Nowe BMW M2 będzie ostatnim z rodu, którego nie dotknie palec elektryfikacji. Czysta benzyna, nic więcej
Wyłącznie spalinowy silnik z sześcioma cylindrami, dostępna ręczna skrzynia biegów. Takich aut już za chwilę nie będzie. Nowe BMW M2 to ostatni przedstawiciel swojego gatunku.
Sześć cylindrów, napęd na tył, ręczna skrzynia biegów, doskonały rozkład masy, relatywnie krótki rozstaw osi, agresywny charakter, dwoje drzwi, muskularne, poszerzane nadwozie. Nie wiem, czy wiecie, ale według książki „Jak należy budować samochody”, właśnie tak wygląda niezawodny przepis na samochód sportowy przeznaczony dla pasjonatów kochających szybką jazdę po zakrętach.
Pewnie nie wiecie, bo tak naprawdę zmyśliłem tę książkę
Gdyby jednak istniała (może taką napiszę?), na pewno zawierałaby powyższe zdania. W siedzibie BMW chyba jednak mają jeden egzemplarz, bo dokładnie według tej receptury powstaje BMW M2. Teraz na horyzoncie jest już kolejna generacja modelu. Jak na razie, w sprzedaży jest model M240i, a M2 można oglądać na różnych szpiegowskich zdjęciach zamaskowanych egzemplarzy.
Nowe BMW M2 będzie ostatnim spalinowym BMW M
To brzmi bardzo groźnie. Zupełnie tak, jakby po M2 miała już nastać wyłącznie era elektryczności i może i szybkiego, ale bezgłośnego przyspieszania. Owszem, nastanie. Ale jeszcze nie od razu.
Jak z rozmowie z portalem Bimmer Today mówi Frank van Meel, szef działu M, modele, które pojawią się po tym, jak zadebiutuje nowe BMW M2 (co zaplanowano na koniec tego roku), będą już miały jakąś formę „zelektryfikowania” czy po prostu elektrycznego wsparcia. W najmniej inwazyjnej wersji, mówimy o układzie miękkiej hybrydy. Scenariusz „pośredni” to hybryda plug-in. Być może najbardziej szokujący, ale nieunikniony, to w pełni elektryczne BMW M.
Kto chce pożegnać spalinową motoryzację z przytupem, musi biec po BMW M2
W tej chwili na rynku zostało jeszcze kilka nietkniętych elektryfikacją wozów dla entuzjastów. Mowa m.in. o Maździe MX-5, Alpine A110 czy Porsche Cayman. Nowe BMW M2 na szczęście będzie kolejne. Czy elektryfikacja „popsuje” kolejne BMW z literą „M”? Wierzę, że nie, bo kto jak kto, ale akurat Bawarczycy potrafią zrobić auta, które mają charakter i świetnie prowadzą się niezależnie od tego, co je napędza. Ale z dodatkowymi kilogramami musimy się liczyć. Sześć cylindrów też w końcu przyjdzie nam pożegnać.