Chińczycy jedzą polski rynek tak mocno, że aż słychać chrupanie. Starzy producenci leżą na deskach
Więcej MG niż Renault, więcej Omody niż Nissanów i więcej BAIC-ów niż Seatów: tak wyglądał polski rynek nowych samochodów w lipcu. O podium otarł się Mercedes.

Wygląda na to, że jeśli masz nieskończone środki finansowe, to wprowadzenie na rynek nowej marki samochodów w kraju bez własnego, silnego przemysłu motoryzacyjnego nie jest niczym trudnym. Pokazują to samochody chińskie, które w lipcu tego roku przebiły 8 procent udziału na rodzimym rynku. To bardzo dużo, biorąc pod uwagę, że jeszcze mniej więcej rok temu to mało kto o nich słyszał.
Wielcy producenci chińscy to: MG, Omoda, BYD, BAIC i Jaecoo
I może ewentualnie Leapmotor: to producenci, którzy się liczą. Reszta to na razie plankton z pomijalną sprzedażą (Forthing, Chery, Xpeng) ale to może równie szybko się zmienić. No i teraz ktoś powie: ale przecież w pierwszej dziesiątce nie ma jeszcze żadnej chińskiej marki, ja odpowiem tylko „na razie”. MG w lipcu sprzedało 1358 samochodów, co oznacza że do Top 10 zabrakło im 250 aut. Stawiam, że nadrobią. Wiadomo, że Skoda czy Toyota są na razie poza zasięgiem, ale jak się zobaczy kogo wyprzedziły marki chińskie, to wtedy dopiero zdajemy sobie sprawę ze skali ich sukcesu. Tabelka ułożyła się tak, że prawie każda z dużych marek chińskich znajduje się idealnie nad popularnym i bardziej znanym producentem. I tak:
Dodatkowo, gdyby zsumować wynik Omody i Jaecoo, otrzymalibyśmy wynik 1160 aut, czyli Omoda/Jaecoo wyprzedziłaby Citroena (który i tak radzi sobie w Polsce ostatnio całkiem dobrze). Przy okazji warto zauważyć, że Tesla spadła w Polsce na 32. miejsce. Wygląda na to, że jako kraj szczególnie mocno zareagowaliśmy na odloty Elona Muska.
Ogólny wynik lipcowy był bardzo dobry
W Polsce sprzedało się ponad 50 tys. nowych samochodów, to jest o ponad 16 proc. więcej niż w lipcu roku ubiegłego. Ofensywa cenowa chińskich producentów i dopłaty rządowe do samochodów na prąd na pewno znajdują tu swoje odzwierciedlenie. O ile pierwsza trójka w postaci Toyoty, Skody i Volkswagena nie zmienia się od dłuższego czasu, o tyle na czwarte miejsce wskoczył Mercedes. Polacy chcą kupować sobie samochody drogie i prestiżowe, na żadne miejskie toczydełka nikt nawet specjalnie nie chce patrzeć. Jak kupujesz furę, to ma być taka, żeby ludziom wypłynęły oczy z zawiści. Piąte miejsce BMW – powyżej Kii, Dacii czy Hyundaia – też to potwierdza. Na siódme miejsce spadło Audi, ale stawiam że pod koniec roku będziemy mieli „topkę” w postaci: Toyota, Skoda, Volkswagen, Mercedes, BMW, Audi. A poniżej będą już marki chińskie, ze szczególnym nastawieniem na MG.
Czy martwi mnie ta sytuacja?
Trochę tak, bo w chińskim założeniu produkt, jakim jest samochód, nie musi być przesadnie trwały. Poza tym w ten sposób transferujemy jeszcze więcej pieniędzy do tego wątpliwie demokratycznego państwa, jakim są Chiny. Nie mogę jednak mieć pretensji do kupujących, że wybierają to co jest świeże, ładnie wygląda i ma długą gwarancję, bo „tak działa wolny rynek”. Nawet wprowadzone cła niespecjalnie wiele tu zmieniają, bo Chińczycy są w stanie je udźwignąć, a w razie ich dalszego wzrostu – zbudować fabryki na naszym kontynencie.