Trzecia generacja Wulinga Mini EV powinna nas obchodzić, gdyż w Meksyku sprzedano 131 Taycanów
Jeden z najbardziej popularnych samochodów elektrycznych na świecie dostanie kolejną generację, a wy nic o nim nie wiecie. A samochody elektryczne z Afryki znacie? No to nie poznacie.
Wy jesteście fajne dziewczyny i chłopaki, bo czytacie Autobloga. Dlatego wiecie, czym jest Wuling Mini EV, on was nie zaskoczy. Pisaliśmy o nim tyle razy, że ho ho, zupełnie, jakby miał kiedyś trafić do Polski. Bardzo bym chciał obejrzeć starcie takiego elektrycznego paputka z naszym rynkiem, a jeszcze bardziej to, jak zamordowany zostałby jego największy atut, czyli cena. Wuling Mini EV jest elektrycznym samochodem, którego cena mieściła się w polskiej dopłacie do zakupu samochodów elektrycznych.
Hipotetycznie, rzecz jasna, bo to, co w Chinach kosztuje 5 zł, po sprowadzeniu do Europy musi od razu kosztować 5 tys. zł. Tak dla zasady. Wiele towarów płynących do nas z Chin może dopływać tu w niskich cenach, ale nie samochody. Dlatego oni mogą mieć samochody elektryczne kosztujące czasami mniej niż spalinowe, a my nie i to jest godne i sprawiedliwe, bo oni nie mają demokracji, a my mamy. Może trochę zboczyłem z wątku, którym wcale tak do końca nie jest trzecia generacja Wulinga Mini EV.
Pełna nazwa tego auta to nawet Wuling Hong Guang Mini EV Macaron:
- W Chinach polska dopłata do auta elektrycznego wystarczyłaby na cały samochód
- Co łączy Audi e-tron i ORA Black Cat? To samo co Wulinga i Teslę
- Nowiutki, a jakby sprzed pół wieku. Tak powinny wyglądać miejskie samochody elektryczne
- W Chinach sprzedają miliony samochodów, których u nas nie ma. Widocznie mają za dużo sensu
Wuling Mini EV — trzecia generacja
Trzecia generacja jednego z najpopularniejszych samochodów na świecie nadchodzi, a wy nic nie wiecie, w napięciu nie oczekujecie. To samochód elektryczny, który niczego nie udaje. Jest niewielki i wszystko ma niewielkie. Zmieszczą się do niego cztery osoby, które muszą trzymać łokcie przy sobie, i które daleko nie pojadą i bardzo się nie rozpędzą. Prędkość maksymalna kończy się na setce, w przeciwieństwie do zasięgu, który ją przekracza. Sprzedano tego już ponad 1 mln sztuk i zdarzył mu się taki miesiąc, w którym był najchętniej kupowanym elektrycznym samochodem na świecie.
Nowa wersja powstała we współpracy z SmileyWorld, ale nie wiem, co to jest. Widzę tylko, że jest kolorowo, pięć wesołych kolorów jest do wyboru. Rozstaw osi tego pojazdu to 2010 mm, a reszta wymiarów to 3064/1493/1614 mm. Prezentowana jest wersja Macaron, czyli ta wzmocniona, o większej mocy silnika.
Auto ma 8-calowy ekran i możliwość sterowania muzyką z poziomu kierownicy. Oprócz tego haczyki na torby z zakupami i mini schowki, bo w Wulingu Mini EV miejsca na maksi schowki nie ma. Po złożeniu tylnej kanapy da się umieścić tam walizki.
Może nie za wiele da się o nim napisać, ale może wcale nie trzeba, bo w tym roku Wuling Mini EV stanowił 30 proc. chińskiego rynku niewielkich samochodów. Co prowadzi do pytania, jak zbawiamy świat?
Najlepiej sprzedające się elektryczne samochody
Mamy siedem największych religii na świecie. Spróbujcie jakiemuś wyznawcy powiedzieć, że się pomylił z wyborem. Może z tej mnogości wiary, każdy z kontynentów ma własny pomysł na to, jak, a raczej czym, zbawi świat, sprzedając samochody. Innego pomysłu nie mam, dlaczego w jednej części świata Wuling Mini EV może być absolutnym hitem, a w innej kompletnie nie istnieć.
W Chinach Wuling Mini EV przebywa ciągle w czołówce sprzedaży. Jego pozycja zależy od sposobu liczenia, bo Chińczycy lubią podawać dane łącznie dla samochodów elektrycznych i hybryd typu plugin. W 2022 roku był trzecim najchętniej kupowanym elektrycznym samochodem na świecie. Wyprzedziły go tylko obie Tesle, Model 3 i Model Y.
