Na Autoblogu nie obrażamy polskich kierowców, nazywając ich miłośnikami złomu. Oto dlaczego inni tak robią
Napisałem długi wpis na moim fanpage, w którym skrytykowałem artykuł pani Marty z serwisu moto.pl. Kolega jednak zasugerował, że to poszło w złym kierunku, więc postanowiłem napisać to jeszcze raz, tak żeby podkreślić, że to niekoniecznie musi być wina autorki.

Sytuacja wygląda tak: ponad dwa dni temu w serwisie moto.pl pojawił się artykuł Marty Korotko pod tytułem „Dane ze stacji demontażu szokują. Polacy kochają złom”. Jest to artykuł bardzo zły, wręcz oburzający, pełny nieprawdziwych stwierdzeń, obrażania ludzi za to że nie kupują nowych samochodów co kilka lat, rysowania obrazu złych Polaków na tle dobrych Niemców. To, co tam się dzieje, urąga zdrowemu rozsądkowi i elementarnemu poczuciu przyzwoitości, które polega na tym, że widząc osobę ubraną w zużyte ubranie nie krzyczysz „PORA NA NOWE CIUCHY, WIESZ W CZYM CHODZĄ NIEMCY?”. Nikt tak nie robi w stosunku do ubrań, a w stosunku do samochodów – tak.

Nie będę po raz drugi złomował całego artykułu, bo zrobiłem to wczoraj
Poprzestańmy na tym, że jest skandaliczny i po prostu kłamliwy. Żadne dane ze stacji demontażu nie szokują, bo od lat średni wiek pojazdów oddawanych na złom oscyluje wokół 25 lat, tak jest zresztą w większości krajów Europy poza Wielką Brytanią. Polacy nie tyle „kochają złom”, co jeżdżą takimi samochodami, na jakie ich stać.
Niestety, reakcje na posta poszły w złym kierunku, mianowicie hejt odbiorców skupił się na autorce. Nie takie było moje założenie. Po przeczytaniu tego artykułu i biogramu pani Marty mam wrażenie, że jest ona ofiarą tej sytuacji. Przydzielono jej dział motoryzacyjny i twarde wytyczne, za którymi ma podążać, stosując tzw. ragebait, czyli pisząc artykuły jawnie obraźliwe i kłamliwe, które wskutek tych cech wzbudzą większe zasięgi. W tym momencie zadowolony jest pracodawca, bo ma dużo klików, a nienawiść odbiorców skupia się na autorce, zarzucając jej (do pewnego stopnia słusznie) skandaliczną niekompetencję. Realny zleceniodawca artykułu pozostaje w cieniu, również zadowolony z sytuacji, bo doskonale wie, że powtarzanie w kółko jednej i tej samej bzdury sprawi, że ludzie w końcu zaczną w nią wierzyć.
Objaśnię źródło problemu i pokażę palcem, co konkretnie należy zwalczać i czemu się przeciwstawiać
Producenci samochodów stale uznają, że sprzedają za mało aut. Każdy dorosły obywatel powinien kupować minimum jedno nowe auto rocznie. W Polsce chłonność rynku jest mała, Polacy doskonale wiedzą, że samochód używany robi dokładnie to samo co nowy, tylko taniej. Jest też o wiele tańszy w utrzymaniu, nawet jeśli czasem trzeba go naprawić. Do ogromnych rzadkości należy sytuacja, gdzie nowe auto jest rozsądnym wyborem ekonomicznym. Przy obecnym rynku wtórnym – nie jest, choćby nie wiem co. Dlatego producenci samochodów, zrzeszeni w kartele, zwane stowarzyszeniami, nie poprzestają na standardowych działaniach reklamowych. Gdyby pruli tylko reklamy w telewizji, radiu czy internecie, byłoby zupełnie normalnie. Niestety, tak nie jest.
Media motoryzacyjne czytacie zwykle za darmo
Z pewnymi wyjątkami, serwisy moto nie są objęte tzw. paywallem. Można sobie poczytać za darmo co się chce. To znaczy, że za pracę, której efekty konsumujecie, płaci ktoś inny. Tym kimś innym jest reklamodawca. Póki robi to na zasadzie „tu piszecie, a tu obok jest moja reklama”, byłoby zupełnie normalnie. Niestety, tak nie jest. Kartele producentów samochodów wymyśliły, że dobrym sposobem na zwiększenie sprzedaży aut będzie zawstydzanie i obrażanie ludzi, których na te auta nie stać, tak aby nawet osoby nieszczególnie zamożne narzuciły na siebie konieczność comiesięcznej spłaty raty na rzecz korporacji. Starsi czytelnicy prasy motoryzacyjnej na pewno pamiętają pioniera lobbyingu, Andrzeja Kublika, autora regularnych artykułów o tym, że Polacy jeżdżą złomem. Brakowało tam tylko, że są brudni, brzydcy i śmierdzą. Obecnie tego typu treści są publikowane przez dowolne serwisy, również niemotoryzacyjne.
Producenci samochodów mają problem, bo ich wozy są za dobre
Musieli produkować dobre auta 15 lat temu, bo gdyby były beznadziejne, to klienci poszliby do konkurencji. Teraz, gdy auto 15-letnie jest nadal w pełni zdatne do użytku (25-letnie zresztą też), jest kłopot, bo po co ludzie mają kupować nowe? Dlatego działa się dwutorowo. Jeden tor to właśnie artykuły w prasie, które służą opluwaniu ludzi za to, że nie zadłużają się na coś, co jest im niepotrzebne, drugi to strefy czystego transportu, zmuszające ludzi do wymiany auta na nowsze. Obie te rzeczy są ze sobą powiązane wspólnym beneficjentem: koncernem motoryzacyjnym.
Grupa koncernów, połączona w stowarzyszenie, mówi: będę płacić, ale też wymagam, abyście w mediach powtarzali jak mantrę moją narrację: masz mieć stale nowy samochód. Stare samochody są niebezpieczne, złe, wypadki, spaliny, śmierć. I potem taka biedna pani Marta musi pisać, że samochody w wieku 12,4 roku – bo takie sprowadzamy – to totalny szrot, a średni wiek aut w Niemczech wynoszący 10,3 roku to przepaść wobec tych 12 lat. Ona tego nie rozumie, ja tego nie rozumiem, nikt nie wie o co chodzi, ale przekaz idzie.
Don't hate the player, hate the game
Podkreślam jeszcze raz: nie należy tu obrzucać autorki wyzwiskami, zapewne robi to, co jej każą. Różnica jest taka, że obecnie media motoryzacyjne tworzą osoby niezainteresowane motoryzacją w ogóle, traktujące ją jak „przychodzę do pracy, robię i zapominam”. Ludzie, którzy naprawdę lubią samochody i się nimi interesują, to istne dinozaury. A że na Autoblog.pl udało się zebrać taką ekipę dinozaurów i mamy ten luksus, że nie należymy do żadnej wielkiej grupy medialnej, to nie musimy pisać stale artykułów o tym, że jesteście źli, bo jeździcie złomem. My sami jeździmy złomem, jak większość Polaków.
Podsumowując: osoby piszące nawet najgłupsze artykuły nie są naszymi wrogami. Robią źle, ale być może muszą, żeby się utrzymać. Prawdziwym problemem jest pazerność korporacji i amoralne sposoby, w jakie próbują zwabić klientów.