Tomasz Lis popełnił błąd. Wrzucanie numeru rejestracyjnego do Internetu kończy się źle
Tomasz Lis popełnił poważny błąd. Popularny dziennikarz udostępnił w Internecie zdjęcie swojego nowego samochodu z widocznymi tablicami rejestracyjnymi. Efekt mógł być jeden - wandalizmy na tablica-rejestracyjna.pl.

Tomasz Lis nie ma ostatnio łatwego życia. Po wygranych przez Karola Nawrockiego wyborach prezydenckich i spotkaniu Marszałka Sejmu Szymona Hołowni z przedstawicielami opozycji, jego strona polityczna przeżywa bardzo trudne czasy - a co za tym idzie, także sam Lis. By okazać swoje niezadowolenie, do granic możliwości zwiększył swoją obecność na platformie X (dawniej Twitter), pisząc momentami wpis co parę minut, czym niekiedy doprowadza innych użytkowników do zniesmaczenia. Ludzie jednak znaleźli prosty sposób, by mu utrzeć nosa.
A takie ładne Audi sobie kupił...
9 lipca dziennikarz wrzucił na swój profil na platformie Instagram zdjęcie przedstawiające go stojącego przy Audi A3. Okazuje się, że to jego nowe auto, które właśnie odebrał od jednego z warszawskich dealerów. To nie pierwszy wyrób producenta z Ingolstadt w rękach Lisa.
Niestety po tej chwili niewątpliwej radości redaktor Lis szybko zaczął żałować swojej decyzji o pochwaleniu się w mediach społecznościowych. Na zdjęciu dobrze widoczne są jego tablice rejestracyjne, co skrzętnie wykorzystali internauci, znajdując numery na stronie tablica-rejestacyjna.pl.
"Kierowca udarowy"
Niedawno pisaliśmy o wandalizmach na stronie tablica-rejestacyjna.pl. Wspomnieliśmy, że ich celem najczęściej są osoby ze świata Internetu i to głównie jego bardziej mrocznej części. Zdarzają się jednak przypadki, kiedy to osoba szerzej znana użytkownikom bardziej tradycyjnych mediów zyskuje uwagę Internautów - nie inaczej jest w przypadku Tomasza Lisa, który już od kilku ładnych lat traci swój wizerunek szanowanego dziennikarza budowany przez lata swoimi kontrowersyjnymi wpisami na platformie X.

Lis często atakował ludzi z drugiej strony barykady politycznej - także w bardzo nieelegancki sposób. Nic zatem dziwnego, że ludzie odwdzięczają się tym samym, pisząc historyjki, jakoby miał innym użytkownikom drogi opowiadać o potrzebie przeliczenia głosów w wyborach prezydenckich, o "_ałowni", ale też przewozić nielegalnych migrantów, czy wykazywać objawy wścieklizny.
Wśród wpisów, które potrafią być nawet zabawne (szczególnie, jeżeli ktoś przepada za toaletowym humorem), zdarzają się wpisy przekraczające granicę przyzwoitości. Chodzi o te, poruszające kwestię przechodzonych przez dziennikarza udarów - w ciągu ostatnich dziesięciu lat miał aż cztery, co znacznie wpłynęło na jego sprawność fizyczną, czy mowę. O ile żarty z jego kontrowersyjnych wpisów w Internecie są jeszcze do zaakceptowania, to wyśmiewanie się z czyjejś choroby - to już cios poniżej pasa.
Nie da się jednak ukryć, że Tomasz Lis sam sobie zasłużył na tę internetową "bekę". Jedyna nauka, którą może wyciągnąć z tej historii, jest uważanie na publikowanie tablic rejestracyjnych swoich nowych samochodów.
Więcej o tablicach rejestracyjnych przeczytasz tutaj: