Żadnej chińskiej fabryki w Polsce nie będzie. Trzeba było siedzieć cicho w kluczowym momencie
Europejska ekspansja marki Leapmotor, czyli połączenia sił chińskich z koncernem Stellantis, odbędzie się z pominięciem Polski. Nasz kraj był rozważany jako lokalizacja dla fabryki, podobnie jak wschodnie Niemcy czy Słowacja. Poszło jednak o politykę.
Stellantis ma fabryki w wielu krajach Europy. W Eisenach robią Ople, w Trnavie - Peugeoty 208, w Tychach – Jeepa Avengera czy Fiata 600. Każdą z tych fabryk można było przezbroić na produkcję nowego elektrycznego SUV-a Leapmotor B10, który ma stać się europejskim hitem za sprawą niskiej ceny i dużego akumulatora głównego. Ten niewielki w sumie pojazd ma dysponować baterią o pojemności 70 kWh, czyli można spodziewać się zasięgu na poziomie ponad 400 km (no, chyba że w zimie). Stylistycznie jest co najwyżej taki sobie.
Moc silnika ma wynosić 160 kW, czyli jakieś 218 KM, a do 100 km/h Leapmotor rozpędzi się w nieco ponad siedem sekund. Wszystko to brzmi dobrze, ale oczywiście żadnej ceny jeszcze nie podano. Na razie liczy się, żeby chińskie samochody zaczęły realnie wyjeżdżać z europejskich fabryk.
I tu Hiszpania wchodzi cała na biało, mówiąc „my nie głosowaliśmy za cłami”
Taka jest prawda. Dwanaście państw europejskich wstrzymało się od głosu w kwestii nałożenia ceł na samochody elektryczne importowane z Chin. Wśród nich była Hiszpania, więc to ją wybrano jako miejsce dla fabryki Stellantis. Polska głosowała za cłami, więc zostaliśmy ukarani wykreśleniem z listy potencjalnych miejsc na inwestycje. Oczywiście niegłosowanie Hiszpanii przeciwko Chinom to nie jedyny powód, dla którego zwyciężyła ona w tym castingu – ten kraj to europejska potęga w produkcji samochodów. Zajmują od lat drugie miejsce za Niemcami, a w roku 2023 liczba pojazdów, które opuściły fabryki hiszpańskie, przekroczyła 2,45 miliona sztuk.
Leapmotor już jest w Europie, ale na razie targa do nas auta z Chin
Niedawno pokazywałem, że w ofercie polskich salonów można kupić już dwa modele Leapmotor, to jest malutkiego T03 i większego SUV-a C10. Model B10 ma znaleźć się gdzieś między nimi, co dla producenta jest kluczowe, bo T03 Europejczykom zapewne wydaje się zbyt mały i prymitywny, a C10 ma umiarkowanie atrakcyjną cenę (żeby nie powiedzieć „konkurencja go zjada”). Na polskim rynku ta marka pozostanie zapewne niszowa, ponieważ oferuje pojazdy wyłącznie elektryczne.
Fabryka Leapmotor w Hiszpanii ma korzystać z jak największej liczby podzespołów od lokalnych dostawców – podał dziś Reuters. Dzięki temu załapie się na najwyższy poziom rządowych dotacji i zwolnień podatkowych. Hiszpania ma bowiem ambicje być krajem łączącym Europę z Chinami, co wydaje mi się akurat dość krótkowzroczne i serwilistyczne. Chińczycy nie przyjechali z nami współpracować, tylko nas zjeść i zlikwidować nasz przemysł na rzecz swojego. Ułatwianie im tego to stado karpi głosujące nad przyspieszeniem świąt Bożego Narodzenia, bo nie mogą doczekać się choinki i prezentów.
Dlatego niespecjalnie płaczę nad brakiem fabryki Leapmotor w Polsce
Przypomnę, że przepalono 500 mln zł na projekt polskiego samochodu elektrycznego Izera, który nigdy nie doczekał się nawet... on właściwie w ogóle nie doczekał się zupełnie niczego. Może i nie potrafimy stworzyć własnej marki, bo to w obecnych czasach nierealne, ale przynajmniej zagłosowaliśmy przeciwko chińskiej ekspansji na Europę. Co też ostatecznie nic nie da, bo kraje pokroju Hiszpanii przyjmują Chińczyków z otwartymi ramionami. To w sumie odwieczne prawo natury, że słabszy jest zjadany przez silniejszego, pozostaje więc tylko obserwować rozwój sytuacji (lub raczej zwój, w przypadku europejskiego przemysłu motoryzacyjnego) w poczuciu moralnej słuszności.
