UE chce zmniejszenia emisji dwutlenku węgla przez... naczepy. Producenci składają skargę
Unia Europejska chce zmniejszać emisje dwutlenku węgla, gdzie popadnie. Kolejnym celem są naczepy do ciągników, co nie spodobało się ich producentom.

O niczym bardziej kafkowsko-urzędniczym dzisiaj nie przeczytacie. Unia Europejska, która dąży do maksymalnego zmniejszenia emisji CO2 w przemyśle motoryzacyjnym, podejmuje coraz dziwniejsze decyzje. Jak dotąd rekord bije nakaz zmniejszenia emisji przez naczepy i przyczepy do samochodów ciężarowych.
Minus 10 proc. w 5 lat
O ile ograniczanie emisji przez same ciągniki siodłowe nie wydawałoby się niczym niesamowitym, to kwestia emisji przez naczepy to już nieco inna gęstość. Dokładniej chodzi o wpływ danej naczepy na emisję CO2 ciągnika, a tym samym całego zestawu.
Jest to określane na podstawie klasyfikacji CO2, obliczanej na podstawie unijnego kalkulatora o nazwie VECTO. Definiuje on, w jakim stopniu dana naczepa obciąża ciągnik, wpływając na zużywanie przez niego paliwa - składowymi do wyliczenia są opory toczenia, masa własna, wymiary, a także aerodynamika. Zgodnie z wymogami narzuconymi przez Komisję Europejską, w latach 2025-2030 średni poziom wpływu naczepy na emisję CO2 przez zestaw ma zmaleć o 10 proc. w przypadku naczep lub 7,5 proc. w przypadku przyczep. Jeżeli ktoś nie wie jaka jest różnica: przyczepa jest podpinana za pomocą dyszla i cała masa osiada na osiach przyczepy, zaś naczepy nie mają własnej osi przedniej i część masy spoczywa na ciągniku.
Wymogi tycza się pojazdów z dopuszczalną masą całkowitą powyżej 8 t na nie więcej niż trzech osiach o typowej, prostopadłościennej budowie - zarówno o twardym nadwoziu (furgony), jak i miękkim (tzw. kurtyny), a także chłodnie, co oznacza, że wyłączone będą m.in. cysterny, czy platformy kontenerowe. Jeśli naczepy nie osiągną żądanych wyników, ich producenci będą musieli zapłacić kary od Unii Europejskiej za każdą naczepę i przyczepę dostarczoną na rynek.
Nic dziwnego, że producenci zaprotestowali
Zirytowani wymogami producenci naczep zdecydowali się złożyć skargę na Unię Europejską. Wśród nich znalazła się pełna lista marek znanych z naszych dróg, a niektórym także z gry Euro Truck Simulator - Schmitz Cargobull, Krone, Kögel, czy Wecon.
Ich zdaniem unijne założenie bardzo trudne do realizacji, gdyż zmiany prowadzące do redukcji emisji spowodują zmniejszenie potencjalnej ładowności i przestrzeni użytkowej w naczepach. A samochód ciężarowy, który nie może przewieść dużej ilości towaru traci na swojej użyteczności. Bo o co innego chodzi w samochodach ciężarowych, jak nie o ich ładowność?
Do tego zmniejszenie ładowności (ale i przestrzeni ładunkowej, która jest bardziej istotna przy dostawach lżejszych towarów) może skutkować potrzebą wykonywania większej ilości przejazdów - a wtedy te ekologiczne fanaberie spowodują de facto skutek odwrotny, bo nawet jeżeli skład na jeden przejazd wyemituje o 10 proc. dwutlenku węgla mniej, to np. konwój składający się z dwóch takich samych składów wykonujących taki sam przejazd łącznie wyemituje więcej gazów niż jeden skład.
W przypadku niezastosowania się do unijnych wymogów, konieczne będzie płacenie kar. Jeśli producent zapłaci, to naturalnie odbije się to na klientach w postaci firm transportowych - zgodnie z wyliczeniami ekspertów, ceny naczep mogą wzrosnąć nawet o 40 proc.
Producenci oraz firmy transportowe liczą, że Unia Europejska odstąpi od swojego pomysłu. To że jest on mało przemyślany, chyba nie trzeba nikomu mówić - może poza samymi instytucjami europejskimi.
Więcej o wpływie Unii Europejskiej na motoryzację przeczytasz tutaj: