Ford ma w sprzedaży 5-metrowego busa z silnikiem 1.0. Ale się tym nie chwali
Nawet nie pamiętam, jak na to trafiłem. Ale jestem w lekkim szoku.
O jakim silniku moglibyście pomyśleć, gdybyście zobaczyli takiego busa:
No pewnie o jakimś dieslu 2.2, to tak brzmi uczciwie. Ewentualnie o dwulitrowym, no bo downsizing. To pewnie dwa litry i biturbo. Chyba że mowa o wariancie amerykańskim, wtedy pewnie miałby benzynowego 2.4, albo jakiegoś 3.5 V6, bo czemu nie, f**k fuel economy i takie tam.
A gdzieżby!
Tak jak już pisałem: w Europie normy emisji CO2 dotyczące i pojazdów osobowych, i użytkowych zmuszają producentów do sięgania po co najmniej nietypowe konfiguracje. I tym sposobem po raz pierwszy w gamie mikrobusów pojawił się trzycylindrowy silnik benzynowy o pojemności niecałego 1 litra.
To nie jest wkręt: ten Tourneo Custom jest napędzany przez jednostkę 1.0 Ecoboost 125 KM połączoną z silnikiem elektrycznym. To hybryda plug-in, więc można zasadniczo obyć się w ogóle bez uruchamiania tego trzycylindrowego monstrum – do 50 km Tourneo Custom PHEV przejedzie tylko korzystając z energii w akumulatorach. Nie sądzę jednak, żeby udawało się ograniczyć przebiegi mikrobusa tego typu do 50 km dziennie i przynajmniej raz na jakiś czas trzeba będzie dać ognia i zapędzić 999 wściekłych centymetrów sześciennych do roboty.
Osiągi?
A nie podali. Podali tylko, że rozpędza się maksymalnie do 120 km/h. Pewnie wystarczy, to raczej mikrobus do opędzania przewozów ludzi w mieście, więc szybszy być nie musi. Zresztą przez wiele lat samochody tego typu rzadko rozpędzały się nawet do setki i nikt nie narzekał. Najważniejsze jest znikome zużycie paliwa, zawierające się w przedziale 3,1-3,6 l/100 km i homologowana wartość emisji CO2 wynosząca jedynie 70 g/km. Dobra robota – w końcu liczy się spełnianie norm. Podejrzewam też, że trzycylindrowość i jednolitrowość nie zmienia tu wiele w funkcjonalności, jeśli rzeczywiście będziemy takiego Tourneo Customa regularnie ładować i jeździć z napędem elektrycznym.
Wyobrażam sobie jednak taki scenariusz
Rozładowany akumulator trakcyjny. Auto załadowane po brzegi ludźmi i sprzętem wędkarskim, a na haku jeszcze laweta z łodzią. I trzeba podjechać pod stromą górę, z brzegu jeziora do szosy. I ten silnik 1.0 Ecoboost musi sobie z tym poradzić. Patrzę na 1-litrowy pojemnik i potem wyobrażam sobie wielkość tego całego zestawu z tą łodzią, wędkarzami i wiadrami pełnymi szczupaków. Czuję, jakie obciążenie będzie musiał znieść ten silniczek, nawet jeśli będzie tylko generatorem prądu. Nie zazdroszczę mu. Ale wiecie, oni to na pewno wszystko bardzo dobrze obliczyli i przetestowali, a moje wyobrażenie jest po prostu przestarzałe i pochodzi z czasów, gdy nie było zastępstwa dla pojemności skokowej. Teraz mamy rok 2020 i mikrobusy mają silniki 1-litrowe, bo one po prostu wystarczają, a przy okazji dba się o środowisko. Pomijając tam oczywiście te metale ziem rzadkich do produkcji akumulatorów, ale nie czepiajmy się.
Czy kupilibyście busa z silnikiem 1.0?
Jeśli tak, to musicie jechać do Niemiec i szykować 71 900 euro, czyli 305 575 zł. Tyle bowiem kosztuje Tourneo Custom PHEV. Dostępny jest tylko w jednej wersji wyposażeniowej – Titanium i tylko z krótkim rozstawem osi. Porównywalny Tourneo Custom Titanium SWB 2.0 TDCi o mocy 130 KM kosztuje 48 220 euro, tj. 204 935 zł. Wygląda więc na to, że cenę tego pojazdu skalkulowano tak, że kupisz go tylko wtedy, gdy bardzo, ale to bardzo, ale to bardzo-bardzo go pożądasz. A może raczej – gdy instytucja ma narzucone limity emisji CO2 dla swojej floty i nie może wyjść ponad nie. Wtedy beka i heheszki z kosiarkowego silniczka kończą się, bo mamy twarde dane - diesel emituje 174 g/km, a PHEV 70 g/km. I za te 100 g różnicy dopłacasz stówę, czyli tysiaka za minus jeden gram. Tak się gra na zachodzie.
Tourneo Custom PHEV dopisuję do mojej listy samochodów, które chciałbym przetestować w 2020 r.
Edycja z 16:08 - nawet jeśli jak sugerują komentarze, 1.0 jest tylko generatorem prądu dla akumulatora, to wciąż nie zmienia, że to całkiem zabawny wóz.