REKLAMA

Wywiad z twórcą AK Motor to polska motoryzacja w pigułce. Pigułka jest gorzka

Ludzie nie kupują Syreny, bo martwi ich spór o prawa do nazwy. A czy istnieje choćby prototyp tej Syreny? Nie. Iks de.

Wywiad z twórcą AK Motor to polska motoryzacja w pigułce. Gorzkiej
REKLAMA
REKLAMA

Przeczytałem wywiad z Arkadiuszem Kamińskim, prezesem AK Motor, zamieszczony w serwisie Samar. Myślałem, że to może materiał zamieszczony dla żartu, śmiechu, hecy i krotochwili, ale nic z tych rzeczy, to jest na poważnie. Można zresztą z niego dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o stanie polskiej motoryzacji, która – poza oczywiście fabrykami należącymi do wielkich koncernów – stoi głównie wizualizacjami i sporami sądowymi.

Zamówiłem kiedyś Syrenę Nixi

Serio, zrobiłem to, wysłałem zamówienie na ten pojazd do firmy AK Motor. Piotrek Barycki zresztą też. Od tej pory czekamy na możliwość opłacenia i odebrania naszych wymarzonych Nixi. Niestety, z wywiadu dowiedziałem się niepokojących rzeczy. Najpierw prezes Kamiński mówi, że Syrena Nixi mogłaby powstać w wersji kabrio oraz w odmianie przedłużonej. Wspaniale. Ale potem dowiadujemy się, że nie istnieje nawet prototyp wersji standardowej. Czyli ta przedłużona byłaby przedłużona wobec czego? Poproszę nieistniejący samochód. Zwykły czy przedłużony? A czym się różnią? No ten przedłużony nie istnieje jeszcze bardziej. Iks de^2. 

Spór sądowy zamiast produkcji samochodów

Jakbym miał gruby brzuch, to trząsłby się w rytm mojego rechotania. Prezes Arkadiusz wspomina o trwającym od lat sporze dotyczącym prawa do nazwy Syrena. Z jednej strony mamy AK Motor, z drugiej firmę FSO Syrena. Firmy te walczą o możliwość używania nazwy „Syrena”, tak jakby ta marka posiadała jakąkolwiek wartość rynkową poza sentymentalną. Co więcej, obie te firmy nie sprzedają w tym momencie żadnych samochodów, ale piorą się w sądzie o prawa do nieprodukowania samochodów pod tą nazwą. I to nie w zwykłym sądzie, a w Sądzie Najwyższym Unii Europejskiej. Panie prezesie, ale taka instytucja nie istnieje, jest tylko Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej

nowa syrena
To jest FSO Syrena Vosco.

Czytelnikom, którzy pierwszy raz spotykają się z tą dziwną sytuacją, przypomnę że mamy w Polsce firmę FSO Syrena, która zaprezentowała prototyp pojazdu Vosco oraz firmę AK Motor, twierdzącą że będzie produkowała samochody pod nazwą Syrena. Możemy ją pamiętać z udanego trollingu prasy motoryzacyjnej, kiedy to zapowiedziano, że sportowa Syrena Ligea będzie dostępna z silnikiem odrzutowym, i poważne serwisy motoryzacyjne normalnie o tym napisały, tak jakby to faktycznie miało się zdarzyć. 

Sześć potencjalnych zamówień

Skoro już teraz wiecie o tym, że o bezwartościową nazwę Syrena toczy się spór, czy Wasza chęć zakupu samochodu Syrena spadła? Prezes Arkadiusz obawia się, że to właśnie jest przyczyną trudności. „Wielu klientów wstrzymuje się z zakupami aut”, jak twierdzi. Jakich aut? Tych, co do których nie powstały jeszcze nawet prototypy? 

A nie, przepraszam, przecież prezes wspomina o sześciu potencjalnych zamówieniach wyścigowej wersji Syrena Meluzyna R z Francji. Tu sytuacja jest o tyle ciekawa, że powstał przynajmniej jeden egzemplarz wyścigowej Meluzyny R i jeździł nią nawet rajdowiec Paweł Dytko. Ten pojazd to konstrukcja z rurek na podwoziu Lancera Evo z podłubanym silnikiem. Wygląda zaskakująco dobrze, a nawet w pewnym momencie podano jego cenę: 262 tys. zł. Czyli powstał jeden samochód, a potencjalnie może powstać jeszcze sześć.

Zdjęcie ze strony nowasyrena.pl

Mam dla Was złą wiadomość

REKLAMA

To wszystko jest kit. Nie ma żadnych Syren i żadnych nie będzie. Może mi nie uwierzycie, ale zaczynam podejrzewać, że te firmy „motoryzacyjne” istnieją tylko dlatego, że są możliwości pozyskiwania pomocy państwowej dla takich projektów. Tym łatwiejsze, im te projekty są bardziej narodowo-historyczne. Myślę, że gdyby ktoś pokazał wizualizację o nazwie „św. Jan Paweł II” i powiedział, że przy jego konstrukcji inspirował się naukami papieża-Polaka, mógłby tarzać się w państwowych dotacjach jak wujek Sknerus McKwacz w gotówce. Przypomnę też, że producenci samochodów istnieją nie po to, żeby pokazywać kolejne wizualizacje i prototypy, i nie po to żeby obiecywać że wkrótce ruszy produkcja seryjna, tylko żeby sprzedawać gotowy produkt i na nim zarabiać. Dlatego nieistniejący już zakład DZT Tymińscy był znacznie poważniejszym producentem samochodów niż jakakolwiek „nowa Syrena”.

(jak tam się miewa Arrinera EV?)

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA