Tesla Model S Plaid już u klientów. Te informacje są pewne: 1000 KM i w 1,99 s do 60 mil

Przyznam się, że wciąż nie do końca rozumiem, ale oczywiście bardzo się cieszę. Z powstania Tesli ostatecznej, oczywiście. Tesla zaprezentowała Model S Plaid, tak ostatecznie, i wydała go pierwszym klientom. Widzę w niej pewne sprzeczności, ale zapewne pozostanę w tym osamotniony.

Można uznać, że ostatni sukces Tesli Model S Plaid symbolizuje wieczne życie ducha motoryzacji. Okazała się tak dobra, że nie warto było robić lepszej. Wyrażać niepokój też można, że może nie tyle nie warto, co się nie da i obietnice były na wyrost. Nawet zatwardziali niedowiarkowie muszą uznać, że Plaid prezentuje się imponująco i jest oferowana w okazyjnej cenie.

Były zdjęcia z ukrycia, było bicie rekordów. Domysły czas uciąć, Tesla powiedziała jak będzie i ujawniła szczegóły. Może i wcześniej mówiła, że Tesla Model S Plaid+ też będzie, a teraz jej nie ma, ale mówić o tym nie trzeba, bo wtedy ludzie zbyt często wypominają ci, że masz jakąś teslofobię. A przecież nie mam (chyba). Wiemy, czego nie mam (chyba, że jednak mam), to zobaczmy, co ma Tesla Model S Plaid.

Tesla Model S Plaid technologicznie wyprzedza konkurencję. Elon Musk wręcz powiedział, że jest alien. To chyba dobrze kiedyś napisałem, że Tesla jest z kosmosu, a inni wybierają Ziemian. Musku, chwal mnie.

Plaid będzie miał silnik elektryczny, którego wirnik będzie zatopiony w polewie karbonowej. Jak na przemysł motoryzacyjny, jest to faktycznie przełomowe, ale dążenia do przełomów Muskowi nikt nigdy nie odmawiał. Silniki elektryczne będą trzy.

Wyjątkowy będzie też współczynnik oporu aerodynamicznego powietrza, który osiągnie wartość 0,208. Zastosowana będzie nowa pompa ciepła, żeby wspomóc Teslę przy niskich temperaturach otoczenia. Dzięki niej zasięg w mroźne dni ma być większy o 30 proc., a pojazd zużywać 50 proc. mniej energii na ogrzewanie wnętrza samochodu. Zasięg Modelu S z trzema silnikami ma wynosić 628 kilometrów.

Wersja Plaid ma zgodnie z zapowiedziami być superszybka i przyspieszać w 1,99 sekundy do 96 km/h. Prędkość maksymalna to 322 km/h, moc 1000 KM, a samochód ma ponownie trafić na tor Nurburgring. Prędkość ładowania ma również wzrosnąć. Plaid ma uzupełniać zasięg w tempie 300 kilometrów w 15 minut, choć nie każdy Supercharger temu podoła.

W modelu Plaid nie zostaną zastosowane akumulatory nowego typu. Tzn. zostaną, ale innego nowego typu, bo nie wersja 4680, którą zapowiedziano rok temu na Dniu Baterii. Zastosowano ulepszony pakiet baterii 18650. Można nieśmiało podejrzewać, że baterie, które w laboratorium wypadały świetnie, okazały się chwilowo zbyt trudne do zastosowania w Plaid z plusem i to był prawdziwy powód kasacji tej wersji. Jest to zbędny sceptycyzm, optymizm nakazuje się cieszyć, że nawet bez najnowocześniejszych baterii dokonano dużego postępu i jak to będzie dobrze, gdy nadejdą te prawdziwe nowe.

Model Plaid ma również kierownicę-wolant, jako symbol tego, że kierowca jest zbędny w kierowaniu Teslą. Według Elona Muska taki rodzaj kierownicy ma zapewniać dobrą widoczność. Ucieszą się wszyscy, którym okrągła kierownica zasłania drogę.

Należy też podkreślić, iż komputer pokładowy Tesli będzie zapewniał wyśmienite możliwości w zakresie obsługi gier komputerowych, ma równać się Playstation 5 generacji. Co na pewno jest bardziej interesujące od tego, że swą prędkość maksymalną ta Tesla osiągnie z jednostopniową przekładnią.

Dużym ukłonem w stronę klientów jest to, że w nawigacji Tesli ma pojawić się możliwość dodawania punktów pośrednich i integracja z kalendarzem. To miłe, zawsze o krok przed konkurencją. Chyba, że konkurencją jest smartfon, to wtedy nie. Nie mogłem odmówić sobie tej drobnej złośliwości, ale muszę być sprawiedliwy, bo nawigacje większości producentów bardzo sprawiedliwie wyśmiewam. Duża złośliwość będzie za chwilę.

Cena się zgadza, mimo że wzrosła o 10 tys. dolarów i Tesla Model S Plaid rozpoczyna cennik od 130 tys. dolarów, czyli nie przekracza pół miliona złotych. Porównując to z cenami samochodów spalinowych o gorszym przyspieszeniu, to okazja. Nie wyskakujcie tu z tym Rimakiem, to jest drogi samochód.

Tesla Model S Plaid ma być też niebywale bezpieczna, najbezpieczniejsza na świecie, bezpieczniejsza niż każde Porsche i Volvo, tak powiedzieli. Absolutny top bezpieczeństwa. I tylko to im się odrobinę nie zgadza. Po co robić samochód, który rozpędza się do prędkości ponad 300 km/h, do setki pędzi w w nieco ponad 2 sekundy, bije rekordy na ćwierć mili i wśród jego największych zalet wskazywać, że jest niesamowicie bezpieczny? Dla kogo?

Pytać aż nie wypada, należy cieszyć się wielkim sukcesem motoryzacji. Pierwsze 25 egzemplarzy tego niesamowicie szybkiego samochodu trafiło do klientów. Zapewne niedługo dowiemy się z filmów w sieci, czy faktycznie ten zielony napęd idzie 3 paki.

Mam taki skromny i odosobniony pogląd, że bez Tesli nie byłoby odwrotu od silników spalinowych. Można założyć, że europejscy urzędnicy doznali podniecenia Nissanem Leaf, czy Renault Zoe, ale to raczej idea superszybkiego samochodu elektrycznego zawładnęła umysłami decydentów. Nie wiem, jak łączą w głowie te około 2 sekundy do setki i ponad 300 km/h Vmax z inną nadrzędną ideą, ideą bezwzględnego bezpieczeństwa zawsze i wszędzie, ale na pewno jakoś im się to udaje.

Model S Plaid jest teraz Teslą ostateczną, przynajmniej do czasu, gdy nie zajdzie potrzeba, by jednak wyprodukować Teslę Roadster z silnikami odrzutowymi, żeby dać kolejny odrzut wartości rynkowej Tesli. Uwiedzeni jej wspaniałością i technologicznymi popisami, mamy kupować tańsze modele Tesli, te dla ludu. Czyli wszystko w motoryzacji pozostaje po staremu.