Volkswagen już nie chce swego klejnotu koronnego? Bugatti może zostać sprzedane
W internecie gruchnęła wieść, że Bugatti może zostać sprzedane chorwackiemu Rimacowi. Ani francuski producent aut hiper-sportowych, ani Volkswagen tego nie komentują, ale nie jest to wcale takie nieprawdopodobne.
Ferdinand Piech zapisał się w historii motoryzacji jako osoba, która nie tylko pozwoliła Audi na konkurowanie z konkurencją spod znaku BMW i Mercedesa, ale i uratowała Volkswagena przed bankructwem. Ale wizja Piecha sięgała dalej - chciał mieć też w ramach koncernu marki oferujące najlepsze, najbardziej luksusowe i najszybsze samochody, które można kupić na tej planecie.
Poskutkowało to m.in. zakupem Bugatti
Legendarna francuska marka ma za sobą dość wyboistą historię. Jej najnowszy rozdział - jak dotąd ostatni - jest pisany przez Volkswagena, który w 1998 r. nabył prawa do produkcji aut pod marką Bugatti, która tym samym dołączyła do Porsche, Lamborghini i Bentleya.
Przez pierwsze lata działalności pod skrzydłami niemieckiego koncernu Bugatti dało się poznać głównie jako firma, która ciągle szykuje super-sportowy samochód i która przepuszcza na to mnóstwo pieniędzy. Gdy w końcu Veyron - bo to o nim mowa - trafił do produkcji, to pomimo cen wynoszących ok. 2 mln dol. za nowe auto, Volkswagen tracił na każdym egzemplarzu ponad... 6 mln dol. - takie przynajmniej informacje były aktualne w roku 2013, na 2 lata przed zakończeniem produkcji Bugatti Veyrona. Zapewne przez te 2 lata nic się więc nie zmieniło.
To sprawia, że w sieci krążą rozmaite plotki
Jedną z nich jest to, że jednym z powodów dla którego Volkswagen miałby chcieć sprzedać Bugatti, jest według Car Magazine to, że koncern nie chce już poświęcać środków i siły roboczej na, jak to ujęto, marki hobbystyczne. Ta sama uwaga miałaby też dotyczyć Lamborghini.
Jest to dla mnie nad wyraz ciekawe, bowiem o ile Bugatti faktycznie nadal kojarzy się z przepalaniem całych stosów pieniędzy, to okazuje się, że to skojarzenie może już nie być słuszne. Jak informuje francuska marka, w ostatnich 2 latach firma przynosiła zyski, a co więcej, pomimo epidemii COVID-19 jest na najlepszej drodze, by w tym roku sprzedać więcej aut niż w poprzednim.
Jeszcze lepiej wygląda to w przypadku Lamborghini, w przypadku którego rok 2019 był pod względem finansowym najlepszym rokiem w historii marki. Obroty wzrosły o 28 proc. (z 1,42 do 1,81 mld euro), a sprzedaż podskoczyła aż o 43 proc. (z 5750 do 8205 aut), co Włosi zawdzięczają przede wszystkim modelowi Urus (prawie 5000 sprzedanych egzemplarzy).
Jeśli więc faktycznie kwestie finansowe mają tu jakieś znacznie, to osobiście podejrzewam, że polegałoby to raczej na kwestiach w rodzaju nierealnych oczekiwań udziałowców, czekających na 32495431 proc. czystego zysku po 2 dniach od wyłożenia kasy na stół.
Powody są najprawdopodobniej inne i mają coś wspólnego m.in. z wizerunkiem Volkswagena
Volkswagen chce skupić się w najbliższych latach na kwestiach związanych z jazdą autonomiczną, cyfryzacją i elektryfikacją. Faktycznie Bugatti niespecjalnie więc do tego pasuje, przynajmniej w tej chwili. Tak samo Lamborghini, którego pozbycie się może być rozważane w późniejszym terminie.
Nowym właścicielem Bugatti miałby zostać chorwacki Rimac, czyli również twórca super-szybkich samochodów sportowych - tyle że elektrycznych. W sieci krążą domysły, że transakcja mogłaby się odbyć bezgotówkowo - Rimac pozyskałby Bugatti (i tym samym możliwość zwiększenia produkcji swoich modeli elektrycznych), a w zamian niemiecki koncern zwiększyłby swoje udziały w chorwackiej firmie do 49 proc. - obecnie 15,5 proc. jest w posiadaniu Porsche.
Chorwaci byliby też dość oczywistym wyborem w charakterze kontrahenta, jeśli skupimy się na kwestii elektryfikacji gamy modelowej Volkswagena. Rimac uchodzi bowiem za jednego największych specjalistów na świecie w zakresie konstrukcji elektrycznych układów napędowych.
Ja w tym wszystkim widzę głównie zagrożenie dla Bugatti
Odnoszę wrażenie, że jeśli taka transakcja dojdzie do skutku, to Bugatti może po raz kolejny zniknąć. Inna rzecz, że patrzę na to z perspektywy automaniaka, dla którego jednym z najważniejszych punktów, dla którego w ogóle zakup samochodu Bugatti warto by było rozważać, jest 8-litrowy silnik W16.
Może się też jednak okazać, że chętni na samochody tej klasy mają już dziś w serdecznym poważaniu, co napędza ich nową zabawkę za miliony euro - grunt, żeby dobrze prezentowała się w garażu, bo i tak nie będą tym jeździć. Taki stan rzeczy zapewne pozwoliłby marce przetrwać, choć nie jestem pewien, czy już nie wolałbym, by Bugatti zakończyło swoją historię z przytupem i na dobranoc wypuściło jeszcze ostatni samochód spalinowy. Bo w kategorii aut elektrycznych już się tak mocno nie wyróżni.