Chiny przejmują świat
Mimo tego, jego nazwa niewiele mówi Europejczykom, podobnie jak nazwy samochodów takich jak GAC Aion Y, czy BYD QIN. A z nich składa się dziesiątka najczęściej kupowanych samochodów elektrycznych na świecie. Były w niej cztery auta BYD i dwa GAC. Zaplątał się tam tylko jeden europejski samochód, czyli Volkswagen ID.4.
Czołówka światowej sprzedaży jest więc podobna do chińskiej. To co kupują Chińczycy, robi jednocześnie sprzedaż na świecie. Samochody elektryczne, kompletnie nam nieznane, w Chinach sprzedają się świetnie. Co zupełnie nie przeszkadza Chińczykom prognozować, iż popyt na ropę naftową będzie rósł.
Europę mamy względnie obcykaną, to nuda jest. Różne marki próbują się wdrapać na grzędę Tesli. Volkswagen próbuje, Fiat z elektrycznym 500 i nieco zaskakująco MG, ale do Tesli im daleko. A jak sprawy się mają w szerokim świecie?
Samochody elektryczne w krainie dziwnych zwierząt
W Australii to jest zabawnie i to nie z powodu wielkich pająków. Czasami jakiś stan się wyrwie z inicjatywą, która ma zniechęcać do kupowania elektrycznych samochodów. Potem trzeba to prostować w sądzie. Z elektrycznych samochodów kupują tu Tesle, BYD, MG ZS EV, Volvo XC40 Recharge i Polestara. W pierwszej dziesiątce trafia się jeszcze Kia EV6, drugie Volvo (C40) i jeszcze jedno marki MG (4) oraz Mercedes EQA. Jak się zestawi marki, to jest Tesla i długo, długo nic, a potem Chińczycy z BYD, MG, Volvo i Mercedes. Reszta producentów sprzedała poniżej 2 tys. sztuk w pierwszej połowie tego roku.
Samochody elektryczne w Ameryce Łacińskiej
Nazwanie Ameryki Łacińskiej rynkiem sprzedaży samochodów elektrycznych to trochę przesada. Nazwanie jej perspektywicznym rynkiem dla sprzedaży elektrycznych samochodów jest już nieco bliższe prawdzie. Mają tam tak mało samochodów, w porównaniu z nami, Chińczykami, czy USA, że na pewno będą chcieli mieć więcej. Dwa lata temu, najchętniej kupowanym autem elektrycznym w Meksyku było Porsche Taycan, którego sprzedano tam 131 egzemplarzy. Rok temu sprzedano tam 5,6 tys. elektrycznych samochodów, a meksykański rynek aut nowych przekracza 1 mln sprzedawanych pojazdów. Jednocześnie produkowano już 142 tys. elektrycznych samochodów rocznie, co skłania do prostego wniosku, że od razu opuszczają ten kraj.
Brazylię zdominował BYD, który króluje tam w niektórych miesiącach i ma plan zbudowania trzech fabryk. Szczególnie BYD Dolphin dobrze im tam schodzi. W zeszłym roku dobrze zażarło Volvo XC40, a dobrze zażarło, oznacza, że sprzedano poniżej 2 tys. egzemplarzy. Nieźle wiodło się też Caoa Cherry z modelem iCar, czyli nawet mogliby myśleć kiedyś o sprzedaniu 1 tys. sztuk przez rok, co im się nie udało.
Brak samochodów elektrycznych w Afryce
Nietrudno jest zgadnąć, że to Republika Południowej Afryki jest największym rynkiem na elektryczne samochody tego kontynentu. W ramach tego potencjału do doskonalenia, w pierwszych czterech miesiącach roku 2022 sprzedano 138 elektrycznych samochodów. W tym roku nastąpił dynamiczny wzrost, bo w tym samym okresie, do klientów poszły 284 elektryczne sztuki. Sprzedają tam auta od panów premium, czyli Mercedesa, BMW, Audi, czy Volvo. Mówi się o tym, że tym rynkiem potrząśnie Ora Cat, czyli znowu Chińczycy. Skoro w RPA sprawy mają się właśnie tak, to do innych afrykańskich krajów nie ma w poszukiwaniu samochodów elektrycznych, po co zaglądać.
Nieco więcej spodziewałem się po świecie. Niestety, w innych jego zakątkach albo nie da się spotkać elektrycznych samochodów, albo będą to Chińczycy. Zadomowieni albo stojący już w sieni. Chińskie samochody powinny już przestawać być dla nas egzotyczne, bo zaraz będą wszędzie. I z tego powodu trzecia generacja Wulinga Mini EV powinna nas obchodzić.