Na sprzedaż wystawiono wyjątkowo ciekawy samochód. I to w Polsce. Jaguar XJ z silnikiem 1 JZ z Toyoty Supry. Jaguar jest piękny. Toyota jest niezawodna. Nie może być lepiej.
Nie zawsze jestem fanem projektów z serii „felgi BBS i stance” czyli radykalne obniżenie nadwozia. Czasem jednak ich twórcy pozytywnie wyłamują się z ogólnie przyjętego schematu. O ile silniki z serii JZ są popularnym przedmiotem przekładek, o tyle zwykle montuje się je w autach, których przeznaczeniem jest drift albo inna jazda sportowa. Rzadko trafiają do luksusowych limuzyn. Z drugiej strony, Jaguar XJ serii III częściej jest już traktowany jako klasyk, a nie jako obiekt modyfikacji. Dlatego takie połączenie jest czymś niecodziennym. Ale efekt końcowy zamyka usta wszystkim sceptykom.
Silnik 1JZ pochodzi z japońskiej odmiany Supry
Prawidłowe oznaczenie to 1JZ-GTE, czyli 2,5-litrowa, rzędowa jednostka napędowa o 6 cylindrach i z turbodoładowaniem. Turbosprężarki były dwie, a seryjnie taka Supra rozwijała moc 280 KM. Silnik 1JZ w III generacji Supry (JZA70) nie był oferowany na rynkach poza Japonią, więc sam ten silnik to niezły rarytas. Jego tuningowy potencjał jest tak samo duży, jak konkurencyjnej propozycji od Nissana, czyli serii RB25DET/RB26DETT. Oznacza to, że nie trzeba budować silnika od nowa, żeby osiągnąć moc 500 KM. Podobno taką właśnie moc rozwija 1JZ pod maską tego Jaguara.
Przy okazji, to jest Jaguar XJ z manualną skrzynią biegów
Do Jaga wjechał cały układ napędowy z Supry, włącznie z ręczną skrzynią biegów. Z jednej strony można narzekać, że „mieszadło”, nie pasuje do tej luksusowej limuzyny, z drugiej – dzięki temu auto ma jeszcze więcej sportowego charakteru ukrytego pod eleganckim nadwoziem. Czy taki restomod jest, jak to niektórzy na internetach piszą, „profanacją klasyka”? Moim zdaniem wręcz przeciwnie. Większość osób restaurujących klasyki nastawia się na jak najwyższy poziom oryginalności. Na modyfikacje decyduje się zdecydowana mniejszość i przeważnie robi to ze smakiem, pozostawiając oryginalny (lub bliski oryginalnemu) wygląd klasyka, a ulepszając to, czego nie widać – jak hamulce, elektronikę czy układ napędowy. Nie ma nic złego w tym, żeby samochód wyglądał staro, a jeździł jak nowy. To wręcz całkiem sensowny kierunek.
Będę jak niepodległości bronił stwierdzenia, że ten Jaguar został ulepszony, a nie „sprofanowany”.
Doprowadzenie tego projektu do końca w polskich realiach musiało kosztować nie tylko sporo pieniędzy, ale też mnóstwo determinacji i cierpliwości. Tym bardziej więc gratuluję właścicielowi, że się udało. Szkoda, że sprzedaje. Cena 60 000 zł nie wydaje się wygórowana. Ciekawe, czy w planach jest już kolejny projekt, np. Lexus LS400 z V-dwunastką z Jaguara XJ.
Gdybym ja miał taki samochód to pewnie w trosce o podwozie w ogóle zrezygnowałbym z obniżenia. Im dyskretniej, tym lepiej. Czy takiego XJ-a można było mieć na kołpakach?
Zdjęcia pobrane w ramach dopuszczalnego prawa cytatu z youngtimermarket.com