Rosyjski elektryczny samochód w detalach. Oto Kama-1 z ekranem na kierownicy
Rosyjski elektryczny samochód Kama-1 już jeździ, a Izera nie. Tylko dlaczego trzeba jechać w kasku, a ekran ma na kierownicy?
W końcu się doczekaliśmy. Niestety nie jeżdżącej Izery, a jeżdżącej Kamy-1. Nie jest jasne, dlaczego prowadzący ją kierowca ma na głowie kask, ale szczegóły to nie są sprawy, nad którymi chciałby się pochylać tak wielki kraj, jak Rosja.
Rosyjski elektryczny samochód nazywa się Kama-1
Tak niezbyt chwytliwie, ale kto by się przejmował szczegółami, wiem, już mówiłem. Kama-1 (pies mojej koleżanki z podstawówki nazywał się Kama, to chyba to powinna być Kama-2) została opracowana przez Politechnikę z Petersburga we współpracy z Kamazem. Kama-1 to samochód o napędzie elektrycznym, który przez niektórych, zapewne dla żartu, nazwany został konkurencją Tesli.
Niby-konkurent Tesli wygląda tak.
Jedzie, niewątpliwie jedzie. To już o wielki krok dalej niż nasza, dobra, poczciwa Izera. Niektóre nasze redakcje muszą pomagać spółce Electromobility Poland udając, że widzieli jeżdżący polski, elektryczny samochód. Kama-1 na filmie jedzie sama.
Nie za szybko, ale sama. Prędkościomierz pokazuje 12 km/h, ale kierowca na wszelki wypadek ma na głowie rajdowy kask. Może tak trzeba, gdy wsiada się do prototypu. Tylko dlaczego, siedzące z tyłu w foteliku dziecko kasku już nie ma? Widzę tu brutalny biologiczny determinizm, gdzie dorosły człowiek jest więcej wart niż młody, bo młodego to trzeba jeszcze na dorosłego wyhodować.
Tak jak Kamę-1, która od produkcji seryjnej jest najprawdopodobniej tak daleko, jak jest Izera. W przeciwieństwie do twórców Izery, twórcy Kamy-1 podali jaką specyfikacją może się pochwalić. Izera może tylko deklarować, co chciałaby mieć na pokładzie, bo dostawca platformy z napędem nie został jeszcze wybrany.
Kama-1 - zasięg, osiągi i cena
Zasięg samochodu Kama-1 to 250 kilometrów, które zapewni zestaw akumulatorów o pojemności 33 kWh. Prędkość maksymalna to 150 km/h, a setkę Kama-1 osiągnie w 6,7 sekundy. Rozpędzi ją doń silnik o mocy 80 kW.
Kamę-1 będzie można naładować w 6 godzin, korzystając z prądu przemiennego. Takie cuda to na pewno nie ze zwykłego domowego gniazdka. Przy ładowaniu prądem stałym ma naładować się w minut 20, co oznacza, że powinna przyjmować moc ładowania przewyższającą 100 kW. Cena tego pojazdu miała oscylować w granicach 50 tys. zł.
Oraz wymiary Kamy-1 też mamy
Odważna rosyjska koncepcja przewiduje, że rynek potrzebuje pojazdów trzydrzwiowych, szczególnie w pojazdach miejskich, takich do których często się wsadza i wyciąga z nich dzieci. Dzielni rosyjscy inżynierowie zaprojektowali więc trzydrzwiowego hatchbacka. Zastosowana platforma ma stanowić jednak bazę dla innych typów nadwozia.
O gustach się nie dyskutuje, na pewno nie z mocarstwem atomowym, ale Kama-1 wygląda przyzwoicie. Ma 3,4 długości, 1,7 metra szerokości, a wysoka jest prawie tak jak szeroka, bo mierzy 1,6 metra do góry. Taka teściowa, tylko że teściowa zazwyczaj nie odrywa się od ziemi. Prześwit Kamy-1 to 160 mm.
Prześwit jest więc słuszny i pewnie ma pomóc w pokonywaniu wymagających rosyjskich dróg. Można też dostrzec, że pojazd ma LED-owe reflektory, którymi rozświetli nieprzenikniony mrok historii ciążącej na rosyjskim narodzie.
We wnętrzu pojazdu możemy dostrzec pokrętło do wyboru kierunku jazdy. Na filmie obsługuje je nieznana dłoń w ciemnej rękawiczce. Miejmy nadzieję, że to dłoń rajdowego kierowcy, a nie wszechwładnych służb bezpieczeństwa, które chcą narzucić, jak jechać, dokąd i w jakim trybie.
Jest też ekran o przekątnej 9 cali, chyba żaden elektryczny samochód nie może się bez niego teraz obyć. Tylko w Kamie-1 zdecydowano się umieścić go na kierownicy. Jak jego obecność w tym miejscu ma się do montażu poduszki powietrznej, to już nie wiem.
Kto pierwszy?
Izera czy Kama-1? Który samochód pierwszy trafi do produkcji i na drogi? Może żaden. Rosyjski pojazd jeździ, ale do masowej produkcji droga może być jeszcze daleka i wyboista, a nawet 16-centymetrowy prześwit może nie wystarczyć by te wyboje pokonać.
Wprowadzenie prototypu do produkcji to sprawa kosztowna, o czym niedługo przekona się elektryczny samochód, niezależnie od tego jakiej jest narodowości.
Wiemy już, jak wygląda rosyjski, elektryczny samochód Kama-1, a dziś dowiemy się, gdzie zlokalizowana będzie fabryka, w której produkowana będzie polska Izera. Tak z pewnością się stanie i może dopóki będzie polityczna wola i wystarczy pieniędzy ze spółek Skarbu Państwa, to nawet powstanie tam jakaś ograniczona liczba samochodów.
Wielki polsko-rosyjski wyścig, od prototypu do drzwi fabryki, można już rozpocząć.