Cztery lata temu spadł miejskim autobusem z wiaduktu, a wczoraj potrącił pieszego. Polska to mem
Tylko niestety nieśmieszny, bo okazuje się, że możesz mieć orzeczony dożywotni zakaz prowadzenia i jeździć w najlepsze, a cała Polska zajmuje się rozszerzaniem kodeksu karnego, zamiast skupić się na egzekwowaniu istniejących przepisów.
W 2020 r. w Warszawie miał miejsce głośny wypadek - kierowca autobusu linii 186 tak prowadził pojazd, że aż przebił nim bariery energochłonne i spadł z wiaduktu Grota-Roweckiego. Zginęła jedna osoba, a 22 zostały ranne. Po śledztwie okazało się, że kierowca był pod wpływem narkotyków, a w schowku autobusu znaleziono amfetaminę. W 2022 r. został skazany za nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym na 7 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Wszyscy myśleli, że to sprawiedliwy wyrok, ale skazany skorzystał ze swojego prawa i złożył apelację od wyroku, podobnie zresztą jak prokuratura, która uważa, że należało orzec surowszy wyrok. Nie została jeszcze rozpatrzona, a okazuje się, że kierowca nic się nie nauczył, jeździ sobie w najlepsze i dodatkowo potrącił pieszego w Warszawie.
Potrącenie pieszego na rondzie Tybetu w Warszawie wygląda makabrycznie
Film z tego wypadku opublikował portal Miejski Reporter:
Ustalmy jedno - z wideo wynika, że pieszy prawdopodobnie przebiegał po przejściu na czerwonym świetle, ale to nie zmienia tego, że samochód, który w niego wjechał był mocno rozpędzony. Ofiara przeleciała kilkanaście metrów w powietrzu i z ciężkimi obrażeniami ciała została przetransportowana do szpitala. Kierowca nie zatrzymał się, tylko uciekł z miejsca wypadku. W Warszawie policjanci mają ostatnio problem wizerunkowy z uciekającymi kierowcami, więc zaangażowano znaczne siły, żeby wytropić sprawcę. Znaleziono go we własnym domu, jak podaje policja - w mieszkaniu znaleziono biały proszek. Podejrzewam, że nie mówimy tutaj o środku do prania, tylko czymś mocniejszym.
Rozumiecie to - 7 lat, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów, a gość sobie legalnie jeździ po ulicach i to zapewne na wspomaganiu, bo dopóki sprawa nie zostanie rozpatrzona ponownie, to może to robić. Nie ma w tym kraju potrzeby wprowadzania zabójstwa drogowego i innych nowych kodyfikacji, trzeba w końcu wziąć się za osoby, które prowadzą, mimo że nie powinny.
Zakaz prowadzenia pojazdów to żart i wszyscy o tym wiedzą
Nie musiałem długo szukać, wszedłem na portal Miejski Reporter i co znalazłem? Kierowcę Audi, który potrącił w Warszawie kobietę. Miał cofnięte uprawnienia, ale w Polsce to fikcja, więc jeździł sobie w najlepsze.
Nie ma żadnej kontroli nad takimi ludźmi, zakazy są fikcją, a postępowania sądowe przewlekłe. Nikt z tym nic nie robi, bo każda decyzja jest niepopularna. Najprościej byłoby założyć kierowcom z zakazami prowadzenia pojazdów lokalizatory, które mogłyby przesyłać dane o tym z jaką prędkością się porusza, więc można byłoby go wezwać do złożenia wyjaśnień, albo nie wiem - skontrolować w trakcie takiego przemieszczania się. Jednak podobno godzi to w podstawowe prawa obywatelskie, więc wolimy, żeby tacy kierowcy jeździli i rozjeżdżali pieszych. Prawo jest słabe wobec ludzi, którzy mają je w nosie.
Więcej o wypadkach przeczytacie w:
- Nikt nie ukarze żadnego Łukasza ani Sebastiana. Będą się śmiać nam w twarz z ciepłych krajów
- Nie pojeździsz brawurowo, a za drift pójdziesz do paki. Policja pokazuje projekt zmian
- Rząd nie zabiera się za piratów drogowych, bo nie ma żadnego pomysłu. A to, co planuje, nie ma nic wspólnego z sednem problemu