REKLAMA

60-letni książę umiera na złomowisku, trzeba coś z tym zrobić

Niesłychanie rzadki samochód odnaleziono na złomie w Stanach Zjednoczonych. To Prince Skyline ALSI-1. Ale bym go restaurował.

60-letni książę umiera na złomowisku, trzeba coś z tym zrobić
REKLAMA
REKLAMA

Potwierdza się teza, że złomowiska, szopy, stodoły i podwórka kryją jeszcze nieskończone zasoby wyjątkowych pojazdów. Oto w Stanach Zjednoczonych, w Idaho, na złomowisku odkryto mocno pokiereszowanego Prince'a Skyline z 1960 r. Nawet w Japonii samochody marki Prince są niesłychanie rzadkie, a co dopiero poza nią. A co dopiero, gdy mowa o egzemplarzu z fabryczną kierownicą po lewej stronie. Na stronie Japanese Nostalgic Car twierdzą, że oryginalnych Prince'ów Skyline serii ALSI-1 z kierą po lewej został na świecie może tuzin. W ciekawym świetle stawia to polskich handlarzy, którzy potrafią wystawiać Fiata 127 z opisem „jedyny taki w Europie”. 

prince skyline
Fot. Alexis Campos / Japanese Nostalgic Car

Na rzadkiej wersji się nie kończy

Zdjęcia spod maski ujawniają też, że to jeszcze bardziej unikatowa, wczesna odmiana z 60-konnym silnikiem (opisano to na tabliczce znamionowej), podczas gdy większość egzemplarzy eksportowych była wyposażona w mocniejszą odmianę 80-konną. Czyli pewnie zeszliśmy do wartości jednocyfrowych jeśli chodzi o zachowane egzemplarze.

Ale przecież Skyline kojarzy się z zupełnie innym autem

To prawda, nazwa Skyline została wypromowana przez Nissana dla linii dużych sedanów i kombi dostępnych tylko na rynku japońskim, a potem stała się synonimem mocnego, japońskiego samochodu sportowego typu coupe. Początki były jednak zupełnie inne i sięgają marki Prince, która działała w Japonii w latach 1952-1966 w ramach przedsiębiorstwa Fuji Precision Industries. Nazwa samego producenta zmieniała się wielokrotnie, ale przez 14 lat samochody nosiły dumne logo PRINCE, na cześć księcia Akihito. Pierwszy model nazywał się po prostu Prince Sedan i faktycznie był sedanem (1952-1957), ale już w 1957 r. zaprezentowano większy, inspirowany autami amerykańskimi model Prince Skyline. Doczekał się on wersji sedan, kombi, wariantu towarowego Skyway oraz coupe, które stylizowało włoskie studio Michelotti. Prince dobrze trafił ze Skyline'em w moment, gdy japońskie społeczeństwo szybko się bogaciło, a duży i elegancki samochód był szczególnie pożądanym wyróżnikiem zamożności. 

Do tego dochodziła jeszcze trudna do wymówienia, cudzoziemska nazwa, dodająca Prince'owi atut „czegoś z zagranicy”. Japończykom słowo Skyline sprawia znaczny kłopot z powodu połączenia spółgłosek i nieznanej im litery L. Najczęstsza wymowa to coś w rodzaju „suka-rain”. Skyline już 2 lata po debiucie został uzupełniony jeszcze bardziej luksusowym modelem Gloria, w którym seryjny był zegar analogowy czy radio z głośnikami. Podjęto też niezbyt udane próby eksportu Skyline'a na rynki zagraniczne, ale zerowa rozpoznawalność marki i niskie nakłady marketingowe szybko położyły im kres. Amerykanie nie byli wtedy zainteresowani samochodami japońskimi, uznawano je za nędzne i pokraczne kopie cudownych produktów rodzimych. Co jest szczególnie śmieszne, gdy spojrzy się, co dziś kupują klienci z USA (ale to temat na osobny wpis, który z pewnością już pisałem). 

Fot. Alexis Campos / Japanese Nostalgic Car

Niestety Prince Skyline z Idaho jest w kiepskim stanie

O ile z galanterii zachowało się sporo, o tyle zgnieciona maska, zmiażdżone drzwi i wbity do środka prawy tylny narożnik będą stanowiły ogromne wyzwanie dla blacharza. Trzeba je będzie po prostu zrobić od nowa, bo przecież żadne zamienniki nie istnieją. Katastrofą jest brak przedniej i tylnej szyby. Wnętrze – też do zrobienia od nowa, z wyjątkiem nieźle zachowanego zestawu wskaźników. Brakuje klosza tylnej lampy, ale można zawsze dać klosz od Syreny. Słowem, do odnowienia lub dorobienia jest właściwie wszystko, podejrzewam że w trakcie demontażu wyjdzie jeszcze mnóstwo kolejnych kwiatków. 

Fot. Alexis Campos / Japanese Nostalgic Car

Renowacja będzie niezwykle trudna

Czasochłonna i wymagająca wiele pracy uzdolnionego blacharza. Wszystko, czego brakuje, trzeba będzie dorobić ręcznie. Czy satysfakcja z posiadania tak absolutnie unikatowego samochodu wynagrodzi ten trud? To zależy. Wiele osób kupuje zabytki, żeby się nimi chwalić, stąd taka popularność Mustangów czy Mercedesów. Tym osobom nie zależy na rzadkości, chcą po prostu świetnie wyglądać w swoim łatwo rozpoznawalnym klasyku. 

Fot. Alexis Campos / Japanese Nostalgic Car

Tymczasem Prince Skyline od strony wizualnej nie jest szczególnie atrakcyjny. To po prostu bardzo stary sedan, coś jakby ktoś wrzucił do gara Peugeota 404 i zmieszał go z Austinem Cambridge, doprawiając szczyptą Wołgi. Na przeciętnym zlocie aut zabytkowych nie wzbudzi zbyt wielkiej sensacji, wszyscy pobiegną oglądać jakieś stare Camaro albo pickupa z lat 70. Wygra pewnie konkurs elegancji na spotkaniu japońskich klasyków i już. Szkoda, bo moim zdaniem w zabytkach chodzi właśnie o te auta, których już absolutnie spotkać się nie da – one mają najwyższą wartość historyczną. One najlepiej opowiadają historię o minionych czasach, nieporównanie ciekawszą niż kolejny Mercedes SL albo Mustang. No ale tak sobie teoretyzuję, bo przecież nie umiałbym odrestaurować tego Prince'a. Jedynie chętnie stałbym i patrzył, jak postępują prace. 

REKLAMA
prince skyline
Fot. Alexis Campos / Japanese Nostalgic Car

Zapewne najlepszym wyjściem byłoby przekazanie tego wozu amerykańskiemu oddziałowi Nissana. Wiecie co z nim zrobić!

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA