REKLAMA

Ten samochód elektryczny szykuje się na prawdziwy podbój. Chce grać w wadze ciężkiej, ale punkt wyjścia ma lekkopółśredni

Nazwa jest nieco egzotyczna, ale wytrzymajcie w skupieniu. Albo po prostu wytrzymajcie. Elektryczny Voyah Zhiyin z zasięgiem 901 km to krok do podboju świata.

Ten samochód elektryczny szykuje się na prawdziwy podbój. Chce grać w wadze ciężkiej, ale punkt wyjścia ma lekkopółśredni
REKLAMA

Nie mogłem zrozumieć, po co warszawskiemu dealerowi BMW (i nie tylko) marka Voyah. Wprowadził na nasz rynek tego chińskiego producenta, ale tak w sumie nie bardzo wiadomo, po co mu to potrzebne. Marka Voyah to oczywiście elektryczne samochody, ale takie luksusowe. Problem w tym, że elektryczne samochody w cenie powyżej 200 tys. zł zazwyczaj są już wystarczająco luksusowe. Poza tym chiński samochód słabo ciągle łączy się z luksusem i prestiżem w umysłach klientów. Może polski dystrybutor wyczuł, że ta marka podbije świat i chciał ustawić się w szeregu jako pierwszy?

REKLAMA

Voyah Zhiyin — co to jest?

Musiałem sobie skopiować nazwę modelu do schowka, bo nie jestem w stanie zapamiętać kolejności liter. Jeśli ten model ma kiedykolwiek pojawić się u nas, to chyba wypadałoby zmienić nazwę. A ma się pojawić.

Zadebiutował wczoraj, oczywiście nawet nie w pobliżu naszego kontynentu. Nie muszę mówić gdzie, wiadomo. Będzie produkowany w tej samej fabryce co Nissan Ariya, w Wuhan. Ceny nie są znane, znane za to są mocarstwowe plany, ale o tym za chwilę.

Voyah Zhiyin to pierwsze auto tego producenta zaprojektowane jako model globalny, czy przeznaczony na wiele rynków. Jest oczywiście elektryczny, a jednocześnie jest czwartym modelem tej marki, która należy do koncernu Dongfeng.

Voyah Zhiyin - wymiary

Wymiary Voyah Zhiyin to 4725 mm, 1900 mm i 1636 mm, a jego rozstaw osi wynosi 2900 mm. Nie jest najlżejszym samochodem świata, bo na wadze pokaże najmniej 2099 kg, a w innych wersjach 2145 i 2227 kg. Wewnątrz wygląda trochę jak wnętrze statystycznego elektrycznego samochodu, który chciałby, żeby mówili o nim premium, albo luksusowy. Jest wielki ekran centralny i malutki ekranik przed kierowcą, a reszta elementów sprawia wrażenie miękkich. Nawet poduszeczki są na zagłówkach, a drzwi są bezramkowe, bo jak wiadomo jest to oznaka luksusu.

Wersji napędu jest kilka. Voyah Zhiyin może mieć 215 lub 230 kW mocy przy napędzie na tył. Przy dwóch elektrycznych silnikach każdy z nich wylegitymuje się 160 kWh mocy. Zestaw akumulatorów to 77 kWh lub 109 kWh, a auto oparto na architekturze 800 V.

A teraz nadchodzi najlepsze. I wcale nie chodzi mi o to, że auto ma przejeżdżać 901 km na jednym ładowaniu. Musiałoby wtedy zużywać około 8 Wh na kilometr, co możliwe jest chyba tylko przy zrzuceniu go z Muru Chińskiego. Do takich wartości w chińskich katalogach już się przyzwyczailiśmy. I jeszcze do jednej rzeczy musimy się przyzwyczaić, do planów mocarstwowych.

Twoje następne auto to Voyah?

Uwaga od ręki wymieniam chińskie plany mocarstwowe w sprzedaży samochodów. BYD już niedługo chce 5-proc. udziału w rynku europejskim. Koncern Chery chce mieć za rok 3 proc. w Polsce, a 5 proc. też już niebawem. Więcej planów mocarstwowych nie pamiętam, ale są, choć mogły nie przedostać się w postaci liczb do mediów. Dongfeng, bo to tego koncernu należy ta marka, nie jest inny.

Voyah ma strategię, nazwał ją "Let's Voyah". Próbowałem znaleźć, czy słowo "voyah" ma jakieś znaczenie, żeby układało się z "Let's" w jakąś spójną całość, ale mi się nie udało. Strategia ma na celu sprzedaż marki w 60 krajach na sześciu kontynentach. To dość dużo, podejrzewam, że jesteśmy na tej liście, skoro już możemy kupić auto tej marki w Polsce.

Roczna sprzedaż ma wynieść 500 tys. sztuk do 2030 roku. Ktoś wie, kto sprzedaje 500 tys. sztuk rocznie? Proszę, Maciuś, ty powiedz, niech cała klasa posłucha. Między 500 a 600 tys. sztuk sprzedały Kia i Dacia. Pozwoliło im to załapać się do pierwszej dziesiątki najchętniej kupowanych marek samochodowych w Europie w 2023 r. To właśnie tam w przeciągu kilku lat chce znaleźć się marka Voyah, która obecnie w Polsce ma dwa modele, a jeden z nich (cena drugiego nie jest podana) kosztuje 329 tys. zł.

REKLAMA

Nie wygląda to na świetny punkt wyjścia do podboju Europy. Pozostaje przyglądać się z uwagą.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA