Geely w natarciu. LEVC może nieźle namieszać ze swoimi vanami i taksówkami w Europie
Ogromny chiński koncern motoryzacyjny Geely ma już w swoim portfolio markę Volvo. Teraz stawia na rozwijanie London EV Car Company i atakuje rynek taksówek oraz małych dostawczaków.
Zwracam uwagę, że ze wszystkich narodów europejskich tylko Brytyjczycy byli na tyle inteligentni, żeby zrozumieć potrzebę ujednolicenia aut pracujących jako taksówki. Przynosi to same korzyści dla taksówkarzy, ponieważ obniża koszt eksploatacji. Dla taksówkarza liczy się żeby jego samochód był niezawodny i zarabiał szmal, a to czy jest ładniejszy od drugiego na postoju nie ma żadnego znaczenia. Dlatego powstała koncepcja „hackney carriage” – taksówki londyńskiej, o której kiedyś nawet napisałem wpis.
Geely dzielnie ją kontynuuje
I stawia na samochody elektryczne z silnikiem spalinowym wydłużającym zasięg, zwanym z angielska „range extender”. Wprawdzie pojemność akumulatorów pozwala na jazdę na prądzie tylko do 129 km, ale łączny zasięg – gdy doliczyć ten uzyskiwany dzięki silnikowi spalinowemu – ma przekraczać 600 km. To bardzo dużo jak na taksówkę czy małego dostawczaka. Z moich rozmów z taksówkarzami wynika, że przejeżdżają oni maksymalnie 250 km dziennie. Model osobowy o nazwie TX Shuttle prezentuje się następująco:
W konstrukcji wykorzystano silnik elektryczny napędzający tylne koła produkcji GKN (ta sama firma robi też napędy na 4 koła m.in. dla Nissana i Mitsubishi), a architektura ma wiele wspólnego z tą stosowaną w Volvo XC90 T8. Nie podano danych technicznych silnika spalinowego, ale za to chwalą się możliwością szybkiego ładowania z ładowarek różnych standardów. Cyk, fuch, pach, naładowane, można jechać i zarabiać.
Citroen Berlingo może zacząć się bać
Caddy, Partner i Kangoo też (Kangoo jeszcze istnieje?). Oto bowiem do eleganckiego, osobowego LEVC TX Shuttle ma dojść TX Van, który pewnie zostanie nazwany inaczej. Na razie nazywają go tylko LCV - Light Commercial Vehicle. Wygląda trochę zabawnie, trochę po amerykańsku z tym długaśnym przodem, ale pod nadwoziem skrywa tę samą technologię elektryczną z wydłużaniem zasięgu. A to oznacza, że jego użytkownik nie będzie musiał za bardzo martwić się o wjazd do stref czystego transportu w miastach europejskich. Co ciekawe, kiedy odwiedzam jakieś duże miasta w Europie, to w samych ich centrach widzę głównie właśnie blaszane dostawczaki. Ich właściciele i kierowcy nie mają wyjścia i muszą wjeżdżać do centrum, bo dostarczają tam towary i usługi. Elektryfikacja tego segmentu wydaje się mieć szczególnie dużo sensu.
To do mnie przemawia
Po pierwsze cieszę się, że nieco skostniały rynek europejskich aut dostawczych będzie musiał zmierzyć się z chińską konkurencją, bo ta chińska konkurencja wprowadzi zastrzyk nowej technologii. Do tej pory tylko koncern Nissan/Renault próbował coś kombinować z elektrycznymi dostawczakami w Europie. Po drugie, nie byłoby źle, gdyby angielska koncepcja ustandardyzowanej taksówki przyjęła się także na kontynencie. Po trzecie, cieszyłbym się, gdyby auta dostawcze jeżdżące w centrum nieco mniej klekotały dieselkami, choć oczywiście do tego to jeszcze daleka droga.