Dostaną darmowy prąd dzięki wspólnemu wysiłkowi. Brzmi dziwnie, a to nawet nie jest komunizm
Brytyjska firma Octopus Energy przygotowała specjalną taryfę, skierowaną do właścicieli samochodów elektrycznych. Jeden z jej punktów przewiduje ładowanie za darmo - wydaje się to cudowne, ale w sumie nie jest.
Octopus Energy to firma z branży energetycznej, mająca swoją siedzibę w Zjednoczonym Królestwie. Oferuje usługi, a raczej taryfy, dostosowane do potrzeb właścicieli pojazdów elektrycznych, ma 200 tys. klientów. Opracowała program Powerloop, finansowany przez Departament ds. Biznesu, Energii i Strategii Przemysłowej oraz Biuro ds. Pojazdów Zeroemisyjnych. Jego jądrem jest technologia Vehicle-to-Grid (V2G), pozwalająca na wykorzystanie energii elektrycznej z akumulatorów w samochodzie do zasilania domu.
Jak ma działać darmowe ładowanie oparte o V2G?
Generalnie chodzi o to, że twój samochód elektryczny ma działać jak magazyn. Gdy sieci energetyczne są najbardziej obciążone, a rachunki są naliczane według wyższej stawki, to samochód odda część swojej energii. A kiedy prąd jest tańszy (np. w nocy), energia znowu wróciłaby do samochodu. Zdaniem ekspertów, około 90% samochodów w dowolnym momencie stoi na parkingu i nie jeździ - a że człowiek to sprytna bestia to i tutaj znajdzie okazję, by pokombinować. Szczególnie, kiedy w grę wchodzą mniejsze wydatki, w tym przypadku za prąd.
Więcej o samochodach elektrycznych przeczytasz tu:
Ośmiornice ogarną ci to automatycznie
Wprowadzona przez Brytyjczyków taryfa Octopus Power Pack jest jedną z pierwszych, która będzie w sposób komercyjny oferować rozwiązania na bazie technologii V2G. Użytkownicy będą mogli sprzedawać nadmiar swojej energii, a za zarobione pieniądze mogą naładować samochód - albo będą mieli czysty zarobek, albo wyjdą na zero, z w pełni naładowanym samochodem. Jedynym warunkiem jest potrzeba podłączenia samochodu na 12 godzin bez przerwy, co kilka dni i zużywać nie więcej niż 333 kWh miesięcznie. Firma podaje też czasami, że należy podpinać się średnio na 6 godzin dziennie. Najlepsze jest to, że właściciele nie będą musieli nic robić, wszystko ma dziać się automatycznie.
Ładnie brzmi? Pewnie, że tak. Gdzie jest haczyk?
Czy ja też mogę z tego skorzystać?
Jeśli nie mieszkasz w Wielkiej Brytanii, to nie. Ale nawet jeśli mieszkasz, to musisz spełnić kilka warunków. Przede wszystkim potrzebujesz odpowiedniej ładowarki - oczywiste. Jest nią konkretny model - Wallbox Quasar 1 VG2. Do tego inteligentny licznik energii elektrycznej. No i prawnie też trzeba wszystko dookreślić - potrzebny jest certyfikat G99, czyli zezwolenie na eksport energii do lokalnej sieci dystrybucyjnej.
A co z samochodem? Niestety, nie każdy samochód elektryczny jest przygotowany do współpracy z technologią V2G. A mówiąc nie każdy, mam na myśli dosłownie trzy modele uwzględnione przez Octopus Energy, Każdy z nich korzysta ze złącza CHAdeMO. Są to dwa elektryczne Nissany - dostawczy E-NV200 i kompaktowy Leaf, oraz hybrydowy SUV Mitsubishi Outlander PHEV. Firma mówi, że producenci aut muszą ich dogonić, a zapewnia integrację z trzema leciwymi modelami.
Korzyści i obawy
Korzyści finansowe mają być znaczne. Wyliczone są dla osób przejeżdżających 16 tys. kilometrów rocznie i korzystających z innych taryf tego operatora. Mogą wynieść nawet około 4,4 tys. zł, po przeliczeniu z funtów brytyjskich. Niektórzy klienci mogą się bać, że automatyczny system zarządzi rozdziałem energii tak, że niespodziewanie zostaną z rozładowanymi akumulatorami w samochodzie. Firma uspokaja ich, że mogą ustawić minimalny poziom naładowania, który ma im pozostać, na 30 proc. Największą obawa może być taka, że obiecują darmowy prąd, a może się okazać, że trzeba coś płacić.