. Do tej pory wielu ludzi pamięta filmy z tamtych testów zderzeniowych. Powiedzieć, że zgniotły się jak puszki, to nic nie powiedzieć. Chińskie firmy motoryzacyjne musiały się wycofać. Postanowiły przyjąć inny model biznesowy — dzięki ogromnym pieniądzom przejęli europejskie marki będące w nieciekawej kondycji. Układ był korzystny dla obu stron, bo Europejczycy dawali know-how, a Chińczycy pieniądze. Takie Volvo nigdy nie sprzedawało się lepiej niż pod panowaniem Geely. Brytyjska marka MG przeżywa odrodzenie — niedawno zaprezentowała świetnie wyglądający model Marvel R — elektryczny SUV, bo tego chcą klienci.
Kluczem do sukcesu było utrzymanie marek, które Europejczycy znają i kojarzą. Jednak gdzieś pod skórą zawsze była obecna chęć podboju europejskiego rynku własnymi markami. I to się właśnie dzieje na naszych oczach.
Chińscy producenci samochodów coraz lepiej radzą sobie w Europie
Nio, o którym wielokrotnie informowaliśmy, za sprawą ich pomysłu na budowę stacji wymiany baterii, właśnie otworzyło swój pierwszy salon w Norwegii i rozpoczęło oficjalną sprzedaż modelu ES8 na tym rynku. Norwegia nie została wybrana przypadkowo — ludzie tam mieszkający kochają samochody elektryczne, lubują się w nowościach, a dodatkowo mają najlepiej rozbudowaną infrastrukturę. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem — w tym roku uruchamiają ASO i pierwszy salon sprzedażowy i 4 pierwsze stacje wymiany baterii skupione wokół Oslo. Do końca przyszłego roku powstanie 20 kolejnych stacji.
Co ciekawe — Norwegowie mogą wybrać czy chcą Nio ES8 z baterią, czy wolą kupić bez niej. W pierwszym przypadku samochód z mniejszą pojemnością baterii (75 kWh, do 375 km zasięgu w cyklu WLTP), kosztuje od równowartości 280 tys. złotych, a w mocniejszej (100 kWh, do 500 km wg WLTP) - 314 tys. zł. Model bez baterii, niezależnie od pojemności akumulatora kosztuje 240 tys. złotych. W tym modelu opłaca się abonament za korzystanie z wymiennych baterii. Miesięczna opłata za słabszą baterię wynosi zaledwie około 650 zł, a za większą 925 zł. Zastanawia mnie, ilu Norwegów zdecyduje się na model z wymienną baterią. Dodatkowo Nio współpracuje z jedną z większych sieci ładowarek, dzięki czemu klienci mają mieć dostęp do ponad 20 tys. punktów ładowania w całej Europie.
Po Norwegii przyjdzie czas na najważniejszy rynek motoryzacyjny w Europie — Niemcy. Na Twitterze obwieścił to dyrektor ds. komunikacji Nio w Europie.
W Niemczech oprócz SUV-a ES8 będzie oferowany flagowy sedan Nio ET7, który zgodnie z zapowiedziami producenta ma rzucić rękawicę Tesli Model S i Porsche Taycan. Całkiem imponujące plany podboju, jak na markę, która powstała zaledwie 7 lat temu.
Tymczasem Lynk & Co otworzyło salon w Niemczech, a teraz kieruje się na Francję
Jeżeli porównać koncern Geely do grupy VAG, to Volvo jest odpowiednikiem Audi, a Lynk&Co Skody. Marka zapowiedziała rok temu, że wejdzie do Europy, ale pandemia trochę pokrzyżowała te plany. Ekspansja na zachodnią Europę trochę się opoźniła, ale jak mówią: co się odwlecze, to nie uciecze. Do tej pory uruchomiła swoje salony (a raczej kluby, bo tak nazywa je marka) w Amsterdamie, Antwerpii oraz w Göteborgu. We wrześniu tego roku został otwarty salon w Berlinie, a marka właśnie ogłosiła, że jej model 01 będzie dostępny również we Francji. Nie muszę dodawać, że te dwa ostatnie rynki są najważniejsze w Europie.
Lynk & Co ma również dwa warianty sprzedaży. Pierwszy — klasyczny zakup za około 41 tysięcy euro, a drugi to nietypowy abonament. Za 500 euro miesięcznie (kwota z ubezpieczeniem i serwisem) stajemy się członkiem klubu Lynk & Co, i możemy jeździć samochodem, ale gdy nie będziemy go używać, to musimy się podzielić nim z innymi członkami klubu. W takim modelu im częściej samochód jest wypożyczany, tym otrzymujemy większy zwrot miesięcznej stawki.
Chińscy producenci samochodów starannie zaplanowali swoje kolejne kroki w Europie. Są gotowi na realne konkurowanie z europejskimi markami, zwłaszcza na polu samochodów elektrycznych. Wydaje mi się, że Unia Europejska ogłaszając zakaz sprzedaży samochodów spalinowych do 2035 roku, wyświadczyła Chińczykom ogromną przysługę.