Stacje demontażu pojazdów zatkały się złomem po wprowadzeniu strefy czystego transportu
A obiecane 2000 funtów dla londyńczyków pozbywających się „starego” samochodu pozostaje nadal w sferze obietnic.
Mimo oporu społecznego w życie weszło w tym roku ogromne rozszerzenie strefy ultraniskiej emisji (ULEZ) wokół Londynu. Obejmuje ona również tereny wiejskie i pozbawione transportu zbiorowego, ale nie stanęło to na drodze słuszności. Wprawdzie burmistrz Sadiq przewidział na mieszkańców gruby kij w postaci konieczności płacenia wysokiej opłaty za użytkowanie auta, jeśli nie spełnia wyśrubowanych norm środowiskowych, ale miała być też marcheweczka w postaci dopłaty 2000 funtów do nowego auta, jeśli zezłomujesz stare. Kij oczywiście jest, a na marchewkę londyńczycy czekają, ponieważ system się zatkał.
Stacje demontażu pojazdów nie chcą przyjmować kolejnych samochodów
Osób chcących oddać na złom „stare” auto i otrzymać dopłatę na nowe jest tak wiele, że stacje demontażu pojazdów nie wyrabiają. Nie mają gdzie trzymać oddanych aut ani kim ich rozbierać. Do tego dochodzi kwestia przetwarzania dokumentów. Nie da się wystawić zaświadczenia o złomowaniu, jeśli auto nie jest fizycznie przyjęte na stację demontażu, a bez zaświadczenia nie da się wystąpić o dwutysięczną dopłatę w funtach. Transport for London, czyli organizacja zajmująca się ruchem w Londynie, obiecywał że potrwa to 10 dni. Niektórzy czekają już siedem razy dłużej i to mimo że teoretycznie odstawili samochód na złom.
Wzrost oddawanych na złom aut wynosi nawet 85 proc.
Jeśli wcześniej przyjeżdżało 7 aut dziennie, to teraz przyjeżdża 13 i ta sama załoga musi nie tylko je przyjąć, ale też dwa razy szybciej rozkładać, prasować i utylizować, żeby robić miejsce na następne. Przypomnę: to właśnie jest ekologia, jakbyście nie wiedzieli. Ekologia jest wtedy, jak wyrzucacie i kupujecie nowe, a władza sklejona w jedność z wielkimi korporacjami na tym zarabia. Chociaż w ULEZ znaczna większość samochodów spełnia już normy (dla vanów to ok. 86 proc.), to i tak przychody z rozszerzenia strefy okazały się ogromne. W ciągu miesiąca strefa zarobiła w przeliczeniu ok. 120 mln zł. Oczywiście nie wliczono tutaj puli pieniędzy na dopłaty do nowych aut, która zresztą jest już w większości wykorzystana. Co ważne, brytyjska strefa nie zabrania wjazdu starszym autom. Nadal można po niej jeździć za 12,5 funta dziennie. Czyli możesz truć, jeśli za to płacisz odpowiednim ludziom, na tym polega odpowiedzialność za planetę. Szkody środowiskowe wywołane twoim starym dieslem zostaną załatane banknotami z wizerunkiem królowej.
Niechcący na stronie Autocar trafiłem na dość świeże zdjęcie, przedstawiające brytyjską stację demontażu pojazdów
Co oni tam teraz demontują? Rovera 214 z 1997 r.? Nie, jego to pocięli już 15 lat temu. Teraz na stacji demontażu królują auta z rocznika 2010 i nowsze. Rozszerzanie ULEZ na tak ogromny teren sprawiło, że ceny starszych aut, zwłaszcza z dieslem – i tak już niskie – poleciały na łeb na szyję. Zwracam uwagę, że na przykład kupione w 2014 r. BMW 320d serii F30 nie spełnia już kryteriów wokółlondyńskiej strefy i jego wartość jest w związku z tym znikoma. Niskie ceny aut ciągną w dół cały rynek i sprawiają, że nawet po drobnych stłuczkach prawie nowe samochody idą na złom, bo po co je naprawiać, skoro można ich nie naprawiać i wyprodukować nowe. Jest to gospodarka nadmiaru sterowana przez korporacje, którym władze powinny stawiać odpór, a zamiast tego jeszcze je wspierają.
Z jakiegoś powodu do korzyści ze strefy ULEZ nie wlicza się emisji CO2 ani szkodliwych substancji powstałych z okazji nadmiernego i zbytecznego złomowania, tak jakby to złomowanie nie było absolutnie żadnym obciążeniem dla środowiska. Nie wlicza się również emisji powstałej z produkcji nowych aut czy wydobycia surowców do wytwarzania akumulatorów. Jedyne, co się wlicza, to emisje, które powodują prywatne osoby, zwykli obywatele – wielkie firmy są z tego wyłączone, bo władza jest jak zwykle słaba wobec silnych i silna wobec słabych.
Podsumowując: jest to marnotrawstwo na skalę przemysłową
Marnotrawstwo, którego ludzie nie chcą i czują, że jest to złe – stąd protesty wobec ULEZ – ale zostali do niego przymuszeni i obecnie biorą w nim udział nie z własnej woli. Środowisko nie zyskuje, tylko traci. Zyskują tylko pomysłodawcy ULEZ i koncerny motoryzacyjne, czyli odbywa się transfer pieniędzy z kieszeni zwykłych ludzi do kieszeni władzy i korporacji. Czyli wszystko jest dobrze, o ile jesteś w tej drugiej grupie.
Czytaj również